Bitwa pod Mokrą - listowne pojednanie żołnierzy

fot. Krzysztof Świderski
Bernard Kus ze zdjęciem Waltera Kominka, niemieckiego weterana z 1939 r.
Bernard Kus ze zdjęciem Waltera Kominka, niemieckiego weterana z 1939 r. fot. Krzysztof Świderski
Walter Kominek 1 września 1939 bił się tu z polskimi ułanami. Na 1 września 2009 przysłał do Polski swe pokojowe przesłanie.

Kominek, Austriak spod Wiednia, został wcielony po anschlussie do IV Dywizji Pancernej Wehrmachtu. Jako 22-letni kapral 1 września 1939 dał znak do otwarcia ognia z miejscowości Widenau (dziś Wichrów) w stronę Krzepic, po polskiej stronie granicy. Rozpoczęła się kanonada. Jedna z pierwszych w tej wojnie i pierwsza na oleskiej ziemi.

Propaganda milczała

Około 8.00 rano jednostka Kominka znalazła się w okolicy wsi Mokra niedaleko Kłobucka, 35 kilometrów na północny zachód od Częstochowy. Niemcy szli pewnie do przodu, nie spodziewając się oporu Polaków. Nie mieli pojęcia, że pchają się w pułapkę. Wołyńska Brygada Kawalerii okopała się na skraju lasu i celowo dopuściła Niemców blisko siebie. Nagle na niemieckich żołnierzy spadł ogień haubic przeciwpancernych. Dodatkowo z pobliskiego nasypu raziła nieprzyjaciół załoga polskiego pociągu pancernego. Rozbito lub uszkodzono około 100 pojazdów pancernych, kilkuset niemieckich żołnierzy zostało zabitych lub rannych.

W południe niemieccy piechurzy zdobyli wprawdzie wieś Mokra, ale ich czołgi zostały raz jeszcze zmuszone do odwrotu przez artylerię i działa przeciwpancerne. Polscy ułani i piechota zatrzymali niemiecką IV dywizję na cały dzień. Wycofali się dopiero po zmroku. Niemcy ruszyli w stronę Warszawy. Pięciuset polskich żołnierzy zostało na polu bitwy.

- Niemieccy uczestnicy bitwy pod Mokrą byli pełni uznania dla męstwa polskich ułanów, ale faszystowska propaganda w ówczesnych relacjach z Blitzkriegu na wszelki wypadek nie wspominała o Mokrej i o odwrocie niemieckich czołgów - mówi Bernard Kus, mieszkaniec Psurowa, od lat zaangażowany w działalność mniejszości niemieckiej, pasjonat lokalnej historii, który od 10 lat utrzymuje kontakty z Walterem Kominkiem. - Walter ma dzisiaj 92 lata i praktycznie nie wstaje z łóżka - opowiada Bernard Kus. - Tuż przed 1 września przysłał mi swoje przesłanie. W oryginale tekst ten został napisany po niemiecku i się rymuje. Dokonałem jego swobodnego przekładu.

Przesłanie Kominka

"Chorobą przytwierdzony do łoża, myśli moje chcę skierować do pomnika w Mokrej i boje wspomnieć krwawe - napisał Walter Kominek. - Siedemdziesiąt lat upłynęło od dnia, w którym strzelaliśmy do siebie w pierwszej bitwie lądowej II wojny światowej i wokół nas pociski biły z hukiem i wyciem. Po siedemdziesięciu latach przeżytych w zgodzie i w pokoju, które użyczyła nam współczesność, wśród łopoczących chlubnych sztandarów widzę znów pędzących na koniach ułanów spod Mokrej. Pozwólcie nam podać sobie ręce w znaku pokoju, bo pragniemy kroczyć w przyszłość z nadzieją na czasy bez nienawiści, przyjazne naszym dzieciom i pełne dobrobytu".

Bernadowi Kusowi nie udało się przeczytać przesłania Waltera Kominka pod pomnikiem w Mokrej podczas obchodów rocznicy 70-lecia bitwy. Nie mógł pojechać na uroczystości. A szkoda, bo pojednanie polskich i niemieckich uczestników bitwy zaczęło się dziesięć lat temu właśnie od niego.
- Na miejscu bitwy zbudowano w 1975 roku potężny pomnik ku czci obrońców Mokrej - wspomina Kus.

- Pod tym pomnikiem odbywały się co roku manifestacje z udziałem młodzieży szkolnej. I co tu kryć, miały przez lata wyraźnie antyniemieckie ostrze. Dopiero na początku 1995 roku przyszli do mnie przedstawiciele mieszkańców Mokrej i zaproponowali, bym - skoro znam język - odnalazł po niemieckiej stronie weteranów, którzy tam się bili, doprowadził do kontaktu z nimi, a z czasem także do spotkania i pojednania z nimi.

Poszukiwania i wymiana listów zajęły Kusowi cztery lata. Dziewięć tych listów przechowuje do dziś. Niemcy pisali w nich, jak bardzo ciążyła im świadomość, że osobiście wzięli udział w barbarzyństwie wojny. Propozycję spotkania złożoną im przez Polaków przyjęli z zadowoleniem.

Keitel przyjęty jak swój

- W 1996 pojechałem na obchody do Mokrej i - mimo zaproszenia - z ogromnymi obawami powiedziałem wszystkim zebranym, że grupa byłych niemieckich żołnierzy gotowa jest przyjechać, by wykonać na dawnym polu bitwy gest pojednania. Propozycja została przyjęta życzliwie. Do spotkania doszło ostatecznie trzy lata później. Pod monumentem weterani Wojska Polskiego i Wehrmachtu podali sobie ręce. Niestety, obecności Niemców "nie zauważył" w homilii biskup częstochowski, który przewodniczył tam mszy św. To było dla naszych gości z Niemiec spore rozczarowanie. Na szczęście jedyne.

Wśród niemieckich weteranów, którzy przy okazji odwiedzin w Mokrej zwykle nocowali w gościnnym domu Kusów, był m.in. Hans Joachim Keitel, bratanek feldmarszałka Wilhelma Keitla. Tego, który złożył swój podpis pod aktem bezwarunkowej kapitulacji Niemiec i został osądzony i skazany na śmierć w procesie norymberskim.

- On miał największe opory, czy w ogóle może przyjechać - wspomina Bernard Kus. - Bał się, że jako człowiek obciążony takim nazwiskiem zaszkodzi idei pojednania. Tymczasem polscy żołnierze przyjęli go bardzo życzliwie. Podobnie jak całą niemiecką delegację. Polska strona witała ich wtedy już na dworcu w Oleśnie.

Hans Joachim Keitel na ten właśnie dworzec przyjechał jako młody 20-letni podporucznik w 1939. Po latach bezbłędnie potrafił pokazać miejsce, w którym zatrzymał się wtedy jego pociąg.

Został tylko dzwon

- Tych spotkań i kontaktów było wiele - opowiada Bernard Kus. - Podczas pobytów w moim domu goście z Niemiec i Austrii godzinami dyskutowali o wojnie, o swoim w nich udziale i o tym, jak zmieniła się Polska, która była dla nich wielkim i pozytywnym zaskoczeniem. Ponieważ bardzo im zależało, by odwiedzić muzeum Auschwitz-Birkenau, pojechałem z nimi i ja. Muszę się przyznać, że zrobiłem to pierwszy raz w życiu. Bo ta przeszłość zawsze mnie przerażała.

Niemieckim uczestnikom bitwy z wiekiem coraz trudniej było przyjeżdżać do Polski. Za to chętnie wzięli udział w sfinansowaniu - razem z Polakami - świątyni pojednania, która dziś stoi w środku dawnego pola bitwy. Ufundowali także dzwon pokoju. Od 1 września 2002 roku przypomina o zgodzie i o tych, którzy zostali w żołnierskich mogiłach.

W tym roku do Mokrej mimo okrągłej rocznicy Września nie przyjechał z Niemiec już nikt. Uczestnicy bitwy - ci, którzy żyją - mają po około 90 lat.

"Gorące wojenne wspomnienia i relacje niech pozostaną już tylko historią obecną jedynie w pamięci i w archiwach. Mokra jest historią. Niech odtąd będzie dla jej mieszkańców szczęśliwym miejscem na ziemi"
- napisał w drugiej części przesłania Walter Kominek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska