Bitwa o handel

Monika Kluf
Władze Wołczyna wypowiedziały wojnę nielegalnym handlarzom z miejskiego targowiska. Akcja skierowana jest przede wszystkim przeciwko Bułgarom.

NIE POZWOLIMY ŁAMAĆ PRAWA
Z Leszkiem Wiąckiem, wiceburmistrzem Wołczyna, rozmawia Monika Kluf
- Co spowodowało, że rozpoczęliście akcję przeciwko nielegalnie handlującym Bułgarom?
- Nie mamy nic przeciwko obcokrajowcom, w tym przeciwko Bułgarom, ale nie będziemy tolerować łamania obowiązującego w Polsce prawa. Nielegalnie handlujący Bułgarzy stanowią konkurencję dla lokalnych kupców. A ponieważ chcemy i powinniśmy lokalny rynek chronić, stąd konieczność rozpoczęcia akcji, która ma na celu wyeliminowanie nielegalnego handlu. Jest to nasz obowiązek, bo nie po to nasi kupcy wykupywali sklepy, inwestując w to duże pieniądze czy biorąc na ten cel kredyty, nie po to płacą czynsze, żeby się z taką nielegalną konkurencją borykać.
- Jak z tą konkurencją sobie poradzicie?
- Wczoraj rozpoczęliśmy akcję wspólnie z policją i strażą miejską. Odbyło się w tej sprawie spotkanie. Wyciągnęliśmy wnioski z porannej kontroli i nie zamierzamy na tym poprzestać. Ustaliliśmy plan działania. Tak jak powiedzieliśmy, nie mamy nic przeciwko obcokrajowcom. My też musimy działać w zgodzie z przepisami. Ale nie możemy tolerować ewidentnego łamania prawa. I nie chodzi tu tylko o ochronę lokalnego rynku. Chodzi też o to, że nasi kupcy dają też zatrudnienie innym, nie wspominając już o tym, że przynajmniej część z nich od lat włącza się w organizowane w gminie przedsięwzięcia charytatywne i inne akcje. Robią sporo dla lokalnej społeczności. I to jeszcze jeden powód, żeby rozwiązać problem nielegalnej konkurencji.
Na razie policja i straż miejska będą prowadzić nękające kontrole, żeby problem rozwiązać, aż do skutku.

W dni targowe jest ich tu więcej niż Polaków - mówi Marek Jankowski, który ma stoisko w sąsiedztwie stanowisk Bułgarów. - W ciągu ostatnich dwóch miesięcy mnóstwo się ich tu nazjeżdżało. Zajmują ze cztery alejki na targowisku.
Wczoraj rano zajęli pół placu koło remizy. Ale niespodziewany poranny nalot policji i straży miejskiej spowodował, że około południa zostało już tylko kilka polowych łóżek, głównie z butami i ubraniami.

- Macie zezwolenie na handel? - pytam. - Mamy - odpowiada młody Bułgar. Jest nieco podenerwowany. A wizę? - Nie, czekamy dopiero, ale firmę mamy w Kaliszu... - wtrąca się Wlado. Jest w Polsce od pół roku. Przyjechał spod Warny. Jakaś kobieta daje mu znaki, żeby nic już nie mówił. Krzyczy na niego po bułgarsku. Po chwili w popłochu zaczynają się pakować. O 13.00 nie ma już na wołczyńskim targu ani jednego Bułgara.

- No widzi pani, coś kręcą. Jeśli nie mają zarejestrowanej firmy, nie mogą mieć pozwolenia na handel - mówi Jan Bartosiński, pobierający na targu opłaty za miejsce. - Przyjeżdżają do nas handlować kupcy z różnych gmin, są też Ukraińcy, ale oni mają papiery w porządku. To właśnie Bułgarzy na ogół nie mają zezwolenia na handel - mówi Bartosiński. - Nie chcą płacić placowego, wiecznie się targują. Ciągle są problemy z ustawieniem ich na targowisku.
Andrzej (nie chce podać nazwiska) ma stoisko tuż obok bułgarskich stolików i łóżek. - Jak jest ich więcej, zaraz zaczynają się panoszyć. Zachowują się, jakby byli u siebie.
Jak opowiadają inni handlowcy, nieraz dochodziło tu do szarpaniny z Bułgarami. Głównie o miejsce. Trzeba było wzywać policję, straż miejską. - Bo się zaczynają rządzić - mówi jeden z kupców.
Na ogół wygląda to tak, że przyjeżdża jedna grupa i zajmuje miejsce innym. Kiedy miejscowi chcą się rozłożyć z towarem, dochodzi do awantur. - Na razie jakichś strasznych zadym nie było. Doszło, owszem, do szarpaniny, ale mamy stałą łączność ze strażnikami, z policją. Do tej pory szybko udawało się problem rozwiązać - mówi Bartosiński.
Inny problem z Bułgarami polega na tym, że płacą za tyle miejsca, żeby można było rozłożyć jedno, dwa stoiska. A potem w ciągu dnia dostawiają nowe. Ale zapłacić za to dodatkowe miejsce nie chcą.

Bartosiński mówi, że nie dziwi się kupcom, że mają już Bułgarów dość. - Choć nie wszyscy są tacy. Jest grupa, która ma pozwolenie. Są grzeczni, uprzejmi. Nie ma z nimi żadnych kłopotów. Tylko ci nielegalni psują im opinię.
Kiedy policja, w ramach rozpoczętej wczoraj akcji, skontrolowała dokumenty Bułgarów, okazało się, że jedyne, jakie większość z nich posiada, to ich dowody osobiste. - Nie mieli ani tymczasowego zameldowania, ani wiz, ani nawet paszportów, nie wspominając o zezwoleniu na handel - relacjonuje Bartosiński. Inni obcokrajowcy mieli papiery w porządku.
Tomasz, młody człowiek handlujący na targu w Wołczynie (też woli nie podawać nazwiska), jak większość kupców narzeka na Bułgarów, bo oni w przeciwieństwie do całej reszty płacą tylko placowe, żadnych podatków, żadnych opłat za rezerwację. - Więc wiadomo, że u nich będzie taniej.
- Czasem nawet taniej niż u producenta. Ciekawe, prawda? Można się domyśleć, z jakiego źródła taki towar pochodzi - dodaje Andrzej, właściciel stoiska z odzieżą. - Zdarzało się, że komuś przez pomyłkę dwa lewe buty sprzedali. I potem już nie chcieli towaru wymienić. A u nas klient zawsze może to zrobić...

Na Bułgarów narzekają także właściciele sklepów, zwłaszcza tych z odzieżą i z obuwiem. - Handlują najtańszym towarem, z niewiadomego źródła, różnej jakości. A przy tym nie płacą podatków. Więc sprzedają towar tanio. To oczywiste, że są dla nas konkurencją - mówi Zdzisław Dusanowski, właściciel sklepu obuwniczego w Wołczynie. - My musimy płacić podatki, czynsz. Część kupców wykupiła sklepy. Ponosimy więc określone koszty. Uważam, że władze powinny jakoś ten problem rozwiązać.
- Oni dla nas też są konkurencją - mówi ze wschodnim zaśpiewem Julia, która przyjechała na handel z Ukrainy. - Bo ja mam papiery dobre i firmę, i wszystko jak trzeba płacę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska