Tym razem komitet solidnie przyłożył się do pracy i wymaganą liczbę podpisów zebrał - twierdzi radna Zofia Papis, która, tak jak poprzednio, szefowała komisji weryfikującej zgodność podpisów na listach referendalnych.
Do magistratu wpłynęło tym razem blisko 6 tysięcy podpisów.
Tylu mieszkańców wstępnie opowiedziało się przeciwko sprzedaży działek w nyskim rynku i zabudowaniu tej części miasta. Podobnie jednak jak i za poprzedniej próby doprowadzenia do referendum, tak i tym razem okazało się, że cześć podpisów komisja zakwestionowała:
- Znów są błędy - mówi radna Papis. - Błędne nazwiska, brak imienia, podpisu, nieaktualne adresy, osoby bez prawa wyborczego. Znaleźliśmy również i takie, które mogły być pisane jedną i tą samą ręką...
Na szczęście dla inicjatorów referendum trefnych sygnatur było zaledwie pół tysiąca, w związku z czym nawet po ich odrzuceniu, utrzyma się liczba
niezbędna do przeprowadzenia głosowania.
Protokół sporządzony przez komisję trafi pod obrady radnych na najbliższej sesji 10 lutego. To oni ostatecznie zdecydują, czy będzie w Nysie referendum, czy też nie.
Losy drugiego referendum w sprawie odwołania burmistrza i radnych też zdają się być przesądzone. Rafał Tkacz z opolskiej delegatury Państwowej Komisji Wyborczej zapewnił, że listy z podpisami zostały zweryfikowane i komitet referendalny uzyskał wymaganą do przeprowadzenia głosowania liczbę. - W piątek wyznaczymy termin referendum - zapowiedział.
Aby referendum było ważne musi wziąć w nim udział 11.202 mieszkańców (w przypadku głosowania za odwołaniem rady) lub 9.756 za odwołaniem burmistrza. A żeby było skuteczne, na tak zagłosować musi 50 procent biorących udział, plus jedna osoba więcej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?