Bieda w lesie

Małgorzata Krysińska
- Do lasu nie da się nawet wejść, a co dopiero wjechać ciężkim sprzętem - pokazuje Zbigniew Gil.
- Do lasu nie da się nawet wejść, a co dopiero wjechać ciężkim sprzętem - pokazuje Zbigniew Gil.
Oleskie nadleśnictwo wstrzymało całkowicie wyręb drzew. Powód? Zaspy na drogach uniemożliwiają wjazd do lasów.

Sytuacja jest wręcz dramatyczna. Ponieważ od wiosny ubiegłego roku systematycznie spada zbyt na drewno, zarówno nasze nadleśnictwo, jak i Lasy Państwowe nie mają obecnie żadnej rezerwy finansowej, którą moglibyśmy przeznaczyć na odśnieżanie leśnych dróg. W efekcie warstwa śniegu i lodu jest na nich tak gruba, że grzęźnie w niej nawet bardzo ciężki sprzęt - mówi oleski nadleśniczy Edward Rosół.

Aby zarobić na swoje utrzymanie i odprowadzić obowiązkowe składki na fundusz, z którego Lasy Państwowe utrzymują niedochodowe nadleśnictwa, Nadleśnictwo Oleskie zmuszone jest sprzedać co roku co najmniej 80 tys. metrów sześciennych drewna, za kwotę 12,5 mln zł. W ubiegłym roku się to nie udało. Sprzedaż spadła gwałtownie do 70 tys. m sześc. drewna i w konsekwencji tegoroczny budżet nadleśnictwa jest o 2 mln zł uboższy niż przed rokiem.

- Mamy do dyspozycji ok. 10 mln zł. 3 mln zł z tego musimy przeznaczyć na pozyskanie i tzw. zrywkę drewna, czyli dotransportowanie go do drogi wywozowej (samochód nie wjedzie między pnie). 2 mln zł kosztują nas coroczne zabiegi pielęgnacyjne lasów. 3,5 mln zł - utrzymanie całej służby leśnej i leśniczówek. Natomiast resztę pieniędzy pochłoną podatki oraz wspomniany fundusz leśny. Oznacza to, że ze wszystkich innych wydatków musimy zrezygnować. W tym także z remontów zniszczonych dróg oraz z zabiegów przywracających je w zimie do stanu przejezdności - wymienia nadleśniczy.
- Godzina pracy pługu przeciwśnieżnego kosztuje dziś średnio ok. 60 zł, a żeby odśnieżyć kilometr leśnej drogi, to w zależności od warunków, pług musi pracować trzech 3 do 5 godzin. Tymczasem sieć naszych dróg ma łącznie grubo ponad 5 tysięcy kilometrów. Nietrudno więc wyliczyć, że na jednorazowe ośnieżenie choćby tylko jednej setnej tych dróg, wydać trzeba minimum 9 tys. złotych - dodaje zastępca nadleśniczego Zbigniew Gil.

Dlatego też, począwszy od 20 grudnia, przejezdne są w oleskich lasach jedynie krótkie odcinki dróg, prowadzące do 22 leśnictw. Na pozostałych zaspy są takie, że pilarz czy drwal z dwudziestokilogramowym ładunkiem nie mają szans ich przebrnąć.
- Ponieważ, począwszy od pierwszych śnieżyc aż do chwili obecnej, z lasu nie wyjechał ani jeden metr sześcienny drzewa, zarówno my, jak i firmy zatrudniające leśnych pracowników przynosimy straty. Pobory bowiem trzeba pracownikom płacić. A jeśli do wiosny nie zarobimy na sprzedaży drewna pieniędzy potrzebnych na odnawienie lasów, to przyjdzie nam to odnowienie robić z kredytów bankowych lub jesienią. Czyli bez porównania większym kosztem - podsumowuje nadleśniczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska