Targi nto - nowe

Bieda moim kompanem

Maria
Jestem bezrobotną z sześcioletnim "stażem". Przez ponad 20 lat pracowałam w biurze. Lubiłam swoją pracę, miałam kontakt z ludźmi, czułam się zawodowo potrzebna. Niestety, z powodu likwidacji zakładu zostałam zwolniona.

Jednak postanowiłam nie załamywać się: w końcu mąż pracował, a ja byłam przekonana, że znajdę jakąś ofertę dla siebie i wszystko wróci do normy. Byłam optymistką. Chciałam udowodnić sobie i innym, że jeszcze na wiele mnie stać. Szukałam pracy przez ogłoszenia, urzędy pracy, znajomych.
Mój optymizm zaczął topnieć, gdy próby znalezienia jakiegoś zajęcia kończyły się niepowodzeniem. Nie byłam najmłodsza, nie miałam zbyt dużej siły przebicia, by odnaleźć się w nowej sytuacji na rynku pracy, gdzie tak bardzo liczy się młodość, umiejętność przekwalifikowania się i dużo szczęścia. A ja umiałam szybko pisać na maszynie, co w dobie komputerów na niewiele się przydaje. Powoli traciłam wiarę, że cokolwiek potrafię. Ale musiałam razem z mężem jakoś utrzymać rodzinę, tym bardziej, że nasze dzieci miały zacząć studia i potrzebowały pomocy.
Wtedy nagle pojawiła się możliwość zatrudnienia w miejscowości, w której mieszkam. Niestety była to ciężka, fizyczna praca przy zwierzętach. Jednak w myśl zasady, że żadna praca nie hańbi, zakasałam rękawy i wzięłam się do roboty. Kłopoty zdrowotne sprawiły, że po roku musiałam zrezygnować i znowu byłam bez pracy. Co nie znaczy, że siedziałam bezczynnie w domu. Imałam się różnych zajęć. Były to jednak prace sezonowe i krótkotrwałe.
Od jakiegoś czasu w moim życiu nic się nie zmienia. Przesiaduję całymi dniami w domu i coraz trudniej jest mi znaleźć jakąkolwiek pracę. Staram się odganiać czarne myśli i gdzieś głęboko we mnie pali się jeszcze, coraz słabsza iskierka nadziei na lepsze jutro. Ale z drugiej strony często czuję się bezużyteczna, zniechęcona, izoluję się od ludzi. Jakby tego było mało, mój mąż niedawno też stracił pracę.
Bieda zagląda nam w oczy, staje się naszym codziennym kompanem, a jednocześnie wrogiem, z którym nie mamy sił już dłużej walczyć.
To smutne, gdy uświadamiamy sobie, jak wielką rolę w dzisiejszych czasach odgrywają pieniądze, od których w dużym stopniu zależy byt, a nawet wartość człowieka.
Mam nadzieję, że naszym dzieciom będzie lepiej, gdy zdobędą wykształcenie, może odbiją się od dna. Oby tylko nie podzieliły naszych losów. W końcu my też kiedyś wierzyliśmy, że słońce jeszcze dla nas zaświeci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska