Komentarz
Z Polakiem byłaby afera
Mam wrażenie, że gdyby podobna przygoda przytrafiła się jakiemuś wysoko postawionemu Polakowi, na bank (sic!) byłaby z tego afera. Tymczasem nikt nie poczuwa się do winy, a przeprosin Bułgar musi dochodzić w sądzie, czego z całego serca mu współczuję.
Współczuję mu także aresztu, przesłuchań i całej tragikomedii w nyskim banku.
Najbardziej chyba jednak żal mi go ze względu na śniadą cerę i obcy akcent, które to cechy - co tu dużo kryć - w "dzisiejszych czasach" są mało trendy, o czym właśnie miał okazję się przekonać. Chyba przestanę chodzić do solarium...
Klaudia Bochenek
Przypomnijmy: Demir Ivanow, obywatel Bułgarii, od siedmiu lat mieszkający w Kudowie Zdroju, 12 marca przyjechał z żoną do Nysy, by wpłacić 56 tysięcy dolarów na konto założone kilka dni wcześniej w Banku Śląskim. Spora część banknotów, bo aż 13 tysięcy dolarów, wydała się kasjerce podejrzana, więc zawiadomiła swoich zwierzchników, a ci wezwali policję.
Mężczyznę przesłuchano i postawiono przed sądem, który osadził go w prudnickim areszcie. Neli Ivanow, żonę Bułgara, zwolniono za kaucją tylko dlatego, że ma małe dzieci. Zastosowano wobec niej dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. - Jeszcze nigdy nas tak nie potraktowano, odkąd jesteśmy w Polsce - powiedziała zaraz po incydencie w rozmowie telefonicznej z dziennikarzami.
Bułgar siedział za kratkami trzy dni. Po tym czasie eksperci z Narodowego Banku Polskiego w Warszawie doszli do wniosku, że dolary były prawdziwe.
- Jak można było się aż tak pomylić - zastanawiał się prokurator rejonowy w Nysie Jarosław Rybczyński. - Przecież banki chyba szkolą swoich pracowników...
Beata Kruczek z biura prasowego ING Bank Śląski, zapewnia, że bankowcy są szkoleni z rozpoznawania walut: - Ale nawet oczywiste sytuacje czasem budzą wątpliwości - tłumaczy. - Takie pomyłki zdarzają się nam, chociaż niezbyt często.
Beata Kruczek jest zdania, że kwestionując podejrzane banknoty, kasjerka zachowała się bardzo przytomnie. Zwłaszcza że - jak mówi - pieniądze były nowe i było ich bardzo dużo. - W dzisiejszych czasach musimy być szczególnie czujni - stwierdziła.
Bank nie zamierza karać swojego pracownika. Co więcej - nie wyklucza nagrody. Przedstawiciele banku wprawdzie wyrazili ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji, jednak na tym się skończyło. Ale nie dla Bułgara, który po odzyskaniu pieniędzy raz jeszcze próbował je ulokować w "zaprzyjaźnionym" już banku.
Pracownicy znowu nie chcieli przyjąć banknotów, mimo iż przeszły one ekspertyzę w Narodowym Banku Polskim. Dopiero po 3 godzinach negocjacji wpłacono je na konto.
Ponieważ Bank Śląski nie poczuwa się do winy za odsiadkę Bułgara, pokrzywdzony nie ma co liczyć na przeprosiny z jego strony ani tym bardziej rekompensatę szkód moralnych. Przeszło tydzień adwokat obcokrajowca pertraktował z bankiem w sprawie odszkodowania. Teraz zapowiada, że wystąpi do sądu.
- Wysłałem do banku żądanie przeprosin dla mojego klienta oraz rekompensaty za szkody moralne i straty gospodarcze - mówi Leszek Kobyliński, pełnomocnik Demira i Neli Ivanow. - W czasie, gdy pan Demir siedział w więzieniu, miał umówione spotkanie w Tadżykistanie, na którym miał podpisać bardzo ważną umowę. Mogły być z tego duże pieniądze.
Na rozpatrzenie wniosku adwokat dał bankowcom trzy dni. Po tym czasie sprawa trafi do sądu. Kilka dni temu Demir Ivanow zlikwidował wszystkie konta w ING BŚ, a pieniądze ulokował w innym banku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?