Bernard Kus: - Po 20 latach jestem optymistą

Redakcja
-Johann Kroll powiedział wprost, że nie chcemy wyjeżdżać, ale tu być Niemcami - podkreślał Kus.
-Johann Kroll powiedział wprost, że nie chcemy wyjeżdżać, ale tu być Niemcami - podkreślał Kus.
Rozmowa z Bernardem Kusem, członkiem Zarządu Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim

Za kilka dni - 16 lutego - TSKN będzie obchodził 20-lecie istnienia. Jak pan wspomina tamten czas?
- Dla nas, oleśnian, ta historia zaczęła się nawet kilka tygodni wcześniej. I to była bardzo ciekawa historia. Bo z jednej strony był to ruch powstający w konspiracji. Ostrzegano nas, że jesteśmy podglądani, nagrywani itd. A jednocześnie był to ruch masowy. Na spotkania organizującej się mniejszości zjeżdżano tłumnie zewsząd. Wciąż mam w pamięci pierwsze moje spotkanie z udziałem Johanna Krolla. To on otwarcie powiedział, że my nie chcemy stąd wyjeżdżać, tylko zostać tutaj i tutaj mieć swoje prawa. To było coś zupełnie nowego. Johann Kroll mówił też wtedy o tym, co i dziś jest priorytetem mniejszości - że trzeba się uczyć języka i pielęgnować swoją kulturę.

- Co dzisiaj zostało mniejszości z tych lat?
- Wbrew narzekaniom tych, którzy twierdzą, że mniejszość upada i nic już z tego nie będzie, uważam, że zostało nam bardzo wiele. Falę wyjazdów na stałe rzeczywiście udało się powstrzymać. Język niemiecki powszechnie trafił do szkół. Posłużę się przykładem z mojej gminy Radłów. W konkursie “Młodzież recytuje poezję" startuje u nas 40 uczniów. Oni naprawdę dobrze, ze świetną wymową, mówią po niemiecku. Recytują przy tym często utwory naszych śląskich poetów.

- Nic pana w obecnej działalności mniejszości nie niepokoi?
- Brakuje mi trochę konsekwencji w tym co robimy. Nasze dzieci i wnuki powszechnie posługują się językiem niemieckim w szkole. Nikt w tym nie przeszkadza. Na początku było trochę inaczej. Z konieczności uczyli czasem amatorzy i to wywoływało negatywne reakcje. Teraz obserwujemy nowy trend, młodzi już naprawdę ten język znają. Tylko że kiedy te dzieci i wnuki wracają do domu, to często przez jakieś niezrozumiałe zażenowanie nie próbujemy z nimi po niemiecku rozmawiać. Jakbyśmy się krępowali tego, kim jesteśmy. I w tym sensie w mniejszości wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia. Inny aspekt tego samego problemu dotyczy naszych partnerstw komunalnych.

- Praktycznie nie ma samorządu, który nie miałby partnerów w Niemczech, często kilku.
- I to jest niezwykle pozytywne. Tylko czy my tak do końca jesteśmy dla nich Niemcami? Oni tej sfery naszego funkcjonoania na ogół nie eksponują. Mówią o nas raczej: koledzy z Polski.

- Coś gorzko kończymy tę jubileuszową rozmowę...
- Absolutnie nie mam w sobie goryczy ani nie przechowuję w pamięci negatywnych przeżyć. Wolę pamiętać choćby swoje wzruszenie podczas odsłonięcia tablicy ku czci hrabiego Matuschki. Wolę pamiętać zaangażowanie tę sprawę m.in. pana Zbigniewa Figasa. Mamy jako mniejszość przyjaciół, także na zewnątrz, wśród większości, i to jest powód do optymizmu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska