Biała laska już nie parzy pani Brygidy

Daniel Polak
Dzięki specjalnemu oprogramowaniu bez problemów mogę pisać na komputerze - mówi Brygida Lasak.
Dzięki specjalnemu oprogramowaniu bez problemów mogę pisać na komputerze - mówi Brygida Lasak. Daniel Polak
Zaakceptowała swoją niepełnosprawność. Po skończeniu szkoły pomaturalnej Brygida Lasak ze Starego Ujazdu chciałaby pójść do pracy w wyuczonym zawodzie masażysty, a potem może nawet założyć własną firmę.

Zwyrodnienie barwnikowe siatkówki to choroba genetyczna i dziedziczna, która może ujawniać się nawet w siódmym pokoleniu. U Brygidy Lasak tę chorobę zdiagnozowano, gdy miała 10 lat i wtedy jeszcze nieźle widziała. - U okulisty miałam jednak problem z wyszukaniem cyfr wśród obrazków złożonych z kolorowych kulek - mówi 30-letnia dziś mieszkanka Starego Ujazdu w powiecie strzeleckim. - A że starszy ode mnie o 10 lat brat też jest na to chory, lekarze szybko orzekli, że i mnie ta sama choroba dotknęła.

Oczy odmawiały posłuszeństwa stopniowo. Brygidzie Lasak udało się skończyć szkołę podstawową i 5-letnie technikum w Izbicku. Zdała maturę, ale już w ostatniej klasie, nawet siedząc w pierwszej ławce, niewiele potrafiła odczytać z tablicy. Pisała czarnym cienkopisem w zeszytach w grube linie i korzystała z lupy powiększającej litery w książkach.

Dziś po zmroku nie widzi nic, więc może poruszać się tylko znanymi, utartymi szlakami. Ostre światło też nie jest jej sprzymierzeńcem. Przedmioty rozpoznaje jedynie przybliżone do twarzy, ale nauczyła się radzić sobie z niepełnosprawnością, tak dobrze, że przed rokiem zdecydowała się na rozpoczęcie nauki w szkole pomaturalnej w Krakowie. Dojeżdża tam sama.

- Na rozmowę kwalifikacyjną i na pierwsze zajęcia pojechałam z koleżanką, z którą przemierzyłam trasę do szkoły - wspomina Brygida Lasak. Teraz ktoś z rodziny podwozi ją na stację kolejową do Strzelec Opolskich albo Kędzierzyna-Koźla i dalej radzi sobie sama. Na przystanku pyta przechodniów o numer tramwaju. Nikt nie odmawia pomocy.

Po zmroku nauczyła się chodzić z białą laską. Ta nauka była najtrudniejsza i to bynajmniej nie dlatego, że jest skomplikowana technicznie. - Myślę, że trudno było mi się przyznać, że potrzebuję laski. Zaakceptować fakt, że sobie bez niej nie radzę. Na początku parzyła mnie w rękę. Miałam ogromne opory przed wyciąganiem jej w publicznych miejscach - wspomina 30-latka.

- Teraz już oswoiłam się. Nie zastanawiam się, co myślą mijający mnie ludzie. jak reagują na taki widok dotarło do niej, kiedy uczyła się orientacji w terenie, chodząc z instruktorem. On opisywał jej wyraz twarzy i komentarze przechodniów. yśleć mogą różnie, dopóki Brygida nie wyciągnie laski, bo w gustownie ubranej (brązowa bluzka w drobne kwiatki i jeansy), modnie ostrzyżonej i umalowanej młodej kobiecie naprawdę trudno jest rozpoznać osobę niepełnosprawną.

Ma ładne oczy, długie rzęsy, podkreślone tuszem, jasny cień na powiekach. - Nauczyłam się robić makijaż, kiedy jeszcze widziałam i tak mi zostało - tłumaczy z uśmiechem. - Na cień mam taki patent, że po nałożeniu ścieram go nad łukami brwiowymi wacikiem - zdradza.

Najbardziej lubi siebie w kolorze czerwonym. W doborze ubrań pomagają jej siostry, podobnie jak w wystroju pokoiku w domu rodzinnym. Tu króluje zieleń (narożnik, pufa, dywan), brąz (meble) i beż (ściany). Całości dopełniają zdjęcia rodzinne poustawiane na półkach i obrazki na ścianach.

Przyznaje, że po skończeniu technikum trochę oklapła. Próbowała pracować za granicą, ale widziała coraz słabiej, więc odpuściła. Próbowała szukać pracy na miejscu, ale po tym jak zaoferowano jej przeszkolenie w charakterze kasjerki, zrezygnowała. Została w domu i... dni zaczęły jej się dłużyć.

- Zmobilizowała mnie okulistka, zapytała, dlaczego nie należę do Polskiego Związku Niewidomych, dzięki któremu mogłabym spotykać ludzi, którzy mają podobne problemy jak ja - opowiada. To był argument! Trafiła akurat na dobry moment dla opolskiego oddziału PZN, który zdobył pieniądze unijne na projekt. "Widząc inaczej - żyjesz od nowa".

Skorzystała z finansowanych przez UE spotkań z psychologiem, doradcą zawodowym, szkoleń z orientacji w przestrzeni i poruszania się z białą laską, nawiązała nowe znajomości i podjęła decyzję, że pójdzie do szkoły policealnej dla masażystów w Krakowie, którą jej brat skończył 15 lat temu.

- To szkoła integracyjna. Dopasowana do potrzeb osób niedowidzących i niewidomych. Wykłady nagrywam, pracę piszę na komputerze, który kupiłam dzięki dotacji z PFRON z dopasowanym do swoich potrzeb oprogramowaniem (m.in. dużymi białymi literami na czarnym tle). Został mi jeszcze rok nauki. Po jej skończeniu chciałabym zdobyć doświadczenie zawodowe, a potem może nawet otworzyć własny gabinet - snuje plany Brygida Lasak i wierzy, że je zrealizuje.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska