Pięćdziesięciokilkuletni Adam Z. około godziny 16.00 wezwał policję, twierdząc, że coś tyka gdzieś w jego mieszaniu. Policjanci i strażacy ewakuowali mieszkańców dwóch klatek bloku przy ulicy Książąt Opolskich 48 i 50. W budynku odcięto prąd i gaz.
- Tu jest po 30 mieszkań w każdej klatce, a w mieszkaniach było po dwie, trzy osoby, ale były też puste mieszkania, więc myślę, że wyszło na ulicę jakieś 100 - 120 osób - szacował jeden ze strażaków. - Do tego trzeba dodać pracowników tych sklepów znajdujących się na parterze i pierwszym piętrze.
Pod blokiem od strony ulicy Sądowej policyjnej akcji przyglądał się tłum lokatorów. Cały czas powiększał się on o tych, którzy wracając z pracy, nie mogli wejść do własnego domu.
Ponieważ cała ulica Sądowa została zamknięta dla ruchu, samochody - w tym autobusy - zaczęły jeździć objazdami, co w połączeniu z trwającymi w mieście robotami drogowymi jeszcze zwiększyło istniejące od kilku dni korki.
- Wyszedłem dzisiaj po dziewięciu dniach ze szpitala i akurat wróciłem do domu, jak zapukał policjant i mi mówi, żebym wychodził z domu, bo u sąsiada zza ściany może być podłożona bomba - powiedział nam Stanisław Dolak z czwartego piętra. - Wkurzyłem się, bo człowiek chciał się piwka napić w spokoju, odpocząć, a tu go wyganiają na ulicę.
Do przeszukania mieszkania Adama Z. przywieziono psa potrafiącego wywąchać materiały wybuchowe, przyjechali też policyjni pirotechnicy. Przeszukano po kolei pokoje, kuchnię, przedpokój i łazienkę, a nawet piwnicę. O godzinie 18.20 Adama Z. policjanci zabrali do cywilnego radiowozu i odjechali spod bloku.
- Nie znaleźliśmy do tej pory żadnych ładunków wybuchowych, ale jedziemy jeszcze sprawdzić garaż należący do tego pana - powiedział nam, wsiadając do drugiego radiowozu, dowodzący akcją komisarz Jan Gałan, komendant I Komisariatu Policji w Opolu.
W garażu niczego niebezpiecznego także nie było.
Mieszkańcy bloku i pracownicy sklepów spędzili na ulicy blisko dwie i pół godziny.
- Ten Z. to taki jakiś dziwny zawsze był - stwierdza Stanisław Dolak. - Raz odpowiadał na "dzień dobry", raz nie. Wygadywał też czasami takie dziwne i niestworzone historie, jakby nie całkiem z nim było wszystko w porządku. Powinni go teraz obciążyć kosztami tego całego zamieszania.
- Chyba nam się jakieś odszkodowanie należy za to sterczenie na dworze - żartowały dwie kobiety mieszkające na 9. i 10. piętrze. - Znamy tego człowieka tylko z widzenia i oprócz tego, że mieszka sam, nic o nim nie wiemy. Zawsze kulturalny, grzeczny, zadbany. Nigdy jednak nie wiadomo, co tam u kogo w głowie siedzi i kiedy się ujawni.
Po przeszukaniu mieszkania i garażu Adam Z. został przewieziony na komisariat na przesłuchanie.
- Musimy ustalić, co powodowało tym człowiekiem, kiedy do nas dzwonił - wyjaśnił nam wczoraj wieczorem komisarz Krzysztof Sochacki, naczelnik sekcji dochodzeniowo-śledczej KMP Opole. - Jeżeli okaże się, że świadomie i złośliwie wprowadził w błąd policję, wówczas poniesie odpowiedzialność karną.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?