Bibliotekarka z Gogolina oskarżona o przekręty ponownie stanie przed sądem

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Sąd apelacyjny, do którego trafiła sprawa, uchylił w znacznej części wyrok pierwszej instancji. Sprawa Marioli K. wraca więc na wokandę.

Sprawa przekrętów w bibliotece w Gogolinie wyszła na jaw na początku 2010 roku, gdy gmina zleciła kontrolę w placówce. Okazało się wtedy, że spora część dokumentacji finansowej została sfałszowana.

Mechanizm przekrętów był prosty: Mariola K. przyznawała swoim pracownikom nagrody finansowe, a później sama kwitowała odbiór tych pieniędzy, fałszując podpis rzekomo nagrodzonych. Z dokumentów wynikało na przykład, że dyrektorka zorganizowała imprezę integracyjną dla koleżanek z pracy z okazji dnia bibliotekarza. Impreza miała kosztować 650 złotych, choć faktycznie nigdy się nie odbyła. Pieniądze natomiast trafiły do kieszeni dyrektorki.

Innym razem Mariola K. wykazała w dokumentach, że zafundowała podwładnej wycieczkę do Wiednia. Tymczasem... pojechała na nią sama.

W sumie prokuratura doliczyła się blisko 1200 czynów. Oskarżona miała przyjąć korzyść majątkową na sumę ok. 120 tys. złotych.

Sprawa toczyła się przed sądem w Strzelcach Opolskich aż 5 lat, bo weryfikowane były wszystkie zarzuty. Marioli K. groziło 10 lat więzienia.

Finalnie w 2018 roku sąd uznał dyrektorkę winną większości zarzucanych czynów i skazał na rok i 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Nakazał też kobiecie zwrócić przywłaszczone pieniądze. Dodatkową dolegliwością był 8-letni zakaz sprawowania funkcji kierowniczych w samorządach i w jednostkach administracji rządowej.

W środę (20 listopada) sąd apelacyjny uznał jednak, że zarzucane czyny należy traktować jako jeden ciąg przestępstw.

- Zdaniem obrońców każde jedno przywłaszczenie pieniędzy, każde jedno sfałszowanie dokumentów powinno być oceniane indywidualnie. Gdyby tak się stało, znaczna część zarzucanych czynów uległaby przedawnieniu - wyjaśniał sędzia Daniel Kliś z Sądu Okręgowego w Opolu. - Gdyby natomiast traktować poszczególne zachowania jako jedno przestępstwo popełnione na przestrzeni ośmiu lat, do przedawnienia by nie doszło. W ocenie sądu apelacyjnego taką konstrukcję należy w tym przypadku zastosować.

Przemawiał za tym m.in. wprowadzony przez dyrektorkę biblioteki obieg dokumentów i gotówki, który ułatwiał Marioli K. działanie.

- Zaliczki, umowy, delegacje były przez nią rozliczane w formie gotówkowej, co umożliwiało jej popełnienie czynów, które składają się w jedno przestępstwo - uzasadniał sędzia Kliś. - Mariola K. sprawowała pełny nadzór nad obiegiem dokumentów i gotówki, z pominięciem osób, które były do tego uprawnione. Przez szereg lat, fałszując dokumentację, przywłaszczała drobne kwoty.

Decyzja apelacji może mieć dla oskarżonej poważne konsekwencje. Gdyby każdą przywłaszczoną kwotę sąd potraktował indywidualnie, w większości przypadków okazałoby się, że - ze względu na niską wartość - czyny są wykroczeniami, a na dodatek uległy przedawnieniu.

Sąd do którego trafi sprawa, jest jednak związany wytycznymi apelacji, a to oznacza dla oskarżonej poważne kłopoty.

Mariola K. stawiała się na wcześniejszych rozprawach, ale na ogłoszenie wyroku nie przyszła.

Mariola K. bibliotekarka z Gogolina usłyszała wyrok. Choć pr...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska