Bo nie sprzedamy lekarstw! Bunt aptekarzy

Redakcja
- Leki refundowane to ponad połowa medykamentów sprzedawanych przez apteki - mówi Katarzyna Kulik z Apteki "Na dobre i na złe” w Opolu.
- Leki refundowane to ponad połowa medykamentów sprzedawanych przez apteki - mówi Katarzyna Kulik z Apteki "Na dobre i na złe” w Opolu.
Aptekarze buntują się przeciwko nowej ustawie o lekach refundowanych, która może sparaliżować ich działalność. Zapowiedzieli NFZ, że od stycznia przestaną realizować recepty.

Obecnie apteki wydają na recepty leki refundowane bez jakiejkolwiek umowy z NFZ. Wysyłają mu tylko zestawienia sprzedanych preparatów, na podstawie których obie strony się rozliczają. W lipcu weszła jednak w życie ustawa refundacyjna, która to zmienia. Ma obowiązywać od 1 stycznia 2012 r., ale już wzburzyła farmaceutów.

- Według nowej ustawy aptekarze będą musieli najpierw podpisać z NFZ umowę i dopiero ona pozwoli im na sprzedaż leków refundowanych - mówi Andrzej Prygiel, prezes Opolskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej. - Rzecz w tym, że projekt umowy, z którym mogliśmy się wcześniej zapoznać, jest dla aptekarzy bardzo niekorzystny, wręcz restrykcyjny. W zasadzie wieszczy koniec aptekarstwa, na co absolutnie nie możemy pozwolić.

Aptekarzy przede wszystkim niepokoi, że po podpisaniu umów NFZ będzie mógł nakładać na nich różne kary. Obecnie fundusz, jeśli ma jakieś zastrzeżenia, najwyżej nie wypłaca aptece refundacji. Natomiast od nowego roku farmaceuci będą musieli się liczyć z karami rzędu kilku, a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

- NFZ będzie mógł nas ukarać np. za to, że na recepcie jest zły pesel lub adres pacjenta - wylicza Andrzej Prygiel. - Tymczasem lekarze często wypisują recepty odręcznie i pomyłki się zdarzają. Ale odpowie za to apteka. Kara grozi też za niewyraźnie wypisaną receptę czy za brak możliwości wykupienia danego specyfiku przez pacjenta. To absurd, bo obecnie asortyment leków refundowanych jest tak rozbudowany, że gdyby apteka chciała mieć wszystkie na stanie, szybko by zbankrutowała. Właściwie czekają nas kary za byle drobiazg.

Już wcześniej, jak podkreśla prezes izby, urzędnicy z NFZ chodzili i mierzyli recepty, czy mają właściwe wymiary. Na szczęście dotyczyło to innych województw.

Macieja Zaklikę z sieci aptek "Na dobre i na złe" niepokoi to, że umowa zawarta z NFZ będzie się wiązać z limitowaniem leków refundowanych. - Może się okazać, że już go wyczerpaliśmy i co wtedy powiemy pacjentom? - pyta. - Odeślemy ich z kwitkiem?

Beata Cyganiuk, rzecznik prasowy opolskiego NFZ, uspokaja: - Nam się dobrze współpracuje z opolską Izbą Aptekarską, z aptekarzami. Nigdy nie opóźnialiśmy się z refundacjami. Potrafiliśmy się porozumieć. Konieczność podpisywania umów wynika z ustawy refundacyjnej. Liczymy na zrozumienie, bo inaczej byłby to bardzo duży problem dla ubezpieczonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska