Bakterie wygryzą chemię. Drobnoustroje to przyszłość rolnictwa

Jarosław Staśkiewicz
- Jeśli mikroorganizmy potraktuje się jak inwestycję, to w ciągu kilku lat nakłady na nasze gospodarstwo spadną o 50 procent - zapewnia Dariusz Kiesiński.
- Jeśli mikroorganizmy potraktuje się jak inwestycję, to w ciągu kilku lat nakłady na nasze gospodarstwo spadną o 50 procent - zapewnia Dariusz Kiesiński. Jarosław Staśkiewicz
Dariusz Kiesiński od ośmiu lat przekonuje rolników do mikroorganizmów, które na polu mogą zastąpić chemię.

We wszystkim trzeba zachowywać zdrowy rozsądek, dlatego nie twierdzę, że chemiczną ochronę roślin da się całkowicie wyeliminować - mówi Dariusz Kiesiński, rolnik z Janowa w gminie Olszanka. - Ale stosuję ją jako ostateczność, a nie rutynowe działanie.

 

Na co dzień w gospodarstwie Kiesińskich podstawą są pożyteczne mikroorganizmy, których głównym zadaniem jest poprawianie jakości gleby.

- Od dawna szukałem metod, które pozwoliłyby zmniejszyć liczbę zabiegów chemicznych i w końcu osiem lat temu trafiłem na probioemy - opowiada rolnik z Janowa. - To mi otworzyło oczy, bo wreszcie zobaczyłem, że można odciążyć glebę i rośliny, redukując stosowanie chemicznych środków ochrony roślin.

 

Czym są probioemy? To mieszanka wody oraz bakterii, promieniowców, drożdży i melasy, stosowanej jako pożywka dla mikroorganizmów

 

- Tę recepturę skomponowano przed laty w Japonii, a potem doskonalili ją amerykańscy uczeni - mówi Kiesiński.

 

Pan Dariusz stosuje ją na swoich polach i zachęca każdego do przekonania się naocznie, że mieszanka doskonale działa.

- Przede wszystkim uwalnia się ziemię od toksyn, w tym metali ciężkich, odbudowuje się próchnicę, a to wszystko wpływa na odporność roślin na szkodniki - podkreśla. - Wpierwszych okresach dawki pożytecznych mikroorganizmów są bardzo duże, ale z każdym rokiem maleją, a w sukurs przychodzą nam pożyteczne owady. Takie jak zgłębiec, który potrafi zniszczyć największego szkodnika krzaków - przeziernika, czy złotook, który daje radę przędziorkowi. A chemia nie rozróżnia wrogów i sprzymierzeńców, niszcząc jedne i drugie owady.

 

To wszystko sprawia, że nakłady na uprawy w janowskim gospodarstwie są dużo niższe.

- Rok temu zbierałem, tak jak wszyscy, około 4 ton rzepaku z hektara, ale nakłady na hektar wyniosły mnie nie 4 tys. zł, a niespełna 2 tysiące! - podkreśla Kiesiński.

W tym roku jest znacznie gorzej, bo - jak w całym regionie - prekursorowi probioemów dała się we znaki susza.

 

- Bo też mikroorganizmy nie są przecież panaceum na wszystko, choć dzięki lepszej, próchnicowej, glebie susza nie była tak dotkliwa - wzdycha plantator. - Ale upały sprawiły, że porzeczki dosłownie zagotowały się na krzakach, połowy nie było co zbierać...

 

Co ciekawe, mikroorganizmy znajdują coraz szersze zastosowanie nie tylko w rolnictwie. Swego czasu głośno było o mikroorganizmach stosowanych na murawie brzeskiego stadionu.

- Stosuje się je też do oczyszczania zbiorników wodnych, np. wykorzystano je do odmulania stawów milickich, a także w brzeskiej oczyszczalni ścieków - wymienia pan Dariusz.

 

Doświadczenia z probioemami prowadzone są również na polach Opolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Łosiowie, a naukowcy z Politechniki Opolskiej prowadzą swoje testy w pieczarkarni w Kępie czy na fermie kurzej w Chrząstowicach. W tej ostatniej mikroorganizmy mają pomóc m.in. w usunięciu odoru szkodliwego nie tylko dla ludzi, ale też dla zwierząt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska