Od kilku lat liczba osób, którym zasiłek rodzinny się należy drastycznie spada. W ciągu ostatnich dwóch lat w Opolu ubyło ponad 20 proc. świadczeniobiorców (w 2009 rok miesięcznie było ich 3,5 tys., a teraz jest niespełna 2,7 tys.). Trochę lepiej wyglądają dane dla całego województwa. W 2009 roku zasiłek rodzinny pobierało co miesiąc prawie 30 tys. rodzin, a rok później prawie 3 tys. mniej, co daje spadek 10-procentowy.
Sabinie Wandzioch, mamie 2,5 rocznej Mai i 10-miesięcznych bliźniaków Wiktorii i Kubusia, zasiłku nie przyznano.
- Ktoś uznał, że wiedzie nam się za dobrze - mówi rozżalona.
Z jednej pensji (2300 zł na rękę) musi utrzymać pięcioosobową rodzinę.
- Ktoś sobie wymyślił, że skoro mam do dyspozycji odrobinę więcej niż 504 zł na osobę, to mogę nieźle żyć. A to tylko bezduszna statystyka. Nikt nie wziął pod uwagę tego, że 1/3 mojej wypłaty idzie na spłacenie kredytu za mieszkanie, 800 zł na opłacenie żłobka dla dzieci, bo skoro pracuję, to nie mogę się nimi zająć. Z tego, co zostaje trzeba opłacić czynsz, zapłacić za prąd, kupić jedzenie - wylicza.
Pan Janusz utrzymuje z jednej pensji trzyosobową rodzinę.
- Na rękę mam 1200 zł miesięcznie. Myślałem, że załapię się na zasiłek - mówi - Złożyłem dokumenty, ale okazało się, że w 2009 roku (dochody za ten okres bierze się pod uwagę, ustalając prawo do zasiłku w obowiązującym okresie rozliczeniowym - przyp. red.) zrobiłem trochę nadgodzin i już nie zmieściłem się w wymaganym progu. Zasiłek nie jest wysoki, bo wynosi około 60 zł na miesiąc, ale mam 5-miesięczną córeczkę. Zawsze byłoby chociaż na pieluchy.
- Ceny żywności rosną w zastraszającym tempie, ale tego rządzący nie wzięli pod uwagę. Przy tak wyśrubowanych kryteriach trzeba głodować, żeby dostać zasiłek - ironizuje Sabina Wandzioch.
Panu Januszowi pomagają rodzice. Gdyby nie ich wsparcie finansowe, jak mówi, trudno byłoby utrzymać rodzinę. - Pieluchy, mleko i inne produkty niezbędne dla dziecka kosztują krocie, a przecież muszę jeszcze za coś opłacić rachunki. Ten, kto twierdzi, że za pięćset kilka złotych na osobę można przeżyć bez pomocy państwa chyba nie chodzi na zakupy - denerwuje się mężczyzna.
Anna Koska, naczelnik wydziału świadczeń socjalnych w opolskim Urzędzie Miasta, przyznaje, że ustalone przed laty kryteria nijak się mają do dzisiejszych realiów.
- W tej chwili szansę na zasiłek mają właściwie tylko ci, którzy zarabiają naprawdę nędznie. W wielu przypadkach okazuje się, że dochód nieznacznie przekracza ustawową kwotę i choć wiemy, że za takie pieniądze nie sposób wyżyć nie możemy nic zrobić - rozkłada bezradnie ręce. - Zgodnie z ustawą kryteria powinny być weryfikowane co 3 lata. I faktycznie rządowa komisja zbiera się raz na trzy lata i je weryfikuje, ale nie podwyższa progów, usprawiedliwiając to kryzysem i koniecznością cięcia kosztów.
Rząd ustalając, komu pomoc państwa się należy, a komu nie, nie wziął pod uwagę nie tylko faktu, że od kilku lat ceny podstawowych artykułów wzrosły, ale również tego, że zmieniła się płaca minimalna. W 2004 roku wynosiła 602 zł na rękę. Dla rodziny z dwójką dzieci, w której oboje rodzice pracowali, minimalny dochód miesięczny wynosił 1204 zł, a więc nie przekraczał ustawowych 504 złotych na osobę, czyli świadczenie się należało. Od stycznia tego roku płaca minimalna wynosi 1037 zł (na rękę), a więc ta sama rodzina, w której oboje rodzice otrzymują minimalne wynagrodzenie, szans na zasiłek już nie ma.
- Co z tego, że zarobki wzrosły, skoro pożerają je wysokie koszty utrzymania. Rząd mówi o polityce prorodzinnej, ale to tylko pusty slogan. Dziś dziecko jest luksusem. Stać na nie tylko najbogatszych - kwituje Sabina Wandzioch.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?