Baraki cuchnące stęchlizną

Rafał Baran
Lokatorzy 26 kontenerów mieszkalnych ustawionych w Kędzierzynie-Koźlu skarżą się na wszechobecną wilgoć, pleśń i grzyb.

JEDNO PYTANIE DO...
... kapitana Zygfryda Steuera z komendy powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu
- Czy w takich kontenerach można używać piecyków węglowych?
- Każdy budynek, w którym ich się używa, powinien być do tego przystosowany i musi posiadać szereg atestów. Konstruktor już na etapie projektowania zakłada, jakie źródła ciepła będą stosowane, i tych założeń należy się trzymać. W przypadku baraków na osiedlu Blachownia stosowanie pieców może być bardzo niebezpieczne. Domki te są wykonane z łatwo palnych materiałów. Ponadto styropian, którego użyto do ocieplenia, w trakcie palenia topi się, wydzielając przy tym silnie trujące substancje.

Baraki zostały ustawione na kędzierzyńskim osiedlu Blachownia zaraz po powodzi w 1997 roku. Było to osiedle dla osób, którym wielka woda zabrała cały dobytek.
- Przed powodzią mieszkałam w Koźlu na Piastowskiej, a później przeprowadziliśmy się tutaj - mówi Małgorzata Zagórska. - Dobrze było tylko latem 98 roku. Jednak kiedy przyszła pierwsza zima, zaczęły się nasze problemy - wspomina.

W mieszkaniach pojawiła się wilgoć, zaczęły gnić podłogi i meble. Od tamtej pory lokatorzy kontenerów nie mogą wysuszyć swoich mieszkań. Nawet latem w pokojach jest wyczuwalny zapach stęchlizny.
- Nie ma się jednak czemu dziwić - dodaje Stanisław Dąbrowski, który od czasu powodzi mieszka na terenie Blachowni. - Ściany są wykonane z płyt kartonowo-gipsowych, które są okryte folią i cienką warstwą styropianu. Na to z zewnątrz ułożono panele. I jak taka ściana ma oddychać, a w środku ma być ciepło? - zastanawia się głośno.
Zdaniem Bogdana Cieślika, dyrektora Miejskiego Zarządu Budynków Komunalnych w Kędzierzynie-Koźlu, odpowiedzialni za taki stan kontenerów są sami mieszkańcy.
- Takie mieszkanie trzeba ogrzewać - mówi krótko.
Niektórych mieszkańców jednak nie stać na to, by używać elektrycznych grzejników, które standardowo były tam montowane. Małgorzata Zagórska swoje zdemontowała i zainstalowała w jednym z pomieszczeń piec węglowy. Komin wyprowadziła na zewnątrz przez otwór zrobiony w suficie.

- Wiem, że to niebezpieczne i niezgodne z przepisami. Co nam jednak pozostaje? Przecież musimy się jakoś zagrzać - mówi.
Problemy z osiągnięciem odpowiednio wysokiej temperatury wewnątrz były podczas ostatnich tygodni. Kiedy mrozy na dworze sięgały 20 stopni Celsjusza, w pomieszczeniach gdzie mieszka pani Małgorzata z rodziną, było zaledwie piętnaście kresek powyżej zera.
- Wszyscy siedzieliśmy w jednym czy dwóch pokojach. W pozostałych na ścianach był szron i lód - opowiada. - Teraz boimy się, że sufit spadnie nam na głowy.

Lokatorzy wilgotnych kontenerów najprawdopodobniej będą przenoszeni do innych lokali. Aktualnie nie ma jednak wystarczającej liczby mieszkań komunalnych, w których mogliby zamieszkać.
- Jeśli sprawa się nie wyjaśni, sprowadzimy do Kędzierzyna-Koźla Elżbietę Jaworowicz ze "Sprawy dla reportera" - kończą mieszkańcy osiedla dla powodzian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska