Targi nto - nowe

Bo sąsiad usłyszał jakieś tykanie...

Michał Wandrasz
Mieszkańcy spędzili na ulicy blisko 2,5 godziny.
Mieszkańcy spędzili na ulicy blisko 2,5 godziny.
Mieszkańców bloku przy opolskim rondzie ewakuowano wczoraj na ponad dwie godziny po tym, jak jeden z lokatorów zaalarmował policję o bombie w jego mieszkaniu.

Pięćdziesięciokilkuletni Adam Z. około godziny 16.00 wezwał policję, twierdząc, że coś tyka gdzieś w jego mieszaniu. Policjanci i strażacy ewakuowali mieszkańców dwóch klatek bloku przy ulicy Książąt Opolskich 48 i 50. W budynku odcięto prąd i gaz.

- Tu jest po 30 mieszkań w każdej klatce, a w mieszkaniach było po dwie, trzy osoby, ale były też puste mieszkania, więc myślę, że wyszło na ulicę jakieś 100 - 120 osób - szacował jeden ze strażaków. - Do tego trzeba dodać pracowników tych sklepów znajdujących się na parterze i pierwszym piętrze.
Pod blokiem od strony ulicy Sądowej policyjnej akcji przyglądał się tłum lokatorów. Cały czas powiększał się on o tych, którzy wracając z pracy, nie mogli wejść do własnego domu.
Ponieważ cała ulica Sądowa została zamknięta dla ruchu, samochody - w tym autobusy - zaczęły jeździć objazdami, co w połączeniu z trwającymi w mieście robotami drogowymi jeszcze zwiększyło istniejące od kilku dni korki.
- Wyszedłem dzisiaj po dziewięciu dniach ze szpitala i akurat wróciłem do domu, jak zapukał policjant i mi mówi, żebym wychodził z domu, bo u sąsiada zza ściany może być podłożona bomba - powiedział nam Stanisław Dolak z czwartego piętra. - Wkurzyłem się, bo człowiek chciał się piwka napić w spokoju, odpocząć, a tu go wyganiają na ulicę.

Do przeszukania mieszkania Adama Z. przywieziono psa potrafiącego wywąchać materiały wybuchowe, przyjechali też policyjni pirotechnicy. Przeszukano po kolei pokoje, kuchnię, przedpokój i łazienkę, a nawet piwnicę. O godzinie 18.20 Adama Z. policjanci zabrali do cywilnego radiowozu i odjechali spod bloku.
- Nie znaleźliśmy do tej pory żadnych ładunków wybuchowych, ale jedziemy jeszcze sprawdzić garaż należący do tego pana - powiedział nam, wsiadając do drugiego radiowozu, dowodzący akcją komisarz Jan Gałan, komendant I Komisariatu Policji w Opolu.
W garażu niczego niebezpiecznego także nie było.
Mieszkańcy bloku i pracownicy sklepów spędzili na ulicy blisko dwie i pół godziny.

- Ten Z. to taki jakiś dziwny zawsze był - stwierdza Stanisław Dolak. - Raz odpowiadał na "dzień dobry", raz nie. Wygadywał też czasami takie dziwne i niestworzone historie, jakby nie całkiem z nim było wszystko w porządku. Powinni go teraz obciążyć kosztami tego całego zamieszania.
- Chyba nam się jakieś odszkodowanie należy za to sterczenie na dworze - żartowały dwie kobiety mieszkające na 9. i 10. piętrze. - Znamy tego człowieka tylko z widzenia i oprócz tego, że mieszka sam, nic o nim nie wiemy. Zawsze kulturalny, grzeczny, zadbany. Nigdy jednak nie wiadomo, co tam u kogo w głowie siedzi i kiedy się ujawni.
Po przeszukaniu mieszkania i garażu Adam Z. został przewieziony na komisariat na przesłuchanie.
- Musimy ustalić, co powodowało tym człowiekiem, kiedy do nas dzwonił - wyjaśnił nam wczoraj wieczorem komisarz Krzysztof Sochacki, naczelnik sekcji dochodzeniowo-śledczej KMP Opole. - Jeżeli okaże się, że świadomie i złośliwie wprowadził w błąd policję, wówczas poniesie odpowiedzialność karną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska