Bezdomni zdewastowali spalone mieszkanie

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
- Drzwi do kamienicy zostały z powrotem zabite deskami. Wejście należało dobrze zabezpieczyć. Teraz jest już za późno, bo góra jest splądrowana - mówi Agnieszka Bogusz.
- Drzwi do kamienicy zostały z powrotem zabite deskami. Wejście należało dobrze zabezpieczyć. Teraz jest już za późno, bo góra jest splądrowana - mówi Agnieszka Bogusz. fot. Tomasz Kapica
Lokal Agnieszki Bogusz splądrowali i urządzili w nim ubikację. Do czasu remontu mieli go pilnować miejscy urzędnicy.

- Jako jedyna płaciłam czynsz w tym budynku, a na koniec zostałam pozbawiona wszystkiego - denerwuje się Agnieszka Bogusz. - Z mieszkania komunalnego, które zajmowałam w domu przy Głowackiego, zniknęły kafelki, sprzęt AGD, a nawet kaloryfery. Dosłownie wszystko, co miało jakąkolwiek wartość.

Koszmar pani Agnieszki zaczął się 9 miesięcy temu. Przebywała w tym czasie u męża w Niemczech, a jej mieszkania pilnowała szwagierka. Sąsiad z dołu po pijanemu zaprószył ogień i jego pokój oraz klatka schodowa stanęły w ogniu.

Strażakom udało się w porę ugasić płomienie, ale miejscy urzędnicy, do czasu remontu, nakazali opuścić wszystkie pomieszczenia. Nawet te, które nie uległy zniszczeniu.

- Miał być szybko przeprowadzony i mieliśmy wrócić do siebie - opowiada Agnieszka Bogusz, która wraz z pięcioletnią córeczką mieszka teraz u mamy.
Miejski Zarząd Budynków Komunalnych długo zwlekał z rozpoczęciem prac.
Ale nikomu nie pozwalano tam mieszkać. Drzwi wejściowe do klatki schodowej zostały zabite deskami.
- Ale to była prowizorka, z którą bez problemu poradzili sobie bezdomni i okoliczni pijacy. W opuszczonej kamienicy zrobili noclegownię - opowiada lokatorka.

Do eleganckiego mieszkania pani Agnieszki znieśli kartony i spędzali tam noce. Załatwiali się do wiaderek albo bezpośrednio na podłogę. Przy okazji wynosili wszystko, co miało jakąś wartość.

Kiedy pani Agnieszka zorientowała się, co się dzieje w jej domu, poszła do administracji. Tam urzędnicy tłumaczyli jej, że nie mają teraz czasu się tym zająć.
Przez cały ten czas pani Agnieszka prosiła o przyznanie mieszkania zastępczego. Urzędnicy nie chcieli się na to zgodzić, żądając od niej kolejnych zaświadczeń, między innymi o stanie zdrowia.

- A pijak, który podpalił kamienicę, takie mieszkanie dostał - kręci głową pani Agnieszka. - To nie jest sprawiedliwe.

Prezydent miasta Wiesław Fąfara, który o sprawie dowiedział się w piątek, obiecał się nią zająć i wyjaśnić, dlaczego mieszkanie nie było należycie pilnowane.

Do sprawy wrócimy.

Opinia

Bohdan Cieślik, dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków Komunalnych w Kędzierzynie-Koźlu:
- To fakt, rozpoczęcie remontu przedłużało się, ponieważ cały czas szukałem pieniędzy na to, aby te prace rozpocząć. Ma ruszyć lada chwila, bo pieniędze na ten cel już są. Zabezpieczyliśmy budynek, ale kradzieże i włamania zdarzają się wszędzie i nie zawsze można ich uniknąć. Nie wiem dziś, czy ktoś powinien zapłacić za straty, jakie zostały wyrządzone w mieszkaniu wynajmowanym przez panią Agnieszkę Bogusz. Musimy się temu dokładnie przyjrzeć. Za wcześnie na jakiekolwiek decyzje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska