Braki na rynku pracy uzupełnią pracownicy z Dalekiego Wschodu

Maciej Badowski AIP
Po Ukraińcach i Białorusinach trzecią najliczniejszą grupą pracujących w Polsce cudzoziemców są Nepalczycy.
Po Ukraińcach i Białorusinach trzecią najliczniejszą grupą pracujących w Polsce cudzoziemców są Nepalczycy. Andrzej Banaś
Według danych MRPiPS w 2017 roku prawie 7 tys. Nepalczyków otrzymało pozwolenie na pracę w Polsce. Niskie bezrobocie, a co za tym idzie - brak rąk do pracy - sprawiają, że polskie firmy szukają wsparcia za granicą. Jednocześnie rosną wyzwania dla firm, jak choćby te związane z polityką informacyjną i zapewnieniem bezpieczeństwa w pracy osobom niemówiącym w języku polskim.

Dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej pokazują znaczną dynamikę wzrostu zezwoleń na pracę wydanych cudzoziemcom. Największą grupę stanowią Ukraińcy, którzy w 2017 r. otrzymali ponad 192 tys. takich zezwoleń. Według danych „Barometru imigracji zarobkowej” przygotowanego na zlecenie Personal Service, prawie 40 proc. dużych polskich firm zatrudnia pracowników z Ukrainy. Mimo napływu dużej liczby osób z nieodległych nam kulturowo krajów byłego ZSRR, polskie przedsiębiorstwa nadal zmagają się z brakiem rąk do pracy.

Pracownicy spod Czomolungmy

Po Ukraińcach i Białorusinach trzecią najliczniejszą grupą pracujących w Polsce cudzoziemców są Nepalczycy. W 2017 r. wydano im ponad 7 tys. zezwoleń na pracę, a ich liczba w porównaniu z 2016 rokiem wzrosła prawie 6-krotnie. Pracodawcom najbardziej doskwierają procedury administracyjne, dlatego apelują do władz o dalsze uproszczenia procedur zatrudnienia pracowników z państw takich jak Indie, Nepal, Filipiny czy Bangladesz.

– Niskie bezrobocie w połączeniu z niechęcią Polaków do wykonywania określonych prac sprawia, że firmom brakuje rąk do pracy. Jest to sytuacja ciekawa i zupełnie nowa dla polskiego biznesu. Po raz pierwszy od urynkowienia polskiej gospodarki w ’89 i pracodawcy lobbują za uproszczeniem procedur zatrudniania obcokrajowców. Mimo przepisów ułatwiających zatrudnienie cudzoziemców, które weszły w życie w styczniu tego roku, 37 proc. przedsiębiorstw badanych w 1Q 2018 r. w „Barometrze imigracji zarobkowej” deklaruje, że największą barierą dla zatrudnienia pracowników z Ukrainy są kwestie administracyjne – mówi Tadeusz Zając, ekspert Pracodawców RP. – Kiedy już dojdzie do zatrudnienia pracownika z zagranicy pozostaje szereg procedur, choćby związanych z bhp, które należy przemyśleć i dostosować do obecnych realiów – dodaje.

Przepisy tego nie regulują

Na pracodawcy zawsze spoczywa odpowiedzialność za bezpieczeństwo pracownika. Zgodnie z art. 2373 § 2 k.p. firma musi zapewnić przeszkolenie pracownika w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy przed dopuszczeniem go do pracy. W § 1 z kolei jest mowa o potrzebnych umiejętnościach, a także przepisach i zasadach bezpieczeństwa i higieny pracy, bez których znajomości pracownik może wykonywać swoich obowiązków. Przepisy zatem nie precyzują języka, w jakim musi być przeprowadzane szkolenie, natomiast jasno wskazują, że pracownik ma zasady bhp znać.

– Firmy różnie radzą sobie z tymi zapisami. W przypadku pracowników na przykład z Ukrainy czy Białorusi, dość często szkolenie prowadzone może być prowadzone w języku polskim, ponieważ jest on dla nich zrozumiały. Czasem jedynie materiały szkoleniowe przekazywane są w języku ojczystym. Szczególnym wyzwaniem jest przeszkolenie osób na stanowiskach związanych ze sporym ryzykiem – takich jak pracownicy magazynu, kiedy pracodawca zatrudnia osobę, która nie  mówi w języku polskim  – Anna Figiel, zastępca dyrektora ds. zasobów ludzkich w Grupie InterCars, członek Koalicji Bezpieczni w Pracy.

Bhp to nie tylko szkolenia

Problem polityki bezpieczeństwa względem osób nieznających języka polskiego jest dużo szerszy, bhp bowiem, to nie tylko szkolenia, ale szereg zasad i procedur, które różnią się w zależności od branży.

– Pracownik podczas szkolenia przeważnie nie jest w stanie przyswoić wszystkich ważnych informacji związanych z bezpieczeństwem pracy. Dlatego w branży budowlanej czy produkcyjnej, oprócz szkoleń wstępnych, w pomieszczeniach czy przy maszynach stosuje się różnego rodzaju znaki i komunikaty, które mają za zadanie przypomnieć o zasadach zachowania bezpieczeństwa. Zatrudniając obcokrajowców, musimy zadbać, aby te komunikaty były zrozumiałe również dla nich – przypomina Andrzej Smółko, przewodniczący Koalicji Bezpieczni w Pracy, prezes CWS-boco Polska. – Różnorodność pochodzenia pracowników sprawiła, że firmy muszą szukać „uniwersalnego” języka, który byłby zrozumiały dla pracowników z Polski, Ukrainy, ale także z Nepalu czy Bangladeszu. Tradycyjne tablice informacyjne zmienia się w piktogramy i infografiki, które są łatwe do zrozumienia niezależnie od używanego języka – dodaje.

Wraz z rosnącą liczbą zezwoleń na pracę wzrasta liczba cudzoziemców zgłoszonych do ubezpieczeń społecznych. W 2008 r. do ZUS zostało zgłoszonych ok. 65 tys. obcokrajowców, w 2014 r. - 124 tys., a na koniec III kwartału 2017 r. już 423 tys. Biorąc pod uwagę szybkie starzenie się społeczeństwa i wyzwania demograficzne z tym związane, większa obecność cudzoziemców na polskim rynku pracy może również mieć pozytywny wpływ na finanse publiczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Braki na rynku pracy uzupełnią pracownicy z Dalekiego Wschodu - Strefa Biznesu

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska