Barka. Tu jest ich prawdziwy dom

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Barkowicze stracili w pożarze nie tylko swoje rzeczy, ale przede wszystkim dom. Teraz chcą go odbudować. Potrzebują wsparcia.
Barkowicze stracili w pożarze nie tylko swoje rzeczy, ale przede wszystkim dom. Teraz chcą go odbudować. Potrzebują wsparcia. Radosław Dimitrow
Stracili w pożarze dach nad głową, swoją Barkę, którą sami urządzali przez ostatnich kilka lat. Dlatego tak ważne jest, by teraz nie zostali sami.

Pożar, który wybuchł tydzień temu w Barce pod Strzelcami Opolskimi, to cios dla jej mieszkańców. Dla tutejszych bezdomnych Barka nie jest bowiem kolejną noclegownią, w której zatrzymali się na chwilę, a prawdziwym domem.
- Tworzymy wspólnotę, w której panują zasady podobne jak w rodzinnym domu - tłumaczy ks. Józef Krawiec, założyciel i prowadzący Barkę.
Barkowicze mają przydzielone obowiązki, z których muszą się wywiązywać. Część z nich udziela się w kuchni, zajmuje gospodarstwem albo przy pracach porządkowych. Mieszkańcy z największym stażem pracują na co dzień poza Barką, ale częścią zarobionych pieniędzy dzielą się ze wspólnotą.
Każdy bezdomny, który trafi do Barki, ma szanse wrócić do samodzielnego życia.
Przeczytaj też: Pali się schronisko dla bezdomnych "Barka" [wideo]
Warunkiem jest jednak to, że zawsze będzie się stosował do zasad obowiązujących we wspólnocie.
Tutejszy regulamin kategorycznie zabrania picia alkoholu i brania środków odurzających. Złamanie regulaminu skutkuje wyrzuceniem ze wspólnoty. Barkowicze mają też zapewnioną w domu prywatność, dzięki jednoosobowym pokojom. W każdym jest łóżko, szafka i niewielka szafa. Tam barkowicze trzymają swoje rzeczy.
W domu, który spłonął tydzień temu, na poddaszu było 12 takich pokojów, które zamieszkiwali barkowicze z najdłuższym stażem. - Straciłem wszystkie ubrania, buty, pamiątkowe zdjęcia i medale z zawodów, w których brałem udział - wzdycha Bogdan, jeden z bezdomnych. - Zostało mi tylko tyle rzeczy, ile w czasie pożaru miałem przy sobie, bo z miejsca, gdzie był mój pokój nie zostało nic.
Od środy barkowicze pracują na zgliszczach, usuwają pozostałości po pożarze. Zabezpieczyli też budynek plandeką, by otwarty dach nie moknął w czasie deszczu. Pomagają im więźniowie ze strzeleckich zakładów karnych, ale poza siłą roboczą potrzebna będzie jeszcze gotówka, albo materiały budowlane do odbudowy. Straty szacowane są bowiem aż na 300-400 tys. złotych.
Na szczęście pierwsza pomoc zaczęła już spływać do Barki - wsparcie obiecują samorządy, prywatne firmy, ale także okoliczni mieszkańcy.
Gmina deklaruje, że kupi więźbę dachową na odbudowę dachu, a starostwo zamierza przekazać dotację na odbudowę w wysokości 20 tys. złotych. Ale to może nie wystarczyć, by barkowicze znów mogli zamieszkać w swoim domu.
Osoby prywatne, które chciałyby pomóc, mogą wpłacać dowolne datki na konto Barki o numerze: 56 8907 1089 2002 1000 7211 0001 z dopiskiem "Odbudowa".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska