Biedny tonie dwa razy

Witold Żurawicki
Nie ma pieniędzy na czyszczenie rowów melioracyjnych i wiejskich potoków, więc łąki i pola mogą utonąć w wodzie.

Przy tym poziomie wody, jakie jest w Odrze, Nysie i Małej Panwi podtopienia mogą być tylko tam, gdzie są jakieś zagłębienia. Cała woda mieści się w korytach rzek i wylanie poza wały nam nie grozi - zapewniał wczoraj Jerzy Tomczak, kierownik Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Opolu.

Jednak i on przyznał, że martwi go stan wielu sieci kanalizacyjnych, małych urządzeń irygacyjnych - ich dewastacja powoduje, że w wielu miejscach deszczówka nie spływa i tworzą się rozlewiska. Nadmiar wody obnaża niedoróbki drogowców, gdyż z wielu kiepsko wypoziomowanych ulic woda spływa zbyt powoli. Jak na dłoni widać też braki w pracy służb komunalnych - studzienki ściekowe czyszczone są dopiero w momencie, gdy wybija z nich woda.
2700 kilometrami mniejszych rzek w regionie opiekuje się Wojewódzki Zarząd Urządzeń Wodnych i Melioracji.
- Nie mamy pieniędzy na utrzymanie w należytym stanie wszystkich rzek - mówi zastępca dyrektora Stanisław Majcher. - Tegoroczny nasz budżet to 1944 tysiące złotych. Na coroczne czyszczenie wszystkich rzeczek potrzeba 10 razy więcej. Na razie nie ma większych podtopień, najwyżej lokalnie woda stoi na łąkach czy polach. Po dwóch, trzech dniach ustępuje.

WZIRM musi dodatkowo utrzymywać wały przeciwpowodziowe na długości 375 kilometrów, a także trzy zbiorniki retencyjne w województwie oraz 6 przepompowni wody.
Zdaniem Stanisława Majchera, w wielu przypadkach walka z lokalnymi podtopieniami i tak spełzłaby na niczym. Po prostu człowiek zagospodarował tereny, na których przyroda sama ukształtowała naturalne rozlewiska.
- W Wołczynie są ogródki działkowe na niskich łąkach. I nawet systematyczne czyszczenie Wołczanki nic nie da przy dużych opadach deszczu, bo na tych terenach woda i tak będzie stała - mówi dyr. Majcher.

Na wsi rolnicy przeklinają niedrożne rowy melioracyjne, którymi zajmują się spółki wodne. Jednak te spółki często nie mają pieniędzy na czyszczenie rowów, gdyż rolnicy... nie płacą składek.
Jedną z lepszych w województwie jest Gminna Spółka Wodna w Zębowicach, która rocznie czyści 25 procent rowów w gminie. Składka wynosi tutaj 17 złotych od hektara leżącego przy cieku.
- Co z tego, że rowy czyścimy, skoro nie dajemy sobie rady z niektórymi rzeczkami. Ot, choćby w sprawie Potoku Pruskowskiego rolnicy od dawna monitują w Opolu, ale bezskutecznie. I łąki zalewa - mówi sekretarz spółki Kazimierz Hryniów.
W Zębowicach przedwczoraj czyszczono studzienki i rury kanalizacyjne wokół Domu Nauczyciela, w którym woda "wybiła" w piwnicach. Okazało się, że instalacja jest zapchana. Od lat nikt jej nie czyścił, bo gmina nie miała pieniędzy. Sieć jest stara i nie bardzo nawet wiadomo, jak rozmieszczone są wszystkie studzienki i rury.

Groszem nie śmierdzi też Gminna Spółka Wodna w Lubszy - gminie, która potwornie ucierpiała w powodzi z 1997 roku. Kataklizm zrujnował tam wszystkie urządzenia irygacyjne.
- Składka wynosi 14 złotych od hektara, ściągalność składek sięga 30 procent - informuje prezes spółki Józef Hawryluk. - Na razie podtopienia nam nie grożą. Rzeczki: Śmieszka, Odrzyca i Smortawa WZIRM wyczyścił w zeszłym roku. Główne rowy melioracyjne my wyczyściliśmy na długości około 40 kilometrów. Ale i tak wszystko zależy od Odry, bo przecież woda z tych rowów i rzeczek ostatecznie spływa właśnie do niej.
Spółka i tak jest w dobrej sytuacji, bo w zeszłym roku dostała dofinansowanie z WZIRM - 12 tysięcy złotych, w tym roku - niespełna 7 tysięcy. Zamierza odbudować kolejnych kilka kilometrów rowów - mechanicznie, czyli specjalnymi maszynami. Koszt: 4 złote za metr.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska