Blue Cafe. Seks może być sztuką

Katarzyna Kownacka
Dominika Gawęda
Dominika Gawęda
Rozmowa z Dominiką Gawędą i Pawłem Rurak Sokalem z zespołu Blue Cafe

- Kompletnie nowy image, kompletnie nowa płyta i kompletnie nowa muzyka. Odważnie...
Dominika: - To prawda. Nie wolno bać się wyzwań. Trzeba pokonywać lęki, śmiało iść do przodu i nie bać się życia. Ludzie, którzy boją się nowości, blokują swój rozwój. Artyści nie mogą sobie na to pozwolić. Muszą cały czas ewoluować i dostarczać coraz to nowych wrażeń.

- Wy dostarczacie nie tylko muzycznych. W klipie do piosenki "Buena", która promuje płytę "Dada", Dominika występuje nago.
Dominika: - Ale zdjęcia są bardzo subtelne i delikatne.

- Miałaś duże opory przed takimi scenami?
Dominika: - Trochę... ale lubię wyzwania. Sprzyjał im gorący klimat kubańskich rytmów tego utworu. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że łatwo było mi zagrać taką scenę.
Paweł: - Potraktowaliśmy ten klip też jako artystyczny eksperyment. W końcu w sztuce od wieków jest nagość - na obrazach, w rzeźbach. Poza tym - trochę kontrowersji jeszcze nikomu nie zaszkodziło.

- "Dada" podoba się nawet tym, którzy nie lubili twórczości Blue Cafe, nie są fanami popu i programów MTV.
Dominika: - Miło to słyszeć i wierzę, że płyta będzie się podobać, zobaczymy. Singiel "Buena" jest grany przez największe rozgłośnie. Ale nie kalkulowaliśmy nagrań na sukces. Chcieliśmy stworzyć zupełnie nowe brzmienie Blue Cafe. Najbardziej zależało na tym Pawłowi. Chcieliśmy udowodnić, że można zrobić coś zupełnie inaczej. Bardzo nam też zależało, żeby wszystko brzmiało nowocześnie i międzynarodowo. Stąd zaproszeni goście - między innymi z Kuby. Stąd utwór "Matahari", gdzie refren zaśpiewany jest w języku indonezyjskim. To nasze pomysły na to, by wpuścić trochę świeżego powietrza do muzyki.

- Podobno niedługo przed nagraniami płyty wymieniliście cały materiał.
Paweł: - Czasem tak bywa, że coś nie pasuje. Nie możesz spać, nie możesz funkcjonować, bo coś cię dręczy. Ze mną tak było przy poprzednim materiale. Ale kiedy sobie uświadomiłem, o co chodzi, też nie było łatwo. W końcu trzeba było odstawić 20-30 swoich piosenek ot tak. Odstawiłem - były za grzeczne.

- No i nagraliście coś rytmicznego, dusznego, czarnego.
Dominika: - Narodziło się nowe Blue Cafe. Nasze koncerty też będą inne. Chcemy oddziaływać nie tylko na uszy, ale i oczy fanów...

- Będzie szoł - półnagie ciała i gorący taniec?
Dominika: - Na naszych koncertach szoł był zawsze teraz będzie jeszcze spektakl. Dojdą chórki i taniec. Trzeba uderzyć mocniej (śmiech).

- Ludzie są żądni krwi i mocnych wrażeń?
Paweł: - Niemała w tym wasza, czyli mediów zasługa. Serwujecie dzień po dniu mocne wrażenia. Trudno się więc dziwić, że nie wystarcza kameralny Bach czy Mozart. Najlepszy przykład tego, co dziś działa, to Lady Gaga. Świetna kompozytorka i artystka, która tworzy nowoczesną muzykę i wstrzeliła się wizerunkowo w oczekiwania ludzi.

- Paweł, miałeś swego czasu metkę dyktatora… Głośno było o tym, że gonisz zespół do pracy, nie dajesz chorować...
Paweł: - Bardzo wysokie wymagania stawiam przede wszystkim sobie. Jeżeli jednak podkręcam śrubę sobie, to dotyczy to również tych, z którymi pracuję. Jeżeli ktoś profesjonalizm nazywa dyktaturą, to się pod tym podpisuję (śmiech).
- To twoja recepta na sukces?
Paweł: - Raczej przekonanie. To, co dobrego dotychczas zdarzyło się w muzyce - amerykańskiej, zachodniej czy polskiej - zawsze było podparte profesjonalizmem. A ten nieodłącznie wiąże się z ciężką pracą. W sztuce też nie ma miejsca na obiboków. Tu trzeba - za przeproszeniem - zap...lać. Wejść na górę jest trudno, utrzymać się na niej - jeszcze trudniej.

- Zmieniliście muzyczny styl, a Dominika - kolor włosów. Skończy się wreszcie porównywanie cię do Tatiany Okupnik?

Dominika: - Po tylu latach może by się należało (śmiech).

- Drażni cię to?
Dominika: - To było nieuniknione. Ale mam nadzieję, że upłynęło już tyle czasu i nagrałam z Blue Cafe tyle swoich płyt, że wreszcie zacznę obrywać albo dostawać pochwały tylko i wyłącznie na swoje konto.

- "Żaden artysta nie osiągnął efektu, nie przechodząc przez piekło" - tak kiedyś powiedziałeś, Paweł. Co to znaczy?
Paweł: - Miałem na myśli piekło własne, świat pełen rozterek. Ja miałem ich od zawsze całą masę. Od dziecka, czyli od piątego roku życia, grałem na skrzypcach. I od samego początku czułem, że to, co robię, to jeszcze nie to. Wiedziałem, że muszę szukać czegoś innego. Dlatego po latach obcowania z muzyką poważną, grania w filharmonii i zespołach kameralnych, w wieku 36 lat postanowiłem założyć zespół Blue Cafe. To była niełatwa decyzja. Tym bardziej że wszyscy pukali się po głowach. Mówili, że się nie uda. Odpadli przyjaciele, odpadli znajomi, całkowicie zmieniłem klimat - z Bacha i Mozarta na muzykę pop. To było to moje piekło. Pchało mnie w coś nowego.

- Poszedłeś w nowe bez mrugnięcia okiem?
Paweł: - Pewnie, że nie. Ale to dlatego, że wcześniej czy później musiałbym obrać inny kierunek. Poza tym - lubię dotykać szaleństwa, ale nie w stylu kamikadze, o którym od razu wiadomo, że się nie może udać. Pociągają mnie jednak sytuacje trudne. Tylko z nich może wyjść coś zupełnie nowego, lepszego. Podążanie za niemożliwym jest twórcze.

- Mam jeden cytat ciebie samego: seks to najpiękniejsze poranki. Możesz rozwinąć tę myśl?
Paweł: - Tak powiedziałem? To miałem rację (śmiech)! Seks to wszystkie "najpiękniejsze poranki świata". Libido to twórcza siła. Ma moc sprawczą. Nie dość, że dzięki niemu toczy się życie, to jeszcze dzięki niemu nabiera ono kolorów. Zmysłowość i namiętność może być też spiritus movens sztuki i może być też sztuką. Jeśli ktoś ma co do tego wątpliwości, polecam film "Don Juan DeMarco", którego gra Johnny Depp. Ten film powinien zobaczyć każdy facet.

- To film o wielkim kochanku albo fantazji o nim. Brakuje nam na co dzień namiętności?
Paweł: - Myślę, że świat ulega szybkiej pauperyzacji, sacrum przestaje mieć znaczenie, tracimy marzenia. Nie chcę przepowiadać, ale nie wróży to dobrze (śmiech).

- Może to nie kwestia temperamentu czy marzeń, tylko pogoni, którą nam funduje codzienność? Zamiast być Don Juanami, idziemy do fabryk.
- Paweł: Codzienność jest bardzo zaborcza i ekspansywna, ale nasza świadomość w dużym stopniu ma wpływ na to, jaki mamy do niej stosunek. Niektórzy "są życi", a niektórzy żyją.

- Kibicujesz Monice Kuszyńskiej, z którą kiedyś byłeś? Po wypadku, po którym została sparaliżowana, wraca na scenę.
Paweł: - Kibicuję jej bardzo i mam ogromny szacunek. Choć spotkało ją coś tak dotkliwego, nie poddaje się. Dalej walczy o siebie, swoją pasję i to, co kocha najbardziej.

- Ale już sama, bez Varius Manx. To dobrze?
Paweł: - Nie oceniam tego. Ważne, że to robi. Zresztą Monika to silna osobowość.

- A Tatianie Okupnik, byłej wokalistce Blue Cafe, też kibicujesz? Rozstaliście się w nerwowych okolicznościach. Teraz Tatiana próbuje swoich sił w Londynie, gdzie chce zrobić karierę.
Paweł: - To już są plotki sprzed wielu lat. Tak, kibicuję jej. Tym bardziej że jestem zwolennikiem tego, by nie zmuszać się wzajemnie do niczego. Jeśli ktoś ma swój pomysł na życie, na karierę, chce to robić sam - powinien próbować.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska