* Alpat Rumia - AZS Opole 3:2 (16, -23, 11, -23, 13)
AZS: Kowalczyk, Smolarska, Łabuz, Kasaraba, Wojtaś, Gierejkiewicz, Koryzna (libero) - Borgosz, Jonak. Trener Adam Zagożdżon.
Sobotnie spotkanie prowadziła ta sama dwójka arbitrów: Józef Franas i Jarosław Waleriańczyk, którzy wcześniej sędziowali mecz AZS-u w Złotowie. Tam po meczu przepraszali akademiczki za swoją nie najlepszą formę.
- Pierwsze sygnały, że zostaną antybohaterami, dali w trzecim secie - mówi Adam Zagożdżon. - Wówczas zmieniali decyzje miejscowych liniowych na naszą niekorzyść. W tie - breaku, kiedy było 14:13, rywalki zaatakowały w siatkę, a sędziowie nie zareagowali. Wszystko jest na nagrane na kasecie wideo i w poniedziałek składamy protest w Wydziale Sędziowskim Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Poza tym protokół jest tak pokreślony, że woła o pomstę do nieba. Sam jestem sędzią, ale takiego cyrku nie widziałem.
W I secie miejscowe zaskoczyły rywalki silną zagrywką i uzyskały znaczną przewagę. Także w kolejnym odjechały na kilka punktów, ale dobry blok Łabuz i ataki Kasaraby pozwoliły doprowadzić do stanu 20:24. Błędy kosztowały utratę przewagi, jednak ostatecznie akademiczki wygrały. III set miał podobny przebieg jak pierwszy. W kolejnym Alpat wygrywał 4:1, ale sytuacja zmieniła się diametralnie po atakach Borgosz. AZS prowadził 16:12 i dowiózł zaliczkę do końca. W tie - breaku było już 14:10. Trzy akcje pozwoliły doprowadzić do stanu 14:13. Potem sędziowie wydali decyzję, która wywołała rozpacz wśród przyjezdnych.
- Można mieć pretensje o to, że daliśmy się zaskoczyć zagrywką i słabiej przyjmowaliśmy - zakończył Zagożdżon.