Bezpieczne gospodarstwo rolne. Kto zwycięży na Opolszczyźnie?

Jolanta Jasińska-Mrukot [email protected] 77 44 32 592
W gospodarstwie każdy sprzęt musi być na swoim miejscu - mówią Elżbieta i Dariusz Kluskowie. (fot. Tomasz Dragan)
W gospodarstwie każdy sprzęt musi być na swoim miejscu - mówią Elżbieta i Dariusz Kluskowie. (fot. Tomasz Dragan)
Jak przekonywać rolników, żeby dbali o bezpieczeństwo w swoich gospodarstwach? Najlepiej organizować konkursy i nagradzać najlepszych.

W ósmej edycji ogólnopolskiego konkursu „Bezpieczne gospodarstwo rolne” wzięły udział dwadzieścia dwa gospodarstwa z Opolszczyzny. Niedługo z trójki finalistów zostanie wyłoniony zwycięzca, który będzie reprezentował nasz region w Warszawie.

Zobacz: Najwięcej wypadków na opolskiej wsi jest podczas żniw

- Niestety, większość ludzi o bezpieczeństwie w gospodarstwie myśli dopiero wtedy, kiedy się coś stanie - mówi Elżbieta Klusek, która wraz z mężem Dariuszem prowadzi gospodarstwo w Pągowie niedaleko Namyslowa. Rok temu zajęli czwarte miejsce w kraju w konkursie „Bezpieczne gospodarstwo rolne”. - Po co czekać na wypadek, kiedy można wcześniej zapobiegać - mówi pani Elżbieta.

W gospodarstwie Klusków panuje modelowy porządek. W warsztacie ład, jak w kuchni pedantycznej gospodyni.

- Rok temu w naszej wsi wybuchł pożar i wtedy można się było przekonać, że w zasadach BHP nic nie jest bez potrzeby i na wyrost - dodaje pani Elżbieta. - Szkoda tylko, że ludzie się uczą po szkodzie.

Gospodarstwo Sylwii i Andrzeja Kubiczków z Prószkowa w 2009 roku znalazło się w czołówce „Bezpiecznych gospodarstw rolnych” w województwie.

- Po co startowaliśmy w tym konkursie? - zastanawia się głośno Sylwia Kubiczek. - Robimy to wyłącznie dla swojego bezpieczeństwa. Kiedy wejdzie do nas inspektor pracy, to pokazuje, co jeszcze dla bezpieczeństwa musimy poprawiać. Nie dyskutujemy, tylko poprawiamy. Ostatnio w parku maszyn.

Zobacz: Najczęściej wypadki dotyczą budowlańców i rolników

Andrzej Kubiczek za radą inspektora zrobił podłoże dla maszyn, żeby każda była stabilna, nie chybotała się. Ale pani Sylwia najbardziej się cieszy z płyt, które są zabezpieczeniem, kiedy wchodzi do kojca dla macior. Prawie wszystkie zabezpieczenia robił jej mąż.

Pana Andrzeja dziwi, iż tak wielu rolników narzeka, że bezpieczeństwo kosztuje.

- Ja wiele zrobiłem sam, oprócz mojej pracy niewiele więcej mnie to kosztowało - podkreśla Kubiczek. - Pewnie, można nic nie robić, tylko z drugiej strony, w razie wypadku, ile się straci na lekarzy? Tego przecież nawet odszkodowanie z KRUS-u nie pokryje.

Pan Andrzej dodaje, że poza wszystkim jest jeszcze satysfakcja, że człowiek ma porządek, a jak zajdzie potrzeba, to gaśnicy nie będzie musiał szukać, bo tylko sięgnie ręką i znajdzie ją na swoim miejscu.

- No i ludzie pójdą za dobrym przykładem, będą bezpiecznie pracować i też wystartują w konkursie - dodaje z dumą pani Sylwia Kubiczek.

W tym roku za dobrym przykładem Kubiczków, rolników z 10-letnim stażem poszedł ich sąsiad, Jerzy Wiesner z Prószkowa. Co go skłoniło, żeby zgłosić się do ósmej edycji konkursu „Bezpieczne gospodarstwo rolne”?

- Przede wszystkim moje i mojej rodziny bezpieczeństwo - stwierdza pan Jerzy. - Jak wejdzie do mojego gospodarstwa inspektor pracy, to jest jedyna szansa, żeby się człowiek dowiedział, co robi nie tak. Okazało się, ze aby u mnie było bez-pieczniej, trzeba jeszcze nawierzchnię na podwórzu zrobić.

BHP powoli, ale skutecznie przebija na opolskiej wsi. Dzisiaj już nie sprzedaje się środków ochrony roślin z 200 litrowej beczki (w przeszłości trzeba było podejść ze swoim pojemnikiem), więc nie ma też groźby, że ktoś naleje „chemii” do butelki po soku, a potem któryś z domowników się pomyli - jak miało to miejsce w przeszłości - i będzie tragedia. A tzw. „samoróbki” zamiast oryginalnych części są już coraz rzadziej zmorą wsi, teraz mało kto jedzie sprzętem na przysłowiowym sznurku i gwoździu.

- Jak widać, człowiek uczy się przez całe życie, chociaż gospodaruje już od 30 lat - kiwa głową ze zrozumieniem pan Jerzy.

W tegorocznej trójce finalistów konkursu „Bezpieczne gospodarstwo rolne” na Opolszczyźnie znaleźli się też Urszula i Konrad Nikodemowie z Kolanowic.

- Postawiłem nowoczesną oborę, mam nowoczesny sprzęt, wszystko już z zabezpieczeniami - mówi pan Konrad. - Ale to nie wystarczy, bo okazji do zabałaganienia jest dużo, dlatego lepiej wiedzieć, gdzie się co ma. Bo porządek buduje, a bałagan, wcześniej czy później każdego zrujnuje.

Opinia

Jan Krzesiński, dyrektor KRUS w Opolu:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska