Targi nto - nowe

Brakuje miejsc w zakładach opiekuńczo-leczniczych

fot. Sławomir Mielnik
Helena Ratuszny znalazła pomoc u Sióstr Pielęgniarek. Opiekuje się nią siostra Barbara.
Helena Ratuszny znalazła pomoc u Sióstr Pielęgniarek. Opiekuje się nią siostra Barbara. fot. Sławomir Mielnik
W opolskich ZOL-ach na wolne miejsce czeka się nawet 15 miesięcy. Łóżko zwalnia się zwykle dopiero po śmierci...

Helena Ratuszny w zakładzie opiekuńczo-leczniczym przy ul. Wróblewskiego w Opolu przebywa od czterech miesięcy. Trafiła tu wprost ze szpitala, wymaga całodobowej opieki pielęgniarskiej. Należy do grupy szczęściarzy, bo na wolne łóżko w tym ZOL-u, prowadzonym przez zakonnice, oczekuje się nawet do dwóch lat.

- Mamy 98 miejsc, jednak lista oczekujących jest o wiele dłuższa - rozkłada ręce siostra Barbara Bogdon ze Zgromadzenia Sióstr Pielęgniarek, szefowa ZOL przy ul. Wróblewskiego. - Są u nas nie tylko starzy ludzie. Bywa, że wprost ze szpitala, po operacji trafia tutaj młody człowiek. Bo potrzebuje całodobowej opieki pielęgniarskiej. Połowa naszych pacjentów musi leżeć, cierpią na różne przewlekłe schorzenia, są po wylewach, z parkinsonem.

Na Opolszczyźnie mamy 15 zakładów opiekuńczo-leczniczych, jest w nich łącznie 696 miejsc.
Jednak potrzeby są zdecydowanie większe. W przeszłości szpitale były pełne pacjentów, zwłaszcza starszych, którzy po leczeniu pozostawali tam na rekonwalescencji.

Opinia

Opinia

Maria Pisula z opolskiego oddziału NFZ:
- Miejsc w ZOL-ach brakuje, ale w sytuacji szczególnie trudnej na pewno sfinansujemy dodatkowe łóżko. Ponadto świadczymy też usługi pielęgniarskie w domach, które przynajmniej w pewnym stopniu pozwalają rozładować napiętą sytuację. Na Opolszczyźnie brakuje placówek, które świadczyłyby całodobowo usługi pielęgniarskie wraz z socjalnymi.

- Teraz szpitale ograniczają się do zabiegów medycznych, a pobyt pacjenta jest skrócony do minimum - wyjaśnia Danuta Skrzeszowska, szefowa ZOL w Dobrodzieniu w powiecie oleskim. - Chorych wypisuje się do domu, a wielu z nich wymaga dalszej opieki, której nikt nie jest im w stanie zapewnić w domu. A my nie zawsze dysponujemy wolnym miejscem...

W dobrodzieńskim ZOL jest 41 łóżek, dwa razy mniej niż chętnych.

- O zwolnionym łóżku decyduje wypis pacjenta do domu albo śmierć - dodaje Skrzeszowska. - To pierwsze zdarza się rzadko, to drugie częściej, szczególnie w okresach przesilenia pór roku.

Pracownicy opolskich ZOL-ów są zgodni - problem będzie narastał, społeczeństwo się starzeje. Na dodatek do ZOL-ów trafiają też starzy ludzie, którzy bardziej potrzebują zwykłej opieki, a w mniejszym stopniu usług pielęgniarskich.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska