MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bez pociągów daleko nie zajedziemy

Witold Żurawicki
Ten przystanek to dla wioski okno na świat - mówią Mieczysław Bujak (z lewej) i Jan Lach.
Ten przystanek to dla wioski okno na świat - mówią Mieczysław Bujak (z lewej) i Jan Lach.
Dwa dni temu PKP zlikwidowały kolejne dwa pociągi przejeżdżające przez wieś. Ludziom coraz trudniej dojechać do pracy czy szkoły.

Jaworzno to spora wioska w gminie Rudniki, liczy ponad tysiąc mieszkańców. Ciągnie się praktycznie wzdłuż jednej drogi - trasy 42 łączącej Górny Śląsk z Dolnym oraz Wielkopolską. Leży na granicy województw: opolskiego, łódzkiego i śląskiego.
- Wzdłuż tej drogi w niemal co drugiej chałupie mieszkają ludzie, którzy pracowali lub nadal pracują na kolei - mówi sołtys Zdzisława Pawlaczyk. Jej mąż, Marek, od 8 lat także pracuje na kolei w Tarnowskich Górach, gdzie dojeżdża oczywiście pociągiem. Wprawdzie Pawlaczykowie mają gospodarstwo rolne, w tym hodowlę trzody, to jednak z samej roli wyżyć się dzisiaj nie da.
- Jak w Jaworznie zlikwidują stację, z robotą będzie krucho - przyznaje pan Marek.
- Znaczna część mieszkańców Jaworzna i okolic to rolnicy dorabiający na kolei. Po prostu dwuzawodowcy - podkreśla pani sołtys.

Lachowie mieszkają przy głównej drodze - jakieś 50 metrów od przystanku kolejowego. Syn Jarosław prowadzi na nim ajencję kasy biletowej. Wcześniej w kasie w Jaworznie, a potem w Krzepicach pracowała jego matka Krystyna.
- Dla wielu rodzin podobnych do nas kolej to całe życie - podkreśla Krystyna Lach.
Jan Lach od kilku lat jest na rencie, na kolei przepracował 25 lat. Był instruktorem, kontrolerem, zawiadowcą, drużynowym.
- Przeszedłem niemal wszystkie szczeble kariery - uśmiecha się pan Jan. - Gdyby zlikwidowali naszą linię, zostaniemy odcięci od świata. W wielkich miastach, gdzie podejmują decyzje o likwidacji pociągów, nie zdają sobie sprawy, czym jest kolej dla takich miejscowości jak Jaworzno.

Lach wylicza: w ostatnich latach zlikwidowano 6 pociągów, dwa dni temu dwa kolejne: o 7.19 i 13.10.
- Zostało jeszcze osiem par, bo dwa o tej samej porze mijają się u nas, ale ciągle słyszymy o planach kolejnych likwidacji, więc ludzie są w strachu. Tym porannym do szkoły w Wieluniu dojeżdżały dzieci. Teraz, aby dotrzeć do szkoły na ósmą, będą musiały wyjechać już o piątej albo spóźnić się na lekcje - mówi Jan Lach.
Likwidacja tego porannego pociągu dotknie też córkę Lachów - Annę Wolną, która jest nauczycielką w Wieluniu. Od nowego roku szkolnego będzie do pracy jeździła dwoma autobusami z przesiadką.
- Ta komuna to wszystko zrujnuje i zlikwiduje! - denerwuje się emeryt Mieczysław Bujak, który także mieszka przy przystanku kolejowym, a na PKP przepracował 32 lata. Dzisiaj na etacie kolejowym jest jego syn, który ma kłopoty z dojazdem do pracy na Górnym Śląsku i z kolegami kombinuje, by zacząć dojeżdżać prywatnym samochodem.
Bujak pamięta czasy, gdy był jeszcze małym chłopcem: linię kolejową przez Jaworzno budowali Francuzi. W roku 1945 Niemcy zlikwidowali tak zwaną mijankę, czyli kawałek drugiego toru, dzięki któremu mogły się mijać pociągi jadące w przeciwne strony.

Jeśli zabraknie dróżnika podnoszącego i opuszczającego szlaban, przejazd może być bardzo niebezpieczny.

- Kilka okolicznych wiosek też żyło z kolei - żali się Bujak. - Jak jej zabraknie, to nastanie tutaj okropna bieda. Powiem tylko tyle: z każdego pociągu, jaki zatrzymuje się na naszym przystanku, wysiada około 20 osób, a drugie tyle wsiada.
- Kolej to także nasze okno na świat, gdyż mamy bardzo kiepskie połączenia autobusowe z Olesnem - przesiadka w Rudnikach. Do Opola autobusem w ogóle się nie dojedzie - dodaje sołtys Pawlaczyk.
Mieszkańców wioski bardzo zaniepokoiły słuchy, że w Jaworznie - w ramach oszczędności - PKP ma zamiar zlikwidować posterunek dróżnika. Tory przecinają bardzo ruchliwą szosę.
- Gdy zabraknie dróżnika otwierającego szlaban, na pewno na przejeździe będą wypadki - przewiduje Bujak.
Edward Gładysz, przewodniczący Rady Gminy Rudniki, mówi, że kolej oznaczała awans cywilizacyjny, bo dawała kontakt nie tylko ze Śląskiem i Wielkopolską. Niemal z całą Polską, gdyż niegdyś połączeń kolejowych było znacznie więcej. Przez Jaworzno pociągi przejeżdżały niemal co godzinę.

Pamięta te czasy Elżbieta Baros z biura obsługi rady. - 12 grudnia 1981 roku jechałam do brata do wojska na przysięgę aż do Ustki. W Jaworznie wsiadłam w pociąg jadący wprost do Gdyni.
- Linia elektryfikowana była w latach 80. - podkreśla Gładysz. - Bo ruch na niej był coraz większy. W Janinowie pod Rudnikami rolnicy na stacji gromadzili swoje płody, które wyjeżdżały na Śląsk.
- Bez połączeń kolejowych nasi mieszkańcy będą mieli ogromne kłopoty ze zdobyciem wykształcenia - dodaje Stanisław Belka, dyrektor Biura Obsługi Oświaty Samorządowej w Rudnikach.
Belka jest najlepszym przykładem na to, że PKP ułatwiały awans społeczny. Przez wiele lat wyjeżdżał z Jaworzna o godzinie trzeciej nad ranem i o 9 był już w Krakowie, gdzie studiował. Teraz już takiej możliwości dojazdu nie ma.
- Gdy w latach 60. w jednej z kopalni w Bytomiu doszło do wypadku, zginęło w nim 10 mieszkańców naszej gminy. Pogrzeb zbiorowy zorganizowano w Rudnikach - wspomina Belka.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska