Bez logistyków ciężko na misji

Magdalena Pilor
- Ludzie z NSE (Narodowy Element Wsparcia) nic nie robią - można usłyszeć od niektórych żołnierzy. Jednak bez logistyków nie mieliby mundurów, broni, czy rosomaków. To oni zajmują się zaopatrzeniem całego polskiego kontyngentu w Afganistanie.

Jest ich około 80. Większość to żołnierze 10 Opolskiej Brygady Logistycznej. Wystarczy wejść na chwilę do dowódcy NSE, a widać ile jest pracy. Co chwilę dzwoni telefon lub przychodzi ktoś z kwitem z zapotrzebowaniem na dana rzecz.

- Tylko dziś musiałem odpowiedzieć na kilkaset pism - mówi major Jacek Kunysz, dowódca NSE. - Często pracujemy nawet do północy, ale tu nie liczy się czasu. Jeżeli przychodzi transport jest się tak długo na służbie, aż się go nie rozładuje.

Logistycy stacjonują nie tylko w bazie Ghazni, ale także w innych m.in. w Bagram. To tam trafia całe mienie jakie przyleciało z kraju. Następnie najczęściej śmigłowcami zostaje przewożone do Ghazni.

- W Afganistanie zorganizowanie transportu kołowego nie jest łatwe - tłumaczy major Kunysz. - Jest mniej sprzętu,a więc dłużej się czeka. Są także trudniejsze warunki do przejazdu konwoju. Problemem jest choćby ukształtowanie terenu. Odległość z Bagram to niecałe 160 kilometrów, a konwój tę trasę potrzebuje nawet 10 godzin. Dlatego przy pilnych transportach, a takich jest tu najwięcej, korzystamy ze śmigieł.
Już na płycie "helipadu" czyli lądowiska dla śmigłowców cały transport przejmują logistycy. - Zdarzają się dni, że w ciągu godziny jest siedem śmigłowców, na cały dzień to nawet może ich by 40 - mówi Michał Kaczmarek z Opola, który pracuje na amerykański "helipadze" z drugim opolskim żołnierzem.

Śmigłowce przylatują przez całą dobę. Najgorzej jest w nocy. Baza jest zaciemniona, a maszynę trzeba rozładować i załadować. - Oni maja noktowizory, a więc nie ma mowy o jakimkolwiek światłe, bo oślepia. Pracujemy na laitstikach, czyli łamanych świetlikach - tłumaczy Kaczmarek. - Tu liczy się każdy milimetr, aby wózkiem widłowym nie uszkodzić śmigłowca. Ładujemy na znaki pilota.

Potem wszytko trafia do ponad 400 kontenerów, które znajdują się na terenie bazy w Gazni. - Jest nich dżem, mydło i powidło, a poważnie dosłownie wszystko - mówi major Kunysz. - Od zapasów żywności, poprzez sprzed służby zdrowia, wszelakiej maści medykamenty, części zamienne do śmigłowców, transporterów opancerzonych, na łóżkach, piecykach grzecznych i wyposażeniu indywidualnym czyli m.in. Mundurach kończąc.

Magazynierzy są podzieleni. Każdy ma swoją działkę za którą odpowiada. Tak jak dwójka logistyków, którzy stacjonują w Sharanie. - To nasze przerzutowe stanowisko, większość lotów odbywa się przez tą bazę - mówi major. - Żartujemy, że to stanowiska dla Robinsona Crusoe i jego Piętaszka, w końcu to jednymi Polacy w tej bazie.

Najwięcej logistyków jest w Ghazni. To do nich przychodzą żołnierze z przeróżnymi potrzebami. Przez papier do drukarek, po telewizory, łóżka, wieszak i zamki do kampów. - Zachcianki to najczęściej mają żołnierze, którzy są po raz pierwszy na misji - mówi major Kunysz. - Jest to na przykład mięso na święta.

Do logistyków należy także zaopatrywanie baz, w których są polscy kucharze. Dlatego też w Ghazni, oprócz magazynów ze sprzętem są chłodnie - Zajmujemy się też świątecznymi potrawami - dodaje sierżant sztabowy Grzegorz Danowski z opolskiej jednostki. - Pojawiają się wtedy wędliny, ryba, czy pierogi, czyli polska wigilia.

Którykolwiek żołnierzy zrobi już swoje najczęściej pomaga kolegom, którzy maja więcej pracy. - Tego u nas nie brakuje - podsumowuje major Kunysz.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska