Bogdan Pszenica, Narzędziownia w Strojcu: Zagraniczni inwestorzy są głaskani, rodzinne firmy lekceważone

Mirosław Dragon
Bogdan Pszenica prowadzi w Strojcu koło Praszki jedną z najlepszych narzędziowni na całym świecie.
Bogdan Pszenica prowadzi w Strojcu koło Praszki jedną z najlepszych narzędziowni na całym świecie. Mirosław Dragon
Bogdan Pszenica ze Strojca kilkanaście lat temu otwierał własną firmę w garażu. Dzisiaj zatrudnia prawie 100 pracowników i jako jedyny przedsiębiorca z Opolszczyzny został nominowany do nagrody prezydenckiej.

Narzędziownia Pszenica jako jedyna firma z Opolszczyzny została nominowana przez marszałka województwa Andrzeja Bułę do Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP w kategorii "Innowacyjność”.

- Opolszczyzna ma wiele gospodarczych wizytówek, ale jeśli widzimy firmę rodzinną, która w ciągu kilkunastu lat wyrosła z garażu do tak imponujących rozmiarów, to trudno nie nagradzać takiej firmy - mówi marszałek Andrzej Buła. - Dla mnie godny nagrodzenia jest nie tylko sukces biznesowy Narzędziowni Pszenicy, ale przede wszystkim ludzie, którzy tworzą tę firmę.

Bogdan Pszenica z żoną i dziećmi nie żyją tylko swoją firmą, ale mają prospołeczne podejście. Są lokalnymi sponsorami, angażują się w szkolnictwo zawodowe, organizują staże dla studentów, uczestniczą w spotkaniach gospodarczych.

Narzędziownia z wioski koło Praszki zajęła także 5. miejsce na świecie w konkursie Machining Expert, którego eksperci wybrali najlepsze narzędziownie.

Dzisiejsza potęga firmy Narzędziownia Pszenica wzięła początek z  nieszczęścia, ze zwolnienia z pracy. Bogdan Pszenica jak większość mężczyzn z okolic Praszki za PRL-u pracował w fabryce Polmo, produkującej hamulce do radzieckich kamazów.

Kiedy upadł Związek Radziecki, skończyły się zamówienia. Ostatni pociąg z wagonami pełnymi hamulców do radzieckich ciężarówek przyjechał po prostu nierozładowany z powrotem do Praszki.
W fabryce, w której pracowało 5 tysięcy ludzi, rozpoczęły się masowe zwolnienia.

- Zostałem zwolniony zaraz w pierwszej fali, w 1991 roku. W_Polmo byłem mistrzem w dziale frezarek - wspomina Bogdan Pszenica. - Na początek zwalniani byli ci, co mieli własną działalność gospodarczą albo hektary ziemi. Ja od 1990 roku razem z kolegą Jurkiem Kudzią naprawiałem w garażu wieczorami samochody. Nie było jednak szans na utrzymanie się tej roboty. To były czasy, że znajomym naprawiało się pół samochodu za ćwiartkę albo piwo...

Dlatego Bogdan Pszenica wyjechał na saksy do Niemiec. Dwa razy był na 2-letnich kontraktach, w latach 1993-95 i 1997-99 (niemieckie przepisy między kolejnymi kontraktami wymagały dwuletniej karencji). Pracował w narzędziowni koło Dortmundu.

- Za pierwszym razem chciałem po prostu zarobić trochę marek,  za drugim razem pojechałem już z konkretnym celem: za zarobione pieniądze kupowałem używane maszyny i przywoziłem je do domu - opowiada Bogdan Pszenica.

Z Niemiec do Strojca przewoził je Jerzy Kudzia, który w tym czasie pracował jako kierowca tira. W_ten sposób Bogdan Pszenica skompletował cały podstawowy park maszynowy i mógł uruchomić narzędziownię.

W 1997 roku zarejestrował firmę, dwa lata później ostatecznie wrócił z Niemiec. - Doskonale pamiętam moje pierwsze zlecenie: był to kołek z kulką, na którym osadzone było lusterko do fiata 126 p. Każdy, kto miał kiedyś malucha, pamięta, że lusterka boczne były zamocowane na takiej kulce - opowiada Bogdan Pszenica. - Okazało się, że nikt w Polsce nie potrafił zrobić formy na odlewanie idealnie okrągłych kulek. Ja potrafiłem, zrobienie jednej takiej formy zajęło mi 200 godzin.

"Kołek z kulką do malucha” dał przedsiębiorcy ze Strojca przepustkę do następnych, większych zleceń.

W 2000 roku zaczął sprowadzać do swojego zakładu pierwsze maszyny CNC, czyli obrabiarki sterowane numerycznie. Dzisiaj stoją one w każdej fabryce, ale wówczas w Polsce były czymś tak nowym, że sprowadziły na Bogdana Pszenicę kłopoty.  

- Urząd celny wezwał mnie na przesłuchanie, ponieważ celnik wyczytał, że maszyny CNC mogą służyć do produkcji broni - wspomina Bogdan Pszenica. - Na szczęście uwierzył moim wyjaśnieniom. Musiałem podpisać jednak oświadczenie, że nie będę produkował broni.

Narzędziownia Pszenica produkuje formy do odlewania aluminium. Sprzedaje je fabrykom, które odlewają w tych formach bloki silnika , obudowy skrzyni biegów, stelaże szyb samochodowych itd.

Forma do zrobienia kołka z kulką do malucha ważyła 7 kilogramów, dzisiaj Narzędziownia Pszenica ma zamówienia nawet na 35-tonowe kolosy.

Jedna taka forma kosztuje tyle co luksusowy samochód. Można z niej odlać 100-200 tysięcy bloków silnika czy innych elementów. Czas produkcji takiej formy wynosi nawet 12 000 godzin.

Narzędziownia Pszenica jako jedyna firma w Polsce obsługuje fabrykę Toyoty. Ostatnio firma Nemak, światowy  potentat wśród producentów bloków silników samochodowych, złożył zamówienie na trzydzieści 40-tonowych form rocznie.

- To jest dla nas nie tylko kontrakt życia, ale i poważny problem - mówi Bogdan Pszenica. - Musimy bowiem rozbudować zakład, żeby móc zrealizować takie zamówienie, a nie mamy na to zgody.

W ciągu kilkunastu lat firma rozbudowała się z garażu do 1350-metrowej hali. Teraz Bogdan Pszenica chce rozbudować halę o kolejne 300-400 m kw., ale jeden z sąsiadów protestuje przeciwko temu.

- Nie mamy żadnej pomocy ze strony gminy. W Praszce nie ma terenów inwestycyjnych, więc musimy szukać innych rozwiązań łącznie z wyprowadzką z gminy  - zapowiada Bogdan Pszenica.

Firma, która zatrudnia dzisiaj 94 pracowników, a na dodatek nie czeka jedynie na wysoko wykwalifikowanych fachowców, tylko szkoli ich od podstaw, jest łakomym kąskiem dla wielu gmin.

- Nie myślałem, że artykuł w "NTO” o tym, że ze względu na kłopoty z rozbudową rozważamy wyprowadzkę z gminy Praszka, wywoła taką lawinę propozycji - mówi Bogdan Pszenica. - Ustawiła się wręcz kolejka burmistrzów, którzy zapraszają nas do swoich gmin, oferują tereny, zniżki podatkowe, miejsce w specjalnej strefie ekonomicznej.

Problemy z rozbudową zakładu w Strojcu są zdaniem Bogdana Pszenicy symptomatyczne, typowe dla  lokalnych przedsiębiorców. Pokazują, że zagraniczni inwestorzy są traktowani dużo lepiej od lekceważonych lokalnych przedsiębiorców, rodzinnych firm.

- To jest problem ogólnopolski, gminy przygotowują tereny inwestycyjne, oferują ulgi podatkowe, budują drogi dojazdowe i kłaniają się w pas zagranicznym inwestorom,  którzy często budują zakład za 15-20 mln euro, ale zatrudniają w nim zaledwie kilkunastu pracowników - mówi Bogdan Pszenica. – Natomiast o taką firmę, jak nasza, zatrudniającą prawie stu ludzi, nikt nie dba. A to my zatrudniamy mieszkańców, kształcimy ich od podstaw. Panuje jednak przeświadczenie, że to przecież firma Janka czy Bogdana, człowieka stąd. Skoro się wzbogacił i chce rozbudować zakład, to niech sam sobie radzi.

Na rozbudowę właściciele Narzędziowni Pszenica chcą wydać 2-3 mln zł. Ale zatrudnią co najmniej kilkunastu nowych pracowników.

Jeszcze pięć lat temu firma ze Strojca zatrudniała 37 ludzi. Dzisiaj jest ich 94, a potrzebni są kolejni fachowcy.

Bogdan Pszenica chętnie uczestniczy w spotkaniach Opolskiego Centrum Rozwoju Gospodarki, należy do Klubu 150, skupiającego najprężniejsze firmy z regionu. Chce być tam właśnie rzecznikiem rodzinnych, lokalnych firm.

Przedsiębiorca ze Strojca krytykuje m.in. modne ostatnio wysyłanie uczniów na praktyki zawodowe za granicę. - Pokazujemy uczniom drogę, gdzie mają uciekać po zakończeniu szkoły!  - irytuje się Bogdan Pszenica. - Zamiast organizować wycieczki na Zachód, przyjedźcie do Strojca, tu pokażę, jak wygląda szkolnictwo zawodowe. Musimy zachęcać młodzież do pozostania w Polsce, a nie wozić ich na Zachód, dokąd emigrują po szkole.

Narzędziownia Pszenica sama kształci sobie pracowników od podstaw. Zespołowi Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Praszce podarowała dwie pełnowymiarowe maszyny CNC. Na tych obrabiarkach przeprowadzane są egzaminy zawodowe.

25 uczniów z Praszki odbywa praktyki w zakładzie w Strojcu. Firma zatrudniła specjalnie dla nich instruktora, który uczy ich zawodu. Kto się sprawdzi, dostanie etat w firmie. Na staże przyjeżdżają studenci politechniki. Najlepsi zostaną zatrudnieni.

Rodzinne firmy mają jeszcze jedną zaletę. Nie myślą tylko - tak jak korporacje - o cięciu kosztów i maksymalizacji zysków, są hojnymi lokalnymi sponsorami. Narzędziownia Pszenica sponsoruje m.in. strażaków, piłkarzy, szkołę i muzeum w Praszce.

- Strażacy z Praszki kupili wóz strażacki, do zakupu dołożyli z własnych pieniędzy, sami remontują remizę, więc aż przykro byłoby im nie pomagać! - mówi Bogdan Pszenica.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska