BIG CYRK pod Sękocinem

Krzysztof ZYZIK Zdjęcia Paweł STAUFFER
Zofia Ptak, właścicielka spożywczaka przy drodze do domu Wielkiego Brata, przed niedzielnymi nominacjami zamknęła budę na cztery spusty. - Boję się, że mi te bigbradery sklep zdemolują - mówi.

Sękocin Stary, biedna wieś przy drodze Warszawa-Kraków, od trzech miesięcy przeżywała swoje dziejowe "pięć minut". To tutaj stacja TVN postawiła blaszany kontener, w którym zamknięto piętnastu desperatów. Trzy miesiące podglądała ich cała Polska. W ubiegłą niedzielę w Sękocinie zakończyła się z pompą pierwsza polska edycja programu "Big Brother".
Big blokada
Kilka godzin przed finałem część Starego Sękocina zablokowała policja.
- Nie wjedziecie panowie - policjant zagrodził nam drogę już na kilometr przed domem Wielkiego Brata. - Samochody wpuszczamy tylko na specjalne przepustki. Nawet producent "Ringu" szedł na piechotę.
Po takim argumencie nie pozostaje nam nic innego, jak poszukać parkingu.
- Zapraszam, u mnie dyszka za noc i kibelek za darmo - reklamuje Stanisław Gwózdek. Pan Staszek założył parking jako jeden z pierwszych we wsi.
- Zjeżdżają tu ludziska z całej Polski - mówi Gwózdek. - Miałem już auta z Suwałk i Wałbrzycha. Nawet rodziny z małymi dziećmi przyjeżdżają. Ludzi szczególnie interesują te nominacje. No wie pan, jak się te bigbradery wyrzucają z domu.
Staszek dba o klienta, bo we wsi ostra konkurencja. Co niedzielę kolejny chłop bierze zeszyt i idzie na ogródek robić za biletera.
- Zapieprzyłem sprawę, że mnie nie było trzy miesiące na budowie - macha ręką pan Marek, który buduje dom kilkaset metrów od studia TVN. Ma dużą działkę. Dziś kasuje od kierowców po raz pierwszy i ostatni.
Big bractwo
Dwie godziny do rozpoczęcia show. Ulicą Sękocińską suną setki fanów - po drodze walają się puszki piwa, butelki Sprite?a - sponsora imprezy. Chóralne śpiewy, atmosfera jak przed wielkim koncertem rockowym. Mijamy ciężarówkę z reklamą: "Oryginalna kolekcja Big Brother już w sprzedaży": kubeczki, koszulki, fotki z podpisami...
- Gulczas! Gulczas! - skandują po drodze chłopcy z Katowic. Młode warszawianki przekrzykują: - Picia, Picia!
Dwie sceny, na których rozegra się finał. Do barierek z przodu przylgnęła spora grupa fanów programu z Łodzi. To ekipa "Big Brothera Bractwa Łódzkiego". Ponad pięćdziesiąt osób tak wsiąkło w program, że postanowili utworzyć w Łodzi własną mutację Wielkiego Brata.
- Zamykamy się w baraku i wcielamy się w role Manueli, Gulczasa, Klaudiusza - opowiada z podnieceniem w głosie Elżbieta Daszkiewicz, z wyglądu 40-latka.
- Jak wieczorem zobaczymy w telewizji jakąś śmieszną scenę, to na drugi dzień ją powtarzamy w naszym domu - dodaje Rafał Bałwas, nastolatek. - Na przykład bawiliśmy się w wojsko.
"Bractwo" zjeżdża do Sękocina co niedzielę. Większość z nich zakłada na ten dzień bezcenne koszulki: - Pan patrzy - entuzjazmuje się Ela Daszkiewicz. - Tu mam podpis Grześka, a tu Gulczasa. Dziś upoluję Klaudiusza.
Big przemarsz
Na godzinę przed emisją programu pod sceną już tłoczno. Nagle podnosi się dziki krzyk - to z pobliskiego studia wychodzą idole: Seba, Monia, Gulczas, Picia, Alicja, Klaudiusz - te imiona zna dziś pół Polski.
Gwiazdy kroczą specjalnym "rękawem" między barierkami. Publiczność może ich co najwyżej musnąć. To oni decydują, kiedy przystanąć i rozdać kilka autografów, a kiedy tylko podnieść rękę w geście pozdrowienia. Jeszcze kilka miesięcy temu deptali sobie po nogach w potwornym ścisku. Jak członkowie "Bractwa Łódzkiego" , którzy też próbowali dostać się do programu, ale nie przeszli castingu.
Gwiazdy wieczoru właśnie wyszły od stylistów i wizażystów.
- Na ogół maluję się sama, ale w niedzielę zawsze "robią mnie" w TVN-ie - mówi Karolina, dziewczyna uznana przez fanów programu za jego najgłupszą uczestniczkę. Tym razem "zrobili" Karolinę na wampa. Obcisła sukienka, ostra, czerwona szminka. Trudno nie zauważyć braku stanika. - W Internecie i tak wszystko widać - kwituje rezolutnie Karolina.
Docieramy do namiotu gwiazd. Tutaj, przy grillu, będą czekać na wyłonienie zwycięzcy.
- Wracam do Polski! - Klaudiusz przekrzykuje rozhisteryzowanych fanów. - Człowieku, co tu się porobiło... Po domem mojej mamy na Śląsku zbiera się co niedzielę po dwustu fanów. Wołają: Klaudiusz! Klaudiusz! Matce jest już głupio przed sąsiadami.
Big udawanie
Pół godziny do pierwszego wejścia na antenę. Na scenie pojawia się Grzegorz Miecugow. Nie odrywa komórki od ucha, nerwowo pociąga papierosa. Realizatorzy co chwilę przestawiają publiczność. Chcą, by rozhisteryzowane grupki fanów były jak najbliżej sceny. W telewizji ma być widać, że ogół społeczeństwa szaleje za idolami.
- Myszki moje kochane, za 15 minut wchodzimy - mówi do mikrofonu Basia, animatorka publiczności. To nowy fach w polskiej telewizji. Barbara odpowiada za sterowanie reakcjami ludzi.
- Rączki widzę w górze, wszyscy krzyczymy. Każde wejście Grześka i Martyny to ma być szał radości. Kto się nie chce bawić, niech się wycofa dalej, żeby kamery go nie widziały.
Ludzie kilka razy trenują ten szał radości, ale idzie im słabo.
- No nie, to nie jest "Wybacz mi"! - denerwuje się Barbara. - Przed telewizorami siedzą ludzie, którzy chcą zobaczyć dobrą zabawę, a nie taką "manianę", jaką wy tu odstawiacie. Macie krzyczeć, piszczeć, machać rękoma!
- Ach, jaka tu gorąca atmosfera! - westchnie za kilka minut do kamery Martyna Wojciechowska.
Big łapanka
Kolejne wejścia na antenę, kolejne występy.
- Ale mnie ta Alicja wkurza! Jaka wiocha... - komentuje stojąca obok nas Kaja Paschalska, młoda gwiazdka serialu Klan i laureatka opolskich Debiutów.
W tym samym czasie internauci na żywo dzielą się wrażeniami z finału:
"Dobrze, że Big Brother się kończy, już mam dość tych wypierdków" - pisze Michalis.
"Faktycznie, ekipa była do dupy" - wtóruje mu Nowy. -
"Po co ta Alicja udaje, że umie śpiewać?" - denerwuje się Zygzak.
"Zaraz Miecugow odwali arię!" - komentuje Ari.
Dyskusję śledzi na laptopie jeden z dziennikarzy.
Gwiazdy z "Big Brothera" wzbudzają ogromne emocje. Codziennie program ogląda kilka milionów ludzi. W niedzielę słupek oglądalności przeskakuje sześć milionów. Nic dziwnego, że po znane twarze uczestników programu sięgnęli politycy.
Sebastian - SLD, Rafał - Platforma Obywatelska, Manuela Michalak - Unia Wolności. Tak wygląda wstępne przedwyborcze rozdanie.
Druga godzina programu - pod sceną rozwijają się parasole.
- Byłam przed chwilą w wozie i chłopcy powiedzieli mi, że program nie ma tempa, że jest beznadziejny. Jak się komuś nie podoba, to uciekać spod sceny! Macie szaleć. Równie dobrze mogliśmy tu ustawić styropianowe ludziki...
Big rodziny
Na finał "Big Brothera" zjechały rodziny uczestników programu. Mężowie, żony, narzeczone, dzieci - też robią za gwiazdy. Pokazywali swoje twarze w każdym niedzielnym "Ringu". Teraz trudno im wyjść anonimowo z osiedlowych sklepów.
- Jestem często zaczepiana na ulicy - mówi długonoga blondynka, narzeczona Piotra Gulczyńskiego. - W spożywczym zagadują mnie ekspedientki. W najlepszym razie ludzie dziwnie mierzą mnie wzrokiem.
Jerzy Sewioło z Suchej Beskidzkiej tym bardziej nie ma lekko. Jest frezerem w zakładzie armatury łazienkowej. Jego żona Monika do tej pory była sklepową. W "Big Brotherze", już jako "Monia", poszła na całość. Zafundowała telewidzom striptiz pod prysznicem.
- To były dla mnie ciężkie chwile - wzdycha Jerzy. - Dziennikarze rozwodzili nas od tego czasu kilkadziesiąt razy. Koczowali pod moim domem, podpuszczali kolegów z pracy.
Monia przytula się do męża.
- Bardzo się kochamy - mówi. - Jerzyk teraz wszędzie ze mną jeździ, nawet na sesji dla "Playboya" nie odstępował mnie na krok.
Najbardziej chyba na Wielkim Bracie przejechał się Mariusz Zimek, narzeczony innej gwiazdki: Alicji. "Życie" i "Super Express" napisały, że Zimek to trójmiejski gangster, ksywa "Milano". Po tych informacjach w domu Mariusza i Alicji poleciały szyby.
- Podam te gazety do sądu - zapowiada Mariusz, popijając tonik. - Nie jestem żadnym gangsterem. Pseudonim "Milano" wziął się od nazwy knajpy, którą prowadzę. W gazetach piszą pierdoły. Na przykład to, że kierowałem autem po narkotykach. A ja jechałem po wódce. I to pięć lat temu!
Tymczasem Grzegorz Miecugow łączy się z domem Wielkiego Brata, by odprawić stamtąd pierwszą osobę z "wielkiej trójki". Zgodnie z przewidywaniami jako pierwsza dom opuszcza Małgosia Maier. Na początku była ulubienicą publiczności. Potem rzekomo skłamała na antenie. Publiczność natychmiast wydała wyrok.
- Żmija! - krzyknął ktoś zza naszych pleców, gdy Gosia podbiegała obcałować rodzinę i prowadzącego.
Big przerwa
Finał "Big Brothera" przebiega według ściśle określonego planu marketingowego. W tym planie mieści się "przecięcie" programu półgodzinną zajawką nowego hitu stacji TVN - "Ekspedycji".
- Janusz i Manuela idą łeb w łeb, jeszcze wszystko się może zdarzyć - podkręca telewidzów Grzegorz Miecugow. Prosi o cierpliwość i zaprasza na emisję "Ekspedycji". Tymczasem nieoficjalnie wiemy (za godzinę to się potwierdzi), że przewaga Janusza była ogromna i "nic już się nie mogło zdarzyć".
- TVN dzięki "Big Brotherowi" wywindował oglądalność całego wieczornego pasma - komentuje jeden warszawskich dziennikarzy. - Oni teraz chcą jak najwięcej z tego wydoić.
Podczas przerwy zaglądamy do namiotu naszych "bigbraderowych" gwiazd.
- Nie boicie się, że gdy we wrześniu ruszy nowa edycja, pójdziecie w odstawkę? - pytamy Piotra Latę, popularnego "Picię".
- Dlatego każdy z nas chce się gdzieś zaczepić na stałe - mówi Lato. - Ja bym chciał zostać w TVN. Mam też swój zespół...
Karolina dodaje: - Za kilka dni podpisuję kontrakt ze stacją muzyczną. Będę prezenterką. Właśnie o tym marzyłam, kiedy zgłaszałam się do programu.
Grzegorz Miecugow gasi papierosa. To znak, że za chwilę kolejne wejście na antenę.
Big finał
Małgosia, Manuela, Janusz - taki finał zaskoczył fanów programu. Szczególnie zaskakująca była obecność w finale Janusza Dzięcioła, dobrodusznego strażnika miejskiego ze Świecia, którego na początku typowano do szybkiego odstrzału.
- Ja po kilku tygodniach chciałem dobrowolnie opuścić dom - powie nam Janusz już po otrzymaniu głównej nagrody. - Nie mogłem się zaaklimatyzować, uważałem, że jestem za stary. Dopiero po drugim miesiącu dostałem "szwungu".
Pod sceną wszyscy czekają na kilka historycznych zdań Miecugowa.
- Manuelo, jesteś pierwszą kobietą w historii... - zaczyna prowadzący. I tym razem chyba przesadza z podkręceniem atmosfery. Manuela bowiem przez kilka sekund jest przekonana, że wygrała program.
- Jesteś pierwszą kobietą w historii, która zaszła tak daleko. Zajęłaś drugie miejsce - kończy Miecugow.
Po wyjściu Manueli monitory przy scenie przez kilka minut pokazują Janusza, który chodzi od ściany do ściany, łapie się za głowę, ciężko dyszy. Muzycy "De Mono", którzy do tej pory niespecjalnie interesowali się przebiegiem programu, odłożyli instrumenty i patrzą jak zaklęci w telebim.
- Nie, to niemożliwe, to nie ja! - powtarza Janusz.
Big strażnik
Pod sceną była w tym czasie druga osoba, która mało nie padła z wrażenia. To Marek Żaba z Krakowa, sobowtór Janusza Dzięcioła. Bo mieszkańcy domu Wielkiego Brata, podobnie jak wszystkie najprawdziwsze gwiazdy, mają już swoje sobowtóry. Do Sękocina zjechał jakiś tuzin Alicji.
- Co to teraz będzie... - łapie się za głowę Marek Żaba, niby-Dzięcioł. - Już teraz ludzie zaczepiają mnie na ulicy, nawet autografy chcą. A teraz, panie kochany...
Tymczasem oryginalny Janusz pojawia się na srebrnych schodach, buchają dymy - wielka owacja. Tym razem pełny spontan, nie ma udawania. Ludzie bardzo polubili poczciwego strażnika i wszyscy życzyli mu tutaj dobrze.
- Chciałem jeszcze gorąco podziękować... - ciągnął Janusz do mikrofonu, gdy w TVN-ie leciała już lista płac, a potem reklamy. Po scenie krzątali się techniczni, pojawiły się miotełki.
Big pustka
Poniedziałkowy ranek, Opole. Do jednego z przedszkoli przyszedł rano bardzo smutny chłopczyk. Wychowawczyni zapytała:
- Aniołku, co ci się stało, dlaczego jesteś taki smutny?
Pięciolatek westchnął:
- "Big Brother" się skończył...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska