Bogdan Pszenica był rzecznikiem firm rodzinnych. Ostatni wywiad

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Bogdan Pszenica (1957-2017) zmarł nagle. Miał niespełna 60 lat.
Bogdan Pszenica (1957-2017) zmarł nagle. Miał niespełna 60 lat. Mirosław Dragon
Znany opolski biznesem Bogdan Pszenica zmarł dzisiaj w nocy w wieku niespełna 60 lat. Przypominamy jeden z ostatnich wywiadów z właścicielem Narzędziowni Pszenica.

Bogdan Pszenica: - Wie pan, co mnie najbardziej boli? Że nas, lokalnych przedsiębiorców, traktuje się gorzej niż zagranicznych inwestorów.

Dlaczego uważa pan, że gorzej?
Kiedy przychodzą zagraniczne firmy, oferuje się im specjalne strefy ekonomiczne, zniżki podatkowe. Polskie rodzinne firmy nie mogą liczyć na ulgi w podatkach.

Ale wy również możecie zbudować zakład w specjalnej strefie ekonomicznej!
Oczywiście, powiem więcej: teoretycznie jest nawet taka możliwość, że strefa przyjdzie do Strojca i włączy działkę, na której chcę rozbudować swoją firmę. Tylko że w praktyce jest to nierealne.

Dlaczego nierealne?
Warunki są tak wyśrubowane, że nie mamy szans ich spełnić. Musielibyśmy zainwestować minimum 20 milionów złotych i zatrudnić minimum 30 ludzi dodatkowo.

Przecież regularnie zwiększacie zatrudnienie i planujecie rozbudowę zakładu, więc dlaczego nie w strefie?
Ponieważ dynamika rozwoju takich rodzinnych firm jest całkiem inna niż zachodnich koncernów. My kleimy nasze firmy powoli, inwestujemy krok po kroku. Ja rozbudowuję mój zakład etapami. Nie stać nas na budowę firmy od podstaw w strefie. A zachodnie firmy przyjeżdżają i w rok budują zakład za 10-20 milionów euro. Kiedy pytam, ile ludzi zatrudnią w tym zakładzie, to często okazuje się, że dziesięciu…
Ja zatrudniam sto osób i zbudowałem stabilny zakład pracy, który nie przeniosę jutro za granicę, żeby szukać niższych kosztów pracy.

To co pan proponuje? Żeby w obronie polskich przedsiębiorców przegonić zachodni kapitał z Polski?
Absolutnie nie! Zachodni inwestorzy dają miejsca pracy, zwiększają konkurencyjność, wnoszą inną kulturę zarządzania. Aż strach pomyśleć, jakie byłoby bezrobocie, gdyby ich nie było w Polsce. Chodzi mi tylko o to, żeby polskie firmy miały takie same warunki. Jeżeli zachodnie firmy zwalnia się z podatków, to dlaczego my nie mamy takich przywilejów? Politycy mówią przecież tak często o wspieraniu polskiego przemysłu. To niech w końcu zaczną wspierać!

Zwolnienia z podatków nie są tylko dla zachodnich koncernów, ale dla wszystkich firm chcących inwestować w strefach ekonomicznych.
Zachodnie firmy nie inwestują u nas po to, żeby wspierać polską gospodarkę, tylko szukają taniej siły roboczej. Miejmy świadomość, że za jakiś czas wyniosą się do innego kraju, gdzie znajdą tańszą siłą roboczą. To jest podstawowa różnica: my rozwijamy nasze rodzinne firmy sercem, a koncerny w tabelkach Excela.

Na pewno jesteśmy tańsi, dlatego klienci z zachodnich krajów do nas przychodzą. Ale nasze produkty są tańsze o 10-20 procent, a na Zachodzie ludzie zarabiają 2-3 razy więcej.

Specjalne strefy ekonomiczne mają być zachętą do budowania nowych zakładów pracy. Problem polega na tym, że najczęściej to zagraniczne firmy chcą budować zakłady w strefach, a właściciele rodzinnych firm wolą się budować koło domu. Pan też tak zrobił.
Bo ja nie chwycę przecież mojego zakładu w Strojcu za komin i nie przeniosę go do strefy ekonomicznej. Zachodnie firmy inwestują u nas, ponieważ mają tutaj tanią siłę roboczą. Miejmy świadomość, że za jakiś czas wyniosą się do innego kraju, gdzie znajdą jeszcze tańszych pracowników. Porzucą majątek w Polsce, ponieważ do tego czasu osiągną już zakładany zysk. Zresztą, zachodnie koncerny często tylko dzierżawią u nas hale produkcyjne.
My, polscy przedsiębiorcy, zostaniemy tutaj. Ja nie porzucę swoich hal, stoją przecież - jak pan zauważył - obok mojego domu. Zaczynałem w przydomowym garażu jak wielu polskich przedsiębiorców. Moja narzędziownia to jest rozbudowany w wielu etapach garaż! Dlatego mówię, że my rozwijamy nasze rodzinne firmy sercem, a zachodnie firmy na podstawie tego, co widzą w tabelkach Excela.

Ładnie to brzmi, ale i tak wiele osób woli pracować w zachodnich korporacjach, bo tam są po prostu wyższe zarobki.
Dlatego, że my często jesteśmy podwykonawcami tych koncernów, one nas duszą cenowo. Poza tym proszę zapytać na produkcji w zachodnim koncernie, ile zarabiają robotnicy. A pracownicy na produkcji to często 90 procent załogi. Proszę sprawdzić, że nawet jeśli średnie wynagrodzenie w korporacjach jest wyższe, to kto tam tę średnią zawyża?
W mojej firmie średnia płaca na produkcji wynosi 3500 zł brutto, czyli 2517 zł na rękę. To dużo czy mało pana zdaniem?

Jak na nasze polskie warunki - sporo.
Czyli obalamy opinię o małych zarobkach w rodzinnych firmach.

Nie tak szybko. To są tylko zarobki w jednej firmie, w Narzędziowni Pszenica. Wielu pracowników skarży się na powszechny również na Opolszczyźnie proceder: na pasku wypłaty jest najniższa krajowa, a do tego kilkaset złotych premii za nadgodziny. Ale premia wypłacana pod stołem, do ręki. Urlop czy chorobowe, a kiedyś także emerytura, liczone są zaś tylko od najniższej pensji. Szefowie mówią, że firmy nie stać na podwyżki, a sami budują luksusowe rezydencje, luksusowe samochody, kosztujące ponad milion zł.
Tacy przedsiębiorcy również są, nie zaprzeczam. Ale ja do nich nie należę i większość moich kolegów przedsiębiorców też nie jest taka.

W Polsce niskie zarobki są również dlatego, że jesteśmy bardzo słabo uzwiązkowieni. W firmach prywatnych nie ma związków zawodowych, które walczyłyby o prawa pracowników. Czy w Narzędziowni Pszenica jest związek?
Nie ma, ale nie jest potrzebny. Ja jestem związkiem zawodowym dla moich pracowników. Ja sam chcę płacić im więcej. I denerwuję się, że więcej płacić nie mogę.

Nie może pan, ponieważ jesteśmy tylko montownią Europy?
Ale moje firma nie jest montownią! Narzędziownia jest innowacyjnym zakładem. Musimy zaprojektować i wykonać formy do odlewania aluminium pod konkretne zamówienia firm.

Nie może pan płacić więcej pracownikom, bo konkurujecie ceną z firmami z Zachodu?
To jedna z przyczyn. Jesteśmy tańsi od konkurencji, dlatego przychodzą do nas klienci z zachodnich krajów. Ale nasze produkty są tańsze tylko o 10-20 procent. Natomiast pracownicy narzędziowni na Zachodzie zarabiają po 2-3 razy więcej.

Dlaczego tak jest?
Ja sam od wielu lat pytam ekonomistów, dlaczego. I do dzisiaj nie dostałem odpowiedzi. Niektórzy twierdzą, że polska gospodarka jest mało wydajna, ale ja się z tym nie zgadzam. To jest krzywdząca opinia. Widzę, jak pracuje polski przemysł, jak działa moja firma. Przecież fabryka Opla w Gliwicach co roku dostaje nagrodę za wydajność. Polacy są wydajni, pomysłowi i pracowici.

Wydajność to nie tylko pracowitość. Nawet jeśli pracownik fabryki lodówek będzie harował po 12 godzin dziennie, to i tak zarobi mniej, niż projektant tej lodówki z Niemiec czy Włoch, który zgarnia lwią część ze sprzedaży lodówki. Wydajność to wartość pracy, a za pracę przy taśmie płaci się mało.
Zgoda, ale w mojej firmie sami projektujemy, produkujemy i sprzedajemy. Żadna zachodnia centrala firmy nie zabiera nam zysków. A i tak nie możemy płacić pracownikom tyle, co na Zachodzie.

To w czym tkwi problem?
W rankingu Machining Export na najlepsze narzędziownie na świecie zajęliśmy 5. miejsce. Wyprzedziły nas dwie narzędziownie z Niemiec, jedna z Japonii i Austrii. Chciałbym, aby ktoś porównał pełne koszty mojej firmy i narzędziowni z Niemiec.

Przecież wiadomo, że firmy z Niemiec mają wyższe płace, płacą większe podatki u siebie.
A właśnie ja chciałbym poznać takie wyliczenia, ale pełne. Wszyscy wiemy, że robotnicy w Niemczech zarabiają więcej niż u nas, ale dlaczego? Bo firmy mogą płacić im więcej. Czyli muszą mieć mniejsze koszty! Dlatego chciałbym mieć pełne porównanie: nie tylko kosztów pracy i podatków, ale także energii, cen materiałów, maszyn, narzędzi i nieruchomości. Polscy hutnicy wyliczyli, że niemieckie huty mają niższą cenę prądu aż o 37 procent!

Są przecież rankingi krajów Unii Europejskie, gdzie Polska jest na końcu listy nie tylko jeśli chodzi o zarobki, ale także ceny i obciążenia podatkowe.
Ciągle słyszę slogan, że polski przedsiębiorca płaci małe podatki. Ale niech ktoś podliczy wszystkie koszty, nie tylko podatek CIT. Podam przykład: ja za narzędzia do obróbki skrawaniem płacę drożej niż zakłady w Niemczech. Wiele narzędzi i maszyn przemysłowych jest droższa w Polsce. Jeśli fabryka w Niemczech kupuje taniej maszyny, to może więcej pieniędzy przeznaczyć na płace. To proste!

Młodzi mówią, że dopóki w Polsce nie będą mogli zarabiać minimum tysiąc euro na miesiąc, to dalej będą wyjeżdżać na Zachód. Tam bez problemu zarabiają tyle. Nie zgodzą się na 1850 zł brutto najniższej krajowej, dlatego że „polski przedsiębiorca ma trudniej”.
Łatwo pokazać palcem na Bogdana Pszenicę czy każdego innego właściciela dużego zakładu pracy i powiedzieć: „To on jest winny, że jego pracownicy zarabiają mniej niż na Zachodzie”. Ale przecież są u nas także jednoosobowe działalności gospodarcze. Ktoś na przykład kładzie kostkę brukową. Dlaczego bierze za godzinę tylko 30 zł, a jego kolega z Niemiec 30 euro? Dlaczego Polak też nie bierze 30 euro? Przecież sam jest sobie szefem.

Bo jego klientów nie stać, żeby zapłacić taką stawkę! Sami wiążą koniec z końcem za te polskie dwa tysiące, jak pisała Agnieszka Osiecka.
No właśnie! Bo wszyscy Polacy są dopiero na dorobku, przedsiębiorcy tak samo. Biznes w Niemczech rozwija się od 1945 roku, a większość naszych polskich firm dopiero od 10-15 lat, czyli jesteśmy dopiero w wieku dziecięcym.
Być może za dużo przeznaczamy z naszych zysków na inwestycje, a za mało zostaje na płace. Ale jakie jest inne wyjście? Musimy gonić świat, żeby konkurować z zachodnimi firmami. Którą z polskich firm rodzinnych stać na to, żeby wyłożyć 10 milionów euro na budowę od podstaw fabryki w strefie ekonomicznej? Na dodatek przecież my nie mamy żadnej gwarancji sprzedaży.

Nikt nie ma gwarancji sprzedaży w globalnej gospodarce.
Ale zachodnie firmy podpisują kontrakty na 5-10 lat. Mogą wtedy obliczyć koszty, żeby budowa fabryki się zamortyzowała. Polskie firmy są tylko usługodawcami. Jesteśmy jak krawcowa. Ona zarobi tylko wtedy, gdy klient przyjdzie uszyć sukienkę czy spodnie. My zarobimy, jeśli firma przyjdzie zamówić u nas konkretną formę do odlewania aluminium. Nie mamy gwarancji ciągłości produkcji na kilka lat. Są w Polsce firmy, które podpisują wieloletnie kontrakty, ale jest ich mało.

Eksperci mówią, że polskie firmy muszą być bardziej innowacyjne, żeby móc zwiększyć przychody i móc więcej zarabiać.
Tak, a na konferencjach i szkoleniach eksperci pokazują nam za przykład firmy z Doliny Krzemowej, które dzięki badaniom innowacyjnym zarabiają krocie. Mam jednak do nich dwa pytania:
1. Skąd wziąć pieniądze na te badania?
2. Skąd wziąć zleceniodawców?
W Dolinie Krzemowej ulokowane są największe światowe koncerny. To one zlecają badania innowacyjne zewnętrznym firmom i płacą za wyniki tych badań ogromne kwoty. Kto nam zleci takie badania i zapłaci za nie? My musimy być innowacyjni sami dla siebie i to codziennie, żeby być konkurencyjnym i żeby nadal naszym klientem chciała być m.in. Toyota.

Przeszkodą w rozwoju gospodarczym Opolszczyzny jest również brak wykwalifikowanych pracowników. Większość młodych po ukończeniu szkoły woli jechać na Zachód, gdzie zarobią więcej nawet jako niewykwalifikowani robotnicy.
Bo pracownika trzeba sobie samemu wyuczyć. Od dawna organizuję praktyki dla uczniów zawodówek, techników i dla studentów politechniki. Aktualnie jest ich 30. Spieram się często z kolegami przedsiębiorcami, którzy narzekają, że ponoszą zbyt wysokie koszty szkolenia uczniów. To błędne rozumowanie! Ja zatrudniam na swój koszt instruktorów zawodu. Uważam, że w dłuższej perspektywie to mi się opłaca. Wychowuję i szkolę sobie pracowników. Dla konkurencji również, ale trudno. Mam nadzieję, że coraz więcej przedsiębiorców zrozumie, że zadbanie w szkolenie uczniów to najlepszy sposób na brak wykwalifikowanych pracowników

O ile ci uczniowie po wyszkoleniu nie wyjadą na Zachód. Pan krytykował organizowanie praktyk zawodowych w firmach za granicą.
Organizując szkolenie na Zachodzie, pokazujemy młodzieży, gdzie ma uciekać po skończeniu szkoły! Ja nie twierdzę, że polskim uczniom nie wolno pokazywać zachodnich firm, ale to powinny być wyjazdy studyjne w nagrodę dla najlepszych, a nie organizowanie praktyk dla wszystkich. Szkolmy dobrze, ale w Polsce, na nasze potrzeby. Mamy dobre firmy na wysokim poziomie technologicznym.

Myśli pan, że to wystarczy, żeby nastolatek wyszkolony w polskiej firmie został w niej jako pracownik? Nie skuszą go wysokie zarobki na Zachodzie? Nawet jeśli nie dogonimy zarobków w najbogatszych krajach, to musimy przynajmniej zmniejszyć tę przepaść. W Polsce długo jeszcze będziemy zarabiać mniej, niż w Niemczech, ale chodzi o to, żeby wypłata była niższa najwyżej o 20-30 procent, a nie była 3 razy mniejsza
Ja też marzę o tym, żeby moi pracownicy zarabiali tyle co na Zachodzie. I_ciągle zastanawiam się, co robię źle, że nie mogę tyle płacić ludziom. Na łamach „nto”_składam deklarację:_Jestem gotowy poddać się pełnemu audytowi. Podam audytorowi wszystkie informacje: jakie są obroty firmy, jaki podział zysków, jakie płace.
Najbardziej będę zadowolony, jeśli audytorzy po kontroli wytkną mi: „To, to i tamto robicie źle. Jeśli to naprawicie, wasi pracownicy będą mogli zarabiać więcej.”
Tylko że po wszystkich dotychczasowych audytach kontrolerzy chwalili moją firmę i mówili, że jest OK. Skoro jest OK, to dlaczego nie jestem w stanie dać moim pracownikom średniej unijnej płacy? Właśnie dlatego twierdzę, że polskie rodzinne firmy mają gorsze warunki od zachodnich koncernów.

Nie zgadzam się, że polska gospodarka jest mało wydajna. To bardzo krzywdząca opinia. Polacy są wydajni, pomysłowi i pracowici.

Wizytówka
Bogdan Pszenica to były mistrz działu budowy form w fabryce Polmo w Praszce, która produkowała w PRL-u hamulce do radzieckich kamazów. Po upadku Związku Radzieckiego skończyły się zamówienia na hamulce. Bogdan Pszenica stracił pracę w 1991 roku w wyniku zwolnień grupowych.

Pieniądze na założenie własnej firmy zarobił na saksach.
Pojechał dwa razy na 2-letnie kontrakty do fabryki w Niemczech. Zarobionych pieniędzy nie przeznaczył na nowy samochód czy budowę domu, tylko kupował w Niemczech używane maszyny przemysłowe. Dzięki temu skompletował cały podstawowy park maszynowy i mógł uruchomić narzędziownię. Własną firmę zarejestrował w 1997 r.

Pierwsze zleceniem Narzędziowni Pszenica był kołek z kulką, na którym osadzone było lusterko do fiata 126 p. Lusterka boczne w maluchu zamocowane były na specjalnej kulce. Forma do kulki z Narzędziowni Pszenica ważyła 7 kilogramów.

Narzędziownia Pszenica zajęła 5. miejsce w konkursie Machining Expert.Ranking najlepszych narzędziowni na świecie zorganizował Uniwersytet Leibniza w Hanowerze. Komisja konkursowa oceniała innowacyjność oraz praktyczne rozwiązania od pomysłu do produkcji.

Klientami Narzędziowni Pszenica są światowe koncerny, takie jak:_Toyota, Nemak, Volkswagen, Sanden, Spinko czy Limatherm.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska