Błąkałem się po szpitalu i nie znalazłem pomocy. List od Czytelnika

List od Czytelnika
W nawiązaniu do artykułu „Biznes nie służba, chaos nie organizacja”, z 9 października br., autorstwa Pana Krzysztofa Zyzika, z którego treścią całkowicie się zgadzam, postanowiłem pozwolić sobie na opisanie sytuacji z którą się zetknąłem, próbując uzyskać pomoc medyczną w opolskim szpitalu.

Po północy z 8 na 9 października. udałem się po pomoc medyczną do SOR w Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Katowickiej w Opolu z ostrym bólem i nudnościami wskazującym na dolegliwość żołądkową, jelit, trzustki, wątroby, a być może problemami z sercem (ból w okolicach nadbrzusza).

W recepcji SOR zastałem pracownika wpatrzonego w ekran komputera z rękami poza jego klawiaturą. Sprawiał wrażenie, że czyta coś w internecie lub ogląda film. Nie zwracał absolutnie uwagi na to, co się dzieje przed recepcją.

Po moim łomotaniu w szybę oddzielającą przedsionek od recepcji, nie odrywając wzroku od komputera, przez mikrofon zamontowany w szybie nas oddzielającej, rzekł: „Proszę czekać!”. Czekałem dobre 15-20 minut i ponownie załomotałem w szybę. Na co znużony pracownik SOR był łaskaw oderwać wzrok od ekranu komputera i zapytał: „O co chodzi?”.

Opowiedziałem mu w skrócie o swoim problemie, na co on polecił mi wyjść z głównego budynku szpitala na ulicę, skręcić w prawo, przejść pod szlabanem i poszukać budynku i konkretnego wejścia, w którym mieści się pomoc świąteczna i nocna, a które jest oznaczone tablicą - Przychodnia Ortopedyczna.

Drzwi będą zamknięte, ale na ścianie jest dzwonek, by wezwać kogoś, kto mi powinien pomóc. Dosłownie wyraził się „powinien(!?) pojawić się ktoś, kto powinien(!?) mi pomóc w moim problemie”.

Po około 10 minutach błądzenia w nocy po terenie szpitala, znalazłem odpowiedni budynek oraz wejście do niego z umieszczona tablicą Przychodnia Ortopedyczna. Znalazłem również w ścianie przycisk dzwonka o którym wspomniał pracownik SOR. Drzwi wejściowe były przeszklone, a w środku paliło się światło.

Dzwoniłem, dobijałem się przez około 15-20 minut bez rezultatu, a następnie wróciłem do recepcji SOR z zapytaniem, czy aby mam się tam dobijać, czy może pomyliłem budynek i tłukę się do niewłaściwych drzwi.

Otrzymałem odpowiedź od „recepcjonisty”, że trafiłem bezbłędnie i muszę tylko wykazać się cierpliwością, jeśli chodzi o rezultat mojego dobijania się. Wróciłem więc w to samo miejsce i przez kolejne 20 minut dzwoniłem i tłukłem w drzwi. Uznałem w końcu, że ktoś, kto powinien tam dyżurować, śpi snem tak głębokim, że nie dociera do niego moje łomotanie, lub „urwał” się do domu.

Postanowiłem więc również wrócić do swojego domu, nie zawracając już więcej głowy panu w recepcji SOR.

Do domu wróciłem około godz. 3 nad ranem. Przeczekałem jakoś do świtu i (wcześniej telefonicznie umawiając się) udałem się po pomoc do prywatnego gabinetu lekarza znającego się na tego typu dolegliwościach. Zostałem przyjęty, zbadany, zdiagnozowany. Otrzymałem recepty na leki, które powinny mi pomóc.

Pominę odkrytą przez lekarza przyczynę moich nocnych dolegliwości. Bo są one nieistotne w sprawie. Istotna jest bezduszność
- chaos, jaki panuje w naszej państwowej „Służbie” Zdrowia. Piszę ten tekst w niedzielę, tj. 11 października i czuję się dzisiaj po zażyciu leków zapisanych przez medyka doskonale. Tak, jak przed moim problemem sprzed 8 października.

Nawiązując do treści artykułu redaktora K. Zyzika - „Biznes nie służba, chaos nie organizacja”, w którym autor wspomina o niewykluczonych być może w przyszłości wieżyczkach strzelniczych wokół szpitali, ja błąkając się nocą wokół szpitala przy ul. Katowickiej nie zauważyłem jeszcze (na szczęście) takich budowli.

Żywy wróciłem nad ranem do domu. Nawiasem mówiąc, uważam, że inne rozwiązanie powinno być lepsze i tańsze dla szpitali. Wieżyczki strzelnicze to jednak są pewne koszty + koszty zatrudnienia strzelców wyborowych + koszty broni oraz amunicji. Lepiej te środki przeznaczyć na zakup respiratorów dla osób chorych na COVID.

Tańszym, uważam, rozwiązaniem byłby zakup przez szpitale „leków” pt. pawulon lub nowiczok i aplikowanie ich przed recepcją SOR-ów takim nocnym przybłędom jak ja. Uważam to za rozwiązanie tańsze i korzystniejsze finansowo dla Firmy ZUS (jestem emerytem), dla Firmy REGAT oraz Zakładu Komunalnego. Same korzyści.

Serdecznie pozdrawiam i życzę całemu zespołowi nto dużo zdrowia. Również zdrowia życzę pracownikom „Służby” Zdrowia.

Janusz, mieszkaniec Opola,
nazwisko do wiadomości redakcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska