Betlejem, gdzie narodził się Jezus Chrystus. Jakie było kiedyś i jakie jest teraz?

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Łaciński napis otacza srebrną gwiazdę w bazylice Narodzenia w Betlejem. Według tradycji dokładnie tu urodził się Jezus.
Łaciński napis otacza srebrną gwiazdę w bazylice Narodzenia w Betlejem. Według tradycji dokładnie tu urodził się Jezus. Wikipedia
Pielgrzymi z całego świata odwiedzający Betlejem kierują się od stuleci tłumnie do bazyliki Narodzenia Pana Jezusa. Owa bazylika jest najcenniejszym zabytkiem i najważniejszym miejscem w mieście.

Palestyńczycy chętnie podkreślają, że jest to jedyny palestyński obiekt znajdujący się na światowej liście UNESCO. Do świątyni wchodzi się przez bardzo niskie drzwi (około 1,3 metra). To pamiątka po zamurowaniu przed wiekami okazałego wejścia. Wszystko po to, by zapobiec profanowaniu świątyni przez wjeżdżających do środka konno.

- Jej historia sięga piątego wieku i cesarza Justyniana (panował w szóstym wieku - przyp. red.) - opowiada o. Celestyn Paczkowski, franciszkanin rodem ze Śląska Opolskiego, który studiował teologię w Jerozolimie i tam w 1988 roku przyjął święcenia kapłańskie. Przez lata był wykładowcą w seminarium Kustodii Ziemi Świętej oraz Franciszkańskiego Studium Biblijnego w Jerozolimie. Obecnie wykłada na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Pod bazyliką znajduje się Grota Narodzenia i pielgrzymi zwykle nawiedzają to miejsce, gdzie Chrystus przyszedł na świat. Oznaczone jest ono charakterystyczną srebrną gwiazdą o 14 promieniach. Ta liczba ma swoje znaczenie, bo - według zasad starożytnego języka hebrajskiego - liczba 14 zapisana za pomocą liter oznacza równocześnie imię króla Dawida. Ale nawiedzanie tego miejsca zwykle odbywa się w pośpiechu, a żeby przez chwilę tu się pomodlić, trzeba zwykle odczekać w długiej kolejce. Czasem sami przewodnicy zniechęcają do czekania.

Srebrna gwiazda otoczona łacińskim napisem „Tutaj z Maryi Dziewicy narodził się Jezus Chrystus” pochodzi z 1717 roku i znajduje się pod prawosławnym ołtarzem z ikoną. To połączenie chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu jest pamiątką wielowiekowych i - co tu kryć dość gorszących -sporów o prawo własności sanktuarium Narodzenia Chrystusa.

Burmistrz musi być chrześcijaninem

Bazylika jest najstarszym kościołem chrześcijańskim w Ziemi Świętej. Przetrzymała najazd perski z 614 roku, który inne tutejsze budowle chrześcijańskie zrównał z ziemią. Według legendy bazylika ocalała, bo na jej frontonie widnieje mozaika przedstawiająca trzech magów w narodowych strojach. Najeźdźcy rozpoznali w nich swoich rodaków i oszczędzili świątynię.
Obchody Wigilii tradycyjnie rozpoczynają się w Betlejem już przed południem uroczystym wjazdem patriarchy Jerozolimy (obecnie - od 2020 roku, wcześniej był administratorem apostolskim, jest nim franciszkanin o. Pierbattista Pizzaballa, który pełni równocześnie urząd wielkiego przeora Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego). Od grobu Racheli podąża on - w asyście konnej policji - na plac przed bazyliką. Tam witają go notable z burmistrzem Betlejem na czele.

Tradycyjnie, a od 1997 r. także w świetle litery prawa, wprowadzonego przez ówczesnego przywódcę Palestyńczyków Jasera Arafata, burmistrzem i wiceburmistrzem Betlejem musi być chrześcijanin. Gdy jeden jest prawosławny, drugi powinien być katolikiem. Dzieje się tak pomimo, że od dawna wyznawcy Chrystusa są w tym mieście mniejszością wśród muzułmańskiej większości.

Patriarcha tradycyjnie przewodniczy pasterce, ale nie w Grocie Narodzenia (przy tym ołtarzu celebruje się wyłącznie nabożeństwa prawosławne), tylko w sąsiadującym z nią katolickim kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej.

- Przed pasterką w klasztorze według tradycji odbywa się uroczysta kolacja - opowiada o. Paczkowski. - Kiedy Betlejem było jeszcze pod okupacją izraelską, przychodzili na nią przedstawiciele izraelskich władz wojskowych. W późniejszych czasach uczestniczą w niej przedstawiciele Autonomii Palestyńskiej. Dwa razy był na takiej kolacji także Jaser Arafat. Pasterka, poprzedzona modlitwą brewiarzową, gromadziła w kościele i otaczającym ją wirydarzu - przynajmniej przed pandemią - tysiąc, maksimum tysiąc pięćset osób z całego świata. Po pasterce patriarcha z figurką Dzieciątka w rękach schodzi na chwilę modlitwy do Groty Narodzenia. Aż do wczesnych godzin porannych odprawiane są katolickie msze św. przy ołtarzach, w grotach sąsiadujących z Grotą Narodzenia - św. Hieronima, św. Młodzianków, św. Józefa.

Pątnicy odwiedzają nie tylko bazylikę Narodzenia. Wielu pielgrzymów, tak było w Betlejem przed pandemią, nawiedzało także tzw. Grotę Mleczną, według tradycji od kropli mleka Matki Bożej przybrała ona kolor biały (wiele kobiet przychodzi się tu modlić o dar macierzyństwa) i Pole Pasterzy.

Grota Mleczna (pół naturalna, pół sztuczna) jest położona na Pustyni Judzkiej. Od czasów starożytnych jest to chrześcijańskie miejsce pielgrzym¬kowe. Według pobożnej legendy w grocie, odległej od Groty Narodzenia o ok. 200 m w linii prostej Święta Rodzina miała przygotowywać się do wyruszenia do Egiptu. Gdy w pośpiechu Józef ponaglił Maryję, kilka kropel karmiącej miało upaść na skałę, zmieniając ubarwienie całej groty na białe. W 1494 franciszkanom udało się odrestaurować grotę i postawić w środku ołtarz. W XVI wieku część groty się zawaliła podczas trzęsienia ziemi.

Na Pole Pasterzy w noc Bożego Narodzenia i w pierwszy dzień świąt przybywały także grupy pielgrzymów. Jedni uczestniczyli w mszach odprawianych przy ołtarzach - w grotach, pod skałami albo w cieniu drzew, a inni przyjeżdżali w to miejsce, żeby po prostu pośpiewać kolędy.

Pątnicy? Tak, ale nie zagraniczni

Czas przeszły w akapicie powyżej nie jest przypadkowy. Katolicka Agencja Informacyjna cytuje palestyńską minister turystyki. Rula Maajaa przyznaje, że okres odbudowy ruchu turystycznego i pielgrzymkowego może potrwać długo. Przed pandemią około 3,5 mln turystów rocznie odwiedzało Terytoria Palestyńskie i Betlejem, tymczasem od wybuchu kryzysu koronawirusa nie pojawił się tam żaden zagraniczny turysta. Pierwsze grupy zaczęły powracać dopiero w ostatnich tygodniach.

Burmistrz Betlejem Anton Salman, jak i minister Maajaa podkreślają, że Betlejem jest przygotowane na powrót pielgrzymów i turystów. W sektorze hotelarskim i turystycznym przeprowadzono specjalne szkolenia i podjęto środki higieny w celu ochrony gości i mieszkańców przed dalszym rozprzestrzenianiem się wirusa. Przepisy higieniczne będą obowiązywały podczas uroczystości na placu Narodzenia Pańskiego, gdzie wszyscy obecni powinni mieć maseczki.

Biblijne Betlejem, w czasach, gdy przyszedł tu na świat Pan Jezus, nie było z pewnością wielkim miastem. Bibliści szacują, że zajmowało powierzchnię nie większą niż 1-1,5 hektara i mieszkało w nim kilkaset osób. Położone blisko Jerozolimy - 8-9 kilometrów - leżało na szlaku kupieckim wiodącym do Egiptu. Nie jest metropolią i dzisiaj. Liczy około 30 tysięcy mieszkańców.

Nazwa Betlejem nawiązuje do hebrajskiego Beth-lahem i oznacza Dom Chleba. W Piśmie Świętym pojawia się nie tylko w kontekście Pana Jezusa. U bram miasta umarła i została pochowana Rachela, ukochana żona patriarchy Jakuba. W Betlejem prorok Samuel namaścił Dawida na króla. Najmłodszy syn Jessego miał się tu także urodzić. Ze względu na pochodzenie z rodu Dawida św. Józef z Maryją oczekującą dziecka udają się na spis ludności właśnie do Betlejem oddalonego o około 150 km od Nazaretu. Z nazwy Dom Chleba nie należy wnioskować, że miejscowość była spichlerzem Jerozolimy (choć jej mieszkańcy z pewnością byli rolnikami uprawiającymi zboża, oliwki i winorośle).

To miejsce znane było raczej z obecności pasterzy hodujących stada zwierząt niezbędnych do składania ofiar w jerozolimskiej świątyni (to im aniołowie ogłosili „chwałę na wysokości Bogu i pokój ludziom dobrej woli”). Początek osadnictwu w tym miejscu - już kilka tysięcy lat przed Chrystusem - dało właśnie Pole Pasterzy. Dopiero z czasem osada przeniosła się na pobliskie wzgórze, gdzie łatwiej było się bronić. Prawdopodobnie już w czasach króla Dawida miasto zostało otoczone murem.
Od tamtych czasów świat zmienił się całkowicie, a władztwo w Betlejem odmieniało wielokrotnie (po 1948 roku miasto należało do Jordanii, od lat 60. do Izraela, a od połowy lat 90. do Palestyńczyków). Od północy i zachodu otacza je mur. Wysoki miejscami na osiem metrów i liczący osiem kilometrów długości (cały mur budowany przez Izrael ma długość ponad 700 km).

Szczególnie trudne życie w Betlejem zaczęło się od września 2000 roku, czyli od wybuchu tzw. drugiej intifady, palestyńskiego powstania.

Od tego czasu pątnicy do bazyliki Narodzenia byli zmuszeni jeździć okrężną drogą. Wjazd przy tzw. Grobie Racheli, na rogatkach miasta został zamknięty. Po przekroczeniu punktu kontrolnego trzeba przejechać przez chrześcijańską dzielnicę mieszkalną i dopiero z niej można wjechać na drogę do bazyliki. Autokary zatrzymują się zwykle na podziemnym parkingu zbudowanym w ramach przygotowań do jubileuszowego roku 2000.

Z miasta niełatwo też, odkąd znajduje się ono za murem - wyjechać. Jerozolima, w której można by znaleźć dobrą szkołę lub pracę i perspektywy życiowe albo zwyczajnie mieszkają w niej rodzice, jest oddalona raptem o 8-9 kilometrów. Ale żeby się do niej udać, trzeba mieć paszport, a jego uzyskanie wymaga zgody dwóch izraelskich ministerstw - spraw wewnętrznych i obrony. Jeśli ktoś w wieku 8 lat rzucił kamieniem w izraelski czołg, został złapany i odnotowany, zazwyczaj ma szlaban na wyjazd.

O wyjątki bardzo trudno. Nawet karetka z Betlejem nie dojedzie do szpitala w Jerozolimie, jeśli chory nie ma paszportu. Wielu młodych chrześcijan z Betlejem nigdy w życiu nie było w odległej o zaledwie kilka kilometrów bazylice Grobu Pańskiego, bo ona jest w Jerozolimie, za murem.

Chrześcijanie emigrują

Mur jest dla Palestyńczyków uciążliwy nie tylko praktycznie, ale i symbolicznie.

- Betlejem jest miastem okupowanym, znajdującym się tuż obok zbudowanego przez Izrael muru - mówił obejmując urząd urzędujący burmistrz. - Izraelska okupacja musi się skończyć. Betlejem powinno być miastem otwartym dla wszystkich, z całego świata, ze wszystkich religii. Dość już punktów kontrolnych i muru, który je otacza.

Mimo niesprzyjających warunków mieszkańcy Betlejem i władze miasta robiły przez lata wiele, by przyciągnąć turystów i pątników, zwłaszcza w okresie świąt, choć mówi się, że w Betlejem Boże Narodzenie trwa cały rok. Ale zarówno oddzielenie murem, jak i pandemia robią swoje.

W mieście od lat jest bardzo wysokie bezrobocie. Część mieszkańców zatrudnia się przy obsłudze turystów i przy wyrobie dewocjonaliów i pamiątek. Ale Betlejem nie jest miastem wielkich perspektyw. Efektem tego jest emigracja. W miejsce wyjeżdżających - najczęściej do krewnych w USA, Kanadzie czy Europie zachodniej - chrześcijan do Betlejem przybywają muzułmanie. Wykupują także coraz więcej domów w wioskach wokół Betlejem. Przed 1948 rokiem 20 procent mieszkańców Betlejem stanowili muzułmanie, a chrześcijan było 80 proc. Z czasem te proporcje się odwróciły. Dziś chrześcijanie stanowią już tylko 10 procent mieszkańców aglomeracji Betlejem. Przy czym pamiętać trzeba, że i chrześcijanie, i muzułmanie są zazwyczaj Arabami.

Do mieszkańców Betlejem z czasów Pana Jezusa przylgnęła zła sława tych, którzy nie przyjęli Mesjasza i Jego Matki, „bo nie było dla nich miejsca w gospodzie”. Aż tak źle pewnie nie było. Dla przybywającej na spis Świętej Rodziny z pewnością znalazłoby się miejsce do spania, w ostateczności na płaskim dachu któregoś z domostw. W zatłoczonym Betlejem mogło co najwyżej zabraknąć intymnego miejsca dla rodzącej kobiety. I pewnie dlatego Józef poprowadził Marię do jednej z wielu pobliskich grot. Właśnie ona stała się Grotą Narodzenia.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska