Bez Wałęsy nie ma Polski

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Prof. dr hab. Adam Suchoński, historyk z Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu oraz Uniwersytetu Opolskiego

- Jeszcze kilkanaście lat temu mieszkaniec nawet najbardziej egzotycznej wyspy na Pacyfiku, zapytany o znanych sobie Polaków, wymieniał bez zająknięcia Jana Pawła II, Lecha Wałęsę i Zbigniewa Bońka. Papież umarł pięć lat temu, piłkarza światowej klasy od dawna nie mamy. Został tylko Wałęsa?
- Zdecydowanie został. Lech Wałęsa - mimo 30 lat, jakie upłynęły od rewolucji "Solidarności" - jest obecny w świadomości ludzi na całym świecie, bo jest obecny w podręcznikach historii. O papieżu po jego śmierci pisze się, niestety, coraz mniej. Mam za sobą lekturę podręczników z 72 krajów i zauważyłem, że lider "Solidarności" pojawia się praktycznie wszędzie. W Japonii funkcjonuje 17 równoległych podręczników do historii najnowszej. Wałęsa jest w każdym. Często ma w podręcznikach osobny biogram, a to przywilej tylko największych ludzi na świecie. A co najważniejsze, informacje o Lechu Wałęsie, "Solidarności" i Janie Pawle II, słowem o dekadzie lat 80. XX wieku, to często pierwsze informacje o Polsce. Tak jest w choćby podręczniku tunezyjskim. Uczeń najpierw dowie się, że papież i Wałęsa to Polacy, a dopiero potem, że Polska to taki kraj w Europie Środkowej, który powstał w X wieku, ma za sobą okres rozbiorów, bohaterską walkę podczas II wojny światowej itd.

- W Polsce chętnie oddziela się ostatnio Wałęsę od "Solidarności". Część polityków podkreśla, że to 10 mln członków związku pokojowo obaliło komunizm, a nie Lech Wałęsa. A jak świat to widzi?
- Zupełnie nie bierze takiego rozdzielenia pod uwagę. Jeśli pojawia się informacja o "Solidarności", to zawsze towarzyszy jej przypomnienie, że jej przewodniczącym był Lech Wałęsa. W żadnym podręczniku nie mówi się o "Solidarności" bez Wałęsy. A kiedy pojawiają się razem, zwykle poświęca się im więcej miejsca niż nawet w polskich podręcznikach. Zwykle kilka stron, a czasem - jak w jednym z podręczników amerykańskich - kilkanaście. Te informacje opatrzone są tekstami źródłowymi - wywiadami ze zwolennikami i przeciwnikami Wałęsy, fragmentami statutu "Solidarności" lub tekstem 21 postulatów strajkowych, które u nas zwykle się przemilcza, uważając je za anachroniczne, zbyt zachowawcze - bo nie ma tam wprost żądania odejścia od socjalizmu - i w gospodarce rynkowej nieaktualne.

- Czy Wałęsa może być dla uczniów poza Polską postacią ciekawą?
- Nie tylko może być, ale jest. Szczególnie w Stanach Zjednoczonych. W tamtej kulturze wciąż żywy pozostaje mit kariery od pucybuta do milionera. Lech Wałęsa jest w pewnym sensie uosobieniem tego mitu. Dlatego chętnie podkreśla się ubóstwo domu w małej wiosce, z którego pochodził, jego nikłe wykształcenie w szkole zawodowej, okres życia, w którym był prostym robotnikiem w stoczni. Wszystko po to, by na koniec osobny rozdział poświęcić Pokojowej Nagrodzie Nobla dla niego. Ze wszystkimi szczegółami - noblowskim przemówieniem, okolicznościami, w których nagrodę za męża odebrała Danuta Wałęsowa itd. Wszystko po to, by uczeń dostał jasny przekaz wychowawczy. Nieważne, gdzie i kim się urodziłeś, nieważne, czy jesteś biedny czy bogaty, wszystko jest w twoich rękach i ty też możesz zrobić karierę, nawet uwieńczoną Noblem, jeśli tylko naprawdę się zaangażujesz i to w dobrej sprawie. Tymczasem w podręcznikach polskich zwykle mamy jedno zdanie: Lech Wałęsa otrzymał Nagrodę Nobla.

- Mamy gorsze podręczniki historii niż reszta świata?
- Niestety, tak. U nas ciągle kładzie się nacisk na to, by uczeń zapamiętał datę powstania "Solidarności", datę wyboru Wałęsy na przewodniczącego itd. Na świecie dba się raczej, by młody człowiek nauczył się tego wszystkiego, rozwiązując samodzielnie rozmaite zadania związane z tą tematyką. Mam przed sobą podręcznik irlandzki, gdzie w formie komiksu pojawiają się rysunki siedzących przy jednym stole Lecha Walęsy i generała Jaruzelskiego. W dymkach umieszczono ich rozmaite poglądy, komentowane obok przez postać w muszce - nauczyciela historii. Kolejne rysunki mają już puste dymki. Uczeń sam musi poprowadzić ten dialog i sam go historycznie poprawnie skomentować. Takie zabiegi nie są przypadkowe. To jest wynik bardzo szerokich badań robionych przez Uniwersytet w Hamburgu w całej Unii Europejskiej, wśród ponad 35 tysięcy uczniów. Wynika z nich, że młodzież najbardziej chce się uczyć o ciekawych postaciach.

- I ta metodyka utorowała drogę do wszystkich podręczników świata papieżowi i Wałęsie?
- Z całą pewnością tak. Wcześniejsze dzieje Polski w dużej mierze wiktoryjno-martyrologoczne są dla ucznia zagranicznego odpersonalizowane. Imiona naszych wodzów czy królów mówią im niewiele. Kopernik nie wszędzie jest uważany za Polaka. Polskości Chopina nikt raczej nie kwestionuje, ale jego życie też związane jest w dużej części z Francją. Kościuszko nie bardzo uczniów interesuje - może poza USA - z powodu dystansu czasowego. Zaś papież i Wałęsa są nie tylko wyrazistymi osobowościami. Ich życie i działalność dotyczą czasów stosunkowo nieodległych, skutki ich działań uczeń może wokół siebie obserwować. Młodzież chce i lubi się uczyć o ludziach sukcesu. Lech Wałęsa i Karol Wojtyła takimi ludźmi sukcesu są. Nawet mieszkańcy odległych kontynentów identyfikują się z nimi, bo to z ich imionami wiąże się na świecie wyłom w systemie komunistycznym.

- Na podręcznikowych ilustracjach zwykle występują razem...
- Szczególnie na jednej. Zdjęcie z audiencji Lecha Wałęsy u Jana Pawła II w roku 1981 zostało umieszczone w podręcznikach aż 27 krajów. Obaj są na tej fotografii młodzi, uśmiechnięci, pełni energii. Jak się na tę ilustrację patrzy, widać, co miał na myśli Wałęsa, kiedy mówił, że jeździ do Watykanu ładować akumulatory. Nawet jeśli w podręcznikach umieszcza się inne ilustracje, obaj wielcy Polacy występują razem. Informacjom o zwycięstwie Wałęsy w wyborach prezydenckich towarzyszą ilustracje papieża. Przy opisie zamachu Ali Agcy na Jana Pawła II pojawiają się zdjęcia modlącego się Lecha Wałęsy itd. Są oni nie tylko bohaterami zdjęć, w wielu światowych podręcznikach pokazuje się także ich karykatury.

- Co zazwyczaj przedstawiają?
- To zależy także od kraju, w którym powstały. We Francji, która po rewolucji jest szczególnie przywiązana do świeckości państwa, w jednym z podręczników umieszczono taki rysunek: Przy stole siedzi generał Jaruzelski. Poci się z niepokoju, a przed nim leży tabliczka z napisem negocjacje. Z boku wielką limuzyną nadjeżdża Lech Wałęsa. Kierowcą auta jest biskup w infule na głowie, a przed nią na motocyklach jadą dwaj kolejni biskupi. Z tyłu limuzynę eskortuje dwóch robotników w kombinezonach z kluczami do śrub wystającymi z kieszeni. Uczeń ma odpowiedzieć na pytania związane z ilustracją, by uświadomić sobie, że Wałęsę i "Solidarność" wsparły w zwycięstwie nad komunizmem zarówno robotniczy bunt, jak i autorytet Kościoła. Na tej rycinie papieża nie ma. Pojawia się on wraz z Wałęsą na jednym z najciekawszych rysunków na ich temat - umieszczonym w saksońskim podręczniku do X klasy gimnazjum - stylizowanym na fresk Michała Anioła.

- O którym fresku pan profesor myśli?
- Chyba najbardziej znanym, z Kaplicy Sykstyńskiej zatytułowanym "Stworzenie Adama" albo "Stworzenie świata". Bóg i nagi Adam wyciągają ku sobie dłonie i niemal dotykają się wskazującymi palcami. Na karykaturze w miejscu Boga umieszczono papieża, w miejscu Adama Lecha Wałęsę. Ze szczeliny dzielącej ich palce strzelają błyskawice wprost na działaczy partii komunistycznej ukrywających się pod połatanym parasolem. Uczeń ma za zadanie zinterpretować tę karykaturę ze szczególnym uwzględnieniem tego, na czym polegało w 1989 roku "stworzenie świata" w Europie Środkowej.

- Sądzi pan profesor, że Lech Wałęsa zna tę rycinę?
- Myślę, że nie zna, ale w poniedziałek pozna. Zamierzam mu ją - wraz ze szczegółowym opisem - wręczyć, kiedy przyjedzie do Opola z okazji nadania mu honorowego obywatelstwa. Znając jego poczucie humoru, sądzę, że karykatura mu się spodoba.

- W Polsce Lech Wałęsa jest postacią mocno kontrowersyjną. Dla jednych pozostaje symbolem obalenia komunizmu, dla innych postacią podejrzaną. Dla nich być może był agentem bezpieki, być może to smutni panowie przywieźli go motorówką na strajk i przez żaden mur nie skakał. Czy te polskie spory jakoś do podręczników przenikają?
- Wprost takich informacji w książkach szkolnych nie znajdziemy. Ale kiedy w Polsce następuje natężenie dyskusji i sporów o to, czy Wałęsa był współpracownikiem SB, wiele krajów usuwa go z podręczników. Ale razem z nim znika też z tych książek i świadomości uczniów "Solidarność" i w ogóle Polska. Wydarzenia "jesieni ludów" 1989 roku przenoszą się w tych podręcznikach z Gdańska i Warszawy na plac Wacława w Pradze. Rewolucję "Solidarności" zastępuje "aksamitna rewolucja", a jej symbolem w miejsce Lecha Wałęsy staje się Vaclav Havel. Raz jeszcze powtórzę: w świecie nikt nie oddziela od siebie Wałęsy, papieża i "Solidarności". Jeśli usuwa się jeden z tych elementów, wylatują wszystkie, aż po "okrągły stół" i rząd Tadeusza Mazowieckiego. W najlepszym razie po opisie pokojowej manifestacji w Pradze z okrzykami: "Havel na hrad" następuje jednozdaniowy przypisek w nawiasie, że podobne przemiany zaszły także w Polsce i innych krajach bloku wschodniego.
- Dlaczego autorzy podręczników są tak zachowawczy?
- Bo każdy z nich podpisuje "cyrograf", że treści, które umieszcza w podręczniku, co najmniej przez pięć lat będą aktualne. Jeśli więc nasilają się zarzuty pod adresem Wałęsy, bezpieczniej z niego zrezygnować i skorzystać z przykładu czeskiego. Zwykle jak wrzawa cichnie, Wałęsa do podręcznika wraca, ale niejeden autor zapomina o nim, bo się przyzwyczaił do Havla. Oczywiście nikt nie może ograniczać historykom prawa do badań, także do badań życia Lecha Wałęsy. Nie jestem zwolennikiem wprowadzania dla niego jakiejś ochronnej cenzury. Ale jednocześnie dla dobra Polski, dla podtrzymania w świecie pamięci o tym, co zrobiono u nas w dekadzie lat 80. byłoby lepiej - póki poruszamy się raczej w kręgu podejrzeń, przypuszczeń, nawet zarzutów, ale nie udowodnionych w sposób bezdyskusyjny faktów - na cały świat o tych podejrzeniach nie krzyczeć.

- Na ile podręcznikowe informacje o dekadzie lat 80. Zmieniły obraz Polski w świecie?
- Zdecydowanie. Najpierw dlatego, że na ogół w kontekście tej dekady pisze się o Polsce więcej niż o całych jej poprzednich dziejach. A ponadto rewolucję "Solidarności" pokazuje się na tle naszych XIX-wiecznych powstań. Jeden z angielskich autorów na przykładzie powstania listopadowego udowadniał, że Polacy odważnie się biją, ale z organizacją i mądrością polityczną są trochę na bakier. Ten sam historyk w podręczniku dla starszej klasy chwali Polskę za mądrość polityczną pokazaną w czasie pokojowego przewrotu "Solidarności" i rozmów "okrągłego stołu".

- A jak opisywana jest działalność polityczna Wałęsy - jego prezydentura i jej następstwa?
- Jest bardzo stanowczo oddzielana od działalności związkowej i niepodległościowej. To, co Wałęsa zrobił, stojąc na czele "Solidarności" pokazywane jest jednoznacznie jako coś pozytywnego. Prezydentura oceniana jest dużo bardziej krytycznie. Nie ukrywa się, że rozpętał wojnę na górze, dzieląc bezpowrotnie środowisko "Solidarności", że tym samym na lata utorował drogę do władzy lewicy, wreszcie, że zdarzały mu się obietnice bez pokrycia. Ten wątek świetnie ilustruje karykatura w jednym z gimnazjalnych podręczników niemieckich. Przed prezydentem Wałęsą staje grupa nauczycielek. Każda z nich ma w ręku spore naczynie. My dotrzymałyśmy słowa i napełniliśmy głosami na ciebie urny wyborcze - mówią. Ale teraz ty dotrzymaj słowa i napełnij nasze garnki.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska