MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bigda nie idzie - on już jest

Mirosław Olszewski
Mirosław Olszewski
Mirosław Olszewski
Przed półwieczem do jednego z europejskich parlamentów weszła partia, której jednym z głównych celów było obalenie parlamentaryzmu.

Naczelny propagandysta tego ugrupowania publicznie śmiał się do rozpuku z bezradności mieszczańskiej demokracji, szydził z głupoty jej przedstawicieli i orędowników, z ich naiwności.
Ludzie z tej partii doszli do mistrzostwa w stosowaniu parlamentarnej obstrukcji. Demagogią obezwładniali przeciwników, a histerycznie akcentując wartości narodowe, wzniecając nienawiść do obcych, zamknęli usta swym adwersarzom, bo uzyskali wsparcie motłochu.
I demokracja upadła. Nie tylko z tej przyczyny, ale w sporej mierze właśnie dlatego.
Pół wieku po tej nauczce, w polskim Sejmie część polskich posłów stosuje te same wzory. Oczywiście nie z premedytacją, lecz dlatego, że nie zdaje sobie sprawy ze skutków własnego postępowania. Sieją wiatr, łudząc się, że burza zmiecie wyłącznie ich przeciwników.
W pół wieku po tamtym doświadczeniu poseł, któremu nie w smak normalne w demokracji, powolne, lecz zgodne z zasadami sztuki ścieranie racji dla utarcia kompromisu, decyduje się na okupację sejmowej sali. Ignoruje obyczaje, za nic ma wezwania do nieprzeszkadzania w debacie. I odnosi sukces. Idąc na skróty: wymusza zmianę porządku obrad, ośmieszając w ten sposób parlamentarną procedurę. A gdy sponiewierana demokracja usiłuje zachować resztki twarzy, godząc się na dyktat posła, w odwecie za jego usunięcie wznowioną sesję przerywa kolejna grupa posłów, która siłą wdziera się na mównicę, usuwa z niej ministra legalnie funkcjonującego rządu i ostatecznie zrywa Sejm.
Demokracja zostaje ośmieszona, a idea parlamentaryzmu wygląda jak clown, któremu raptem, ku uciesze tłuszczy, spadły spodnie.
Wczorajsze wypadki w polskim Sejmie powinny na nowo rozbudzić dyskusję o granice immunitetu poselskiego. Czy pod jego ochroną poseł lub posłowie mogą posuwać się do działań morderczych dla demokracji i parlamentaryzmu? Czy pod jego parasolem można "bić się o swoje" skacząc po sejmowych ławach i wzniecać burdy?
Bo dyskutować o tym, czy autorzy tych ekscesów nauczyli się czegokolwiek z historii, nie ma powodu. Oni są tym literackim Bigdą, który nie idzie, lecz już przyszedł.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska