Bandyta podnosi rękę na policjanta

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Dzielnicowy ze Strzelec Opolskich, w służbie jest osiem lat. Przez ten okres podnoszono na niego rękę lub znieważano już 21 razy! Pan Grzegorz założył sobie nawet specjalną teczkę, w której dokumentuje wszystkie incydenty.
Dzielnicowy ze Strzelec Opolskich, w służbie jest osiem lat. Przez ten okres podnoszono na niego rękę lub znieważano już 21 razy! Pan Grzegorz założył sobie nawet specjalną teczkę, w której dokumentuje wszystkie incydenty. Radosław Dimitrow
- Kiedy gliniarz podczas interwencji użyje siły, zaraz jest wielkie halo - mówią opolscy policjanci. - Ale mało kto przejmuje się tym, że codziennie jesteśmy bici, szarpani i lżeni.

Poniedziałek, godz. 15.20, ulica Pocztowa w Lewinie Brzeskim. Młodszy aspirant Andrzej Grabny i starszy posterunkowy Jacek Podborączyński, chcą zatrzymać poszukiwanego Mateusza W.

Mężczyzna nie zgłosił się do zakładu karnego, aby odsiedzieć rok więzienia za kradzież z włamaniem. Nie zamierza się jednak łatwo poddać i ucieka przed mundurowymi. Podcina jednemu z policjantów nogi, powala na ziemię. Ale i tak jeszcze tego samego dnia trafia za kraty. Czeka go też kolejna sprawa, tym razem za naruszenie nietykalności funkcjonariusza na służbie.

Natomiast młodszy aspirant Andrzej Grabny ląduje w opolskiej poliklinice ze złamaniem kości strzałkowej i piszczelowej z przemieszczeniem. Przeszedł już operację. Ma w nodze sześć śrub. Teraz czeka go przynajmniej pięciomiesięczne leczenie i rehabilitacja. Aby łagodzić ból, jest na silnych lekach.

- Ale garnie się do służby, najchętniej już chciałby wrócić do pracy - mówi Ireneusz Telego, szef komisariatu w Lewinie Brzeskim. - To bardzo dobry policjant, z krwi i kości. Czekamy na niego.

Rękę podnoszą na mundur

Praca policjanta to nie przelewki. Do napaści na mundurowych dochodzi na Opolszczyźnie bardzo często.

Policjanci muszą mieć pewność, że stoją za nimi prawo, prokuratura, sądy oraz społeczeństwo

W 2008 roku rękę na funkcjonariuszy podnoszono 12 razy, 75 razy naruszano ich nietykalność osobistą, a 121 razy znieważano. W 2009 roku było podobnie. Natomiast w ubiegłym roku siedem razy napadano na stróżów prawa, 94 razy naruszano nietykalność osobistą, 126 razy znieważano.

- Zapewniam jednak, że jeśli ktoś podnosi rękę na policjanta lub na innych obywateli, musi liczyć się z tym, że kary nie uniknie - wyjaśnia nadinspektor Bogdan Klimek, komendant wojewódzki policji w Opolu.

Skąd u niektórych taka niechęć do munduru?

- Wszystko zależy od wychowania w domu - przekonuje Bogdan Klimek. - Jeśli rodzice nie nauczą swoich dzieci szacunku dla innych, to nikt tego nie zrobi. Proszę zauważyć, że rękę na policjantów podnoszą tylko ci ludzie, którzy są w konflikcie z prawem. My im po prostu przeszkadzamy w ich przestępczej działalności.

Nadkomisarz Maciej Milewski, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Opolu, zwraca z kolei uwagę na akcję spotu reklamowego kampanii społecznej "Sprzątaj to! Co? G*wno!", który ma na celu nakłonienie właścicieli psów do sprzątania po nich. Reklamówkę nakręcono na zlecenie opolskiego ratusza. Akcja rozgrywa się w parku na osiedlu Armii Krajowej. Elegancki i zamożny pan wyprowadza psa. Kiedy ten załatwia swoją potrzebę, mężczyzna odchodzi. Drogę zastępuje mu grupa blokersów. Młoda dziewczyna mówi: Ty... Sprzątaj to! Kiedy zdziwiony mężczyzna pyta co, w odpowiedzi słyszy: G*wno! Wystraszony zbiera kupę w garść i czym prędzej znika.

- Na białej koszulce dziewczyny jest natomiast wysmarowany czarnymi tłustymi literami skrót HWDP, który, co tu dużo mówić, u większości młodych ludzi jednoznacznie się kojarzy z obraźliwym w stosunku do policji hasłem - mówi Milewski. - Obawiam się, że część młodzieży może przewrotnie zinterpretować ten spot i wypaczyć intencje autora, a to nie przysporzy nam szacunku ani sojuszników.

Policjant - zawód podwyższonego ryzyka

Młodszy aspirant Grzegorz Płatek, dzielnicowy ze Strzelec Opolskich, w służbie jest osiem lat. Przez ten okres podnoszono na niego rękę już 21 razy! Pan Grzegorz założył sobie nawet specjalną teczkę, w której dokumentuje wszystkie incydenty.

- Często słyszę, że nasza praca jest łatwa, lekka i przyjemna. Przejedziemy się radiowozem po mieście, wypiszemy mandat i tyle - uśmiecha się Grzegorz Płatek. - Wtedy wyciągam moją teczkę i pokazuję, jak jest na prawdę.

Ostatni raz na Grzegorza Płatka rękę podniesiono dwa tygodnie temu. Strzelecki dyżurny otrzymał informację o domowej awanturze. 42-letni Adam Z. wdarł się do mieszkania swojej byłej konkubiny i groził jej oraz dzieciom, że ich pozabija. Na miejsce przyjechał właśnie pan Grzegorz.

- Zacząłem wyjaśniać sprawę, kiedy dostałem cios w krocze - mówi policjant. - Wyciągnąłem więc kajdanki i przykułem tego człowieka do siebie.

Wtedy 42-latek rzucił się na policjanta. Obaj upadli na chodnik. Bandyta zaczął przyduszać interweniującego dzielnicowego. Wtedy z pomocą przyszli mu dwaj bracia - Łukasz i Sebastian Szczepanikowie. Odciągnęli napastnika, a zaatakowany policjant wezwał posiłki. Na komendzie policjanci przebadali Adama Z. alkomatem. Miał 0,7 promila w wydychanym powietrzu.

Grzegorz Płatek nie zapomni też innej interwencji. We wrześniu 2008 razem z kolegą pojechali zatrzymać człowieka, który okradł salon kosmetyczny w Strzelcach Opolskich. Oprócz poszukiwanego w melinie było jeszcze czterech innych mężczyzn. Wszyscy siedzieli i pili alkohol. Gdy policjanci chcieli założyć bandycie kajdanki, jego kompani rzucili się na nich. Doszło do regularnej bójki. Grzegorz Płatek miał wstrząs mózgu, jego kolega złamany nos i stłuczenia twarzy. Jednak napastnicy zostali zatrzymani.

Nielekko jest też w drogówce. W czerwcu 2000 roku 25-letni Sebastian K., posiadający polskie i niemieckie obywatelstwo, w rejonie Goświnowic pod Nysą wyprzedzał na skrzyżowaniu swoją srebrną mazdą autobus. Nie wiedział jednak, że za nim jedzie radiowóz i nagrywa niebezpieczny manewr. Kiedy policjant poprosił o dokumenty i poinformował, że za wykroczenie daje mu stuzłotowy mandat, Sebastian K. powiedział, że w Polsce mandatów płacić nie będzie i bez uprzedzenia rzucił się na mundurowego z pięściami. Kiedy policjant leżał na ziemi, Sebastian K. zerwał z munduru metalową odznakę i zaczął nią bić funkcjonariusza po twarzy i szyi. Potem przyduszał go gałęzią. W tym czasie ojciec napastnika - Joachim - szarpał się z policjantami, którzy chcieli pomóc swojemu koledze. Po tym zdarzeniu jeden z mundurowych miał rany szarpane policzków, małżowiny usznej oraz szyi.

Prawo nie pomaga

Zdaniem policjantów, napaści byłoby mniej, gdyby lepiej chroniły ich przepisy.

- Jesteśmy skrupulatnie rozliczani z każdego użycia broni, więc sięgamy po nią niezwykle rzadko - przyznają w anonimowych rozmowach. Dlatego policjanci wolą użyć pałki czy gazu łzawiącego. Ale nie w każdej sytuacji jest to możliwe.

- Ja nie mogłem sięgnąć po pałkę czy gaz, bo zakułem tego gościa już w kajdanki, a prawo zabrania jednoczesnego używania dwóch środków przymusu bezpośredniego, nie mówiąc już o broni - mówi Grzegorz Płatek. - Potem jeszcze musiałbym chodzić i tłumaczyć się przed prokuratorem, że nie przekroczyłem uprawnień.

Głośnym echem odbiła się ostatnio sprawa Jakuba Dziuby i Sebastiana Zająca, dwóch byłych już policjantów z Kędzierzyna-Koźla. 7 lipca Sąd Okręgowy w Opolu skazał ich na 7 i 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata za przekroczenie uprawnień podczas interwencji w Koźlu-Porcie, cieszącej się złą sławą dzielnicy miasta. Według prokuratury, w sierpniu 2006 roku bezprawnie zatrzymali i wylegitymowali Dariusza M., a następnie wywieźli go do lasu, użyli wobec niego gazu łzawiącego i kazali mu klęczeć. Z kolei policjanci utrzymują, że Dariusz M. (znany w mieście chuligan, notowany wcześniej za wiele przestępstw) po pijanemu zaczepiał ich, a potem nie chciał się dać wylegitymować.
- Po szarpaninie, jaką sprowokował, odjechaliśmy z nim w ustronne miejsce, ale nie poniżaliśmy go - tłumaczyli przed sądem oskarżeni funkcjonariusze. - Nie pojechaliśmy z nim na komendę, bo błagał nas o to i przekonywał, że może przez to stracić pracę.
Sąd nie uwierzył jednak w ich wersje.

- Zgoda. Policjanci to nie są święte krowy czy ludzie nietykalni - mówi nadinspektor Bogdan Klimek. - Jeśli popełnili przestępstwo i są na to niepodważalne dowody, to powinni zostać ukarani, a mi nawet powieka nie drgnie, kiedy będę wyrzucał takich ludzi ze służby. Ale nie mogę pogodzić się z tym, że sąd daje wiarę osobie wielokrotnie karanej, a nie stróżom prawa, których wina moim zdaniem była wątpliwa.

W obronę byłych policjantów zaangażowało się społeczeństwo Kędzierzyna-Koźla, miejscowe władze oraz policjanci i inne służby mundurowe z całej Polski.
Zbierane są podpisy pod listem do prezydenta o ich ułaskawienie. W samym Opolu podpisało się pod nim stu funkcjonariuszy na czele z komendantem wojewódzkim Bogdanem Klimkiem i jego zastępcami. Z kolei znany warszawski adwokat, prof. Piotr Kruszyński, przygotowuje wniosek o kasację.

Sądy czasami zaskakują

W środowisku policyjnym zawrzało po ostatnich wydarzeniach w Bydgoszczy. 8 lipca wracająca z pracy autobusem policjantka zwróciła uwagę czwórce agresywnych wyrostków, którzy zaczepiali pasażerów i głośno się zachowywali. Na dzień dobry oblana została piwem i zwyzywana. Jeszcze w autobusie zadzwoniła do dyżurnego policjanta po posiłki. Wysiadła na kolejnym przystanku razem z chuliganami. Nie pomogło nawet pokazanie policyjnej legitymacji. To jeszcze bardziej rozjuszyło bandziorów. Jeden z nich uderzył kobietę butelką w głowę. Cała czwórka została złapana, a prokuratura wystąpiła do sądu o tymczasowy areszt. Nic z tego. Najbardziej agresywny 21-latek, który uderzył butelką w głowę policjantkę, dostał zaledwie dozór policyjny. Musi 4 razy w tygodniu zgłaszać się na komendę. Jego kolega, 18-latek, który obrzucał kobietę wulgaryzmami, z zarzutem o zniesławienie, chce dobrowolnie poddać się karze. Wszystko wskazuje na to, że dostanie wyrok w zawieszeniu. Pozostali dwaj młodzi chuligani zostali po przesłuchaniu zwolnieni.

- To skandal, skandal i jeszcze raz skandal - mówi jeden z opolskich policjantów. - Wiem o wyświechtanej formułce, że wyroków sądów się nie komentuje, ale szlag mnie trafia, jak puszczają wolno ludzi, którzy atakują mundurowych. Czy naprawdę musi dojść do takiej tragedii jak w Warszawie, kiedy bandyci na oczach pasażerów tramwaju zabili policjanta, by sądy zaczęły wtrącać ich do więzienia?

Prokuratura złożyła zażalenia na decyzję Sądu Rejonowego w Bydgoszczy jednak zostanie ono rozpatrzone za... miesiąc. Do tej pory chuligani będą na wolności, a uderzona policjantka jest natomiast na zwolnieniu lekarskim. Zajściem w Bydgoszczy zainteresował się minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, zapowiedział, że osobiście przyjrzy się sprawie.

A jakie wyroki zapadają wobec ludzi podnoszących rękę na policjanta? Sebastian K., który rzucił się na funkcjonariusza drogówki w podnyskich Goświnowicach, usłyszał wyrok 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Jego ojciec musiał zapłacić grzywnę. Natomiast Sąd Rejonowy w Strzelcach Opolskich skazał trzech mężczyzn, którzy rzucili się i pobili policjantów chcących zatrzymać ich kompana, na dziesięć miesięcy więzienia. Jednego uniewinnił.

- Proszę mi wierzyć, nasi ludzie nie boją się bandytów, ale muszą mieć pewność, że stoją za nimi prawo, prokuratura i sądy oraz społeczeństwo - kończy Bogdan Klimek, komendant wojewódzki policji w Opolu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska