Barbara Piechaczek: - W spodniach jest wygodniej

fot. Sławomir Draguła
- Takie wykopaliska mówią nam wiele o czasach, z których pochodzą, i ludziach wówczas żyjących - mówi Barbara Piechaczek. - Praca historyka jest naprawdę pasjonująca.
- Takie wykopaliska mówią nam wiele o czasach, z których pochodzą, i ludziach wówczas żyjących - mówi Barbara Piechaczek. - Praca historyka jest naprawdę pasjonująca. fot. Sławomir Draguła
Barbara Piechaczek, historyk sztuki z Głubczyc: - Historia to pasjonująca nauka, która wciąga każdego, bez względu na wiek.

Ma 40 lat. Jej życiową pasją są dzieje Głubczyc i okolic. Od lat bada historię swojej małej ojczyzny. W tym roku została dyrektorem Powiatowego Muzeum Ziemi Głubczyckiej, jest też wykładowcą w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu. Ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Lubelskim i studium nauczycielskie w Raciborzu.

- Historyk kojarzy się raczej z osobą w podeszłym wieku, w grubych okularach, który nosa nie wystawia z opasłych książek. A ja rozmawiam z uśmiechniętą, atrakcyjną blondynką, która w ogóle nie przypomina moich nauczycielek tego przedmiotu.
- Historia to pasjonująca nauka, która wciąga każdego, bez względu na wiek. Odkrywanie kolejnych jej tajemnic daje ogromną satysfakcję. To jak praca detektywa. Trzeba poszperać w przeszłości, sprawdzić każdą hipotezę i udowodnić ją. Muszę też potrafić odczytać zaszyfrowaną wiadomość w kamieniu, one mają naprawdę wiele do powiedzenia. Jeśli do tego dochodzą wspaniałe dzieła sztuki, z którymi może obcować historyk sztuki, to nie ma nic fajniejszego.
- A z jakimi dziełami sztuki czy zabytkami może obcować historyk w Głubczycach?
- Wbrew pozorom jest ich tu cała masa. Mamy jeden z największych i najstarszych kościołów gotyckich w Polsce. Pierwsze wzmianki o jego proboszczu pochodzą z 1259 roku, więc sama budowla jest na pewno jeszcze starsza. Cała Opolszczyzna podziwia średniowieczne mury obronne w Paczkowie, nazywane polskim Carcassonne, a mało kto wie, że w Głubczycach mamy jeszcze większe fortyfikacje pochodzące z XIII wieku. Możemy pochwalić się też basztami, wybudowanymi na planie ostrołuku, jedynymi tego typu budowlami w Polsce. Nie można nie wspomnieć przy tej okazji o wspaniałym klasztorze Franciszkanów z XVIII wieku czy przepięknej barokowej kolumnie maryjnej, stojącej w Rynku. W okolicy miasta też nie brakuje zabytków. Kościoły wybudował tu zakon joannitów. Rycerze maltańscy postawili też zamek w Grobnikach, który był jedną z największych komturii joannickich na ziemiach polskich. To przecież u nas archeolodzy znaleźli w ubiegłym roku wielki skarb Celtów. Składają się na niego złote monety, brązowe figurki, biżuteria. Mieszkańcy Głubczyc powinni być też dumni z ratusza, który po ponad 60 latach udało się odbudować z wojennych zgliszczy.
- Niektórzy mówią, że lepiej te pieniądze było przeznaczyć na inne, ważniejsze cele.
- A jakie to są ważniejsze cele? Przez ponad 60 lat na rynku stały zgliszcza, które przed 1945 roku były przepiękną budowlą. Przez te wszystkie lata musieliśmy patrzeć na symbol upadku człowieka, bo tym była właśnie wojna. Teraz ratusz odzyskał dawny blask, stał się też symbolem wielkości człowieka. Cieszmy się nim, a nie narzekajmy.

- Historykowi wygodniej jest w spodniach czy w spódnicy?
- Pije pan do mnie, bo często chodzę w spodniach? Proszę włożyć spódnicę i spróbować wejść po 180 krętych, kamiennych schodach na wieżę naszego ratusza, w którym mieści się muzeum. To nie jest prosta sprawa, a ja taką trasę muszę pokonać dwa razy dziennie. Bardzo często muszę też wdrapywać się na drabinę. W spodniach jest po prostu wygodniej. W spódnicach wolę po pracy.

- Czyli szpilki, to też nie jest ulubione obuwie historyka?
- Chodzę w szpilkach, nawet wdrapuję się w nich na wspomnianą wieżę. Ale bardzo często pracuję w terenie. Nie wyobraża chyba pan sobie, że po polach, lasach czy łąkach będę latała w balowych bucikach. Tam jest potrzebne solidne obuwie na płaskiej podeszwie.

- Najszczęśliwsza chwila Barbary Piechaczek?
- Było ich sporo, a jedna z nich to odnalezienie i przywiezienie do miasta spisanej w 1421 roku "Księgi praw miejskich Głubczyc". Dzieło zaginęło w czasie ewakuacji miasta przez Niemców w 1945 roku. Odnalazło się w 2002 roku. Było w rękach Barbary Piaseckiej-Johnson, miliarderki i kolekcjonerki dzieł sztuki, która przekazała ją rządowi polskiemu.

- A czy historyk sztuki, któremu sen z oczu spędza kondycja głubczyckich zabytków, ma czas dla siebie, na wizytę u kosmetyczki, fryzjera?
- Zawsze znajdę trochę czasu, by podarować sobie odrobinę luksusu. Spoczynek na fotelu u kosmetyczki czy fryzjera to wspaniała okazja do relaksu. Oprócz tego mam też czas na podróże czy wypad do kina. Całego życia nie mam zamiaru spędzać na badaniu historii.

- Wiem, że ma pani jeszcze jedną, ulubioną formę wypoczynku....
- Akumulatory ładuję, robiąc nalewki z owoców i ziół według staropolskiej receptury. To moja wielka pasja. Wiedzą o tym moi znajomi i jeśli składają mi wizytę, zawsze przynoszą mi nowe przepisy.

- Czego życzyć Barbarze Piechaczek w 2009 roku?
- Żebym wreszcie obroniła pracę doktorską. Już ją napisałam i złożyłam, teraz czekam na wyznaczenie daty obrony. Oczywiście marzy mi się też, żeby w tym roku udało nam się odrestaurować kolejne głubczyckie zabytki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska