Brakuje miejsc w żłobkach i przedszkolach

Redakcja
Edyta Laskowska: - Miejsce dla Kacpra znalazłam w prywatnym przedszkolu, ale dla dzieci mojej koleżanki już go zabrakło.
Edyta Laskowska: - Miejsce dla Kacpra znalazłam w prywatnym przedszkolu, ale dla dzieci mojej koleżanki już go zabrakło. fot. Paweł Stauffer
Przyszłe matki jeszcze przed zajściem w ciążę usiłują zarezerwować miejsca w żłobkach. Przedszkola też są oblegane.

Szymon Jarenko z Kędzierzyna-Koźla był wraz z żoną w trzech żłobkach.
- Chcieliśmy zapisać naszą półroczną Zosię. Wszędzie nam odmówiono. Nie ma miejsc!

- Moja córeczka do żłobka, potem do przedszkola dostawała się z listy rezerwowej - mówi opolanka Mariola Więcek, mama 4-letniej Kasi. - Zanim się zakwalifikowała, chodziłam do dyrektorek i błagałam o pomoc. Przecież nie mogłam ryzykować straty pracy. To poniżające. Płacę podatki. Nikt mi nie powinien robić łaski.

Edyta Laskowska najpierw powierzyła opiekę nad synem Kacprem babciom.
- Pracodawca nie chce czekać na pracownicę dłużej niż 5-6 miesięcy - mówi. - Żłobków musi być więc wystarczająco dużo. Ale tak nie jest.

Potem pani Edyta, aby oszczędzić sobie starań o miejsce w przedszkolu publicznym, wybrała ofertę niepublicznego. - Ale moja koleżanka ma młodsze od Kacpra dzieci, bliźniaki. I dla nich nie było już miejsca nigdzie.

W opolskich żłobkach złożono 440 podań do czterech żłobków. Ale miejsc jest tylko 280.
Niełatwo jest też dostać się do przedszkola. W stolicy województwa nie przyjęto do nich ponad pół setki dzieci. Podobnie jest w innych miastach.
- Do grupy pierwszej przyjęłam dwadzieścioro dzieci, o czworo więcej, niż powinnam - mówi Ewa Matczak, kier. Żłobka nr 3 w Kędzierzynie-Koźlu. - Zakładam, że nie zawsze w grupie jest komplet. A jeśli jest, to podczas leżakowania 3-4 leżaczki wystawiamy z sypialni do bawialni. Musimy sobie jakoś radzić. A i tak kolejnych 20 dzieci czeka na liście rezerwowej.

W Ozimku jest jeden mały żłobek. Do najmłodszej grupy przyjęto tam 10 dzieci, tyle samo czeka na liście rezerwowej i ich szanse na miejsce są równe zeru.
- Rodzice przychodzą, proszą, błagają. Są łzy, i to po jednej i drugiej stronie, bo nam, pracownikom, naprawdę przykro jest odmawiać. Zdajemy sobie sprawę z dramatu niektórych mam.

W Polsce nie ma profesjonalnego rynku opiekunek. Te zatrudniane na czarno, choć nieźle zarabiają, potrafią z dnia na dzień rzucić pracę, są nieprzewidywalne.
- Jedną zastałam pijaną - wspomina Magda, mama rocznego Piotrusia.

- Opiekunka, zamiast dbać o dziecko, przymierzała moje ciuszki i malowała się moimi kosmetykami - dodaje inna "doświadczona" mama.

Nawet droższe, niepubliczne placówki przedszkolne są oblegane. W "Bajce" odmówiono przyjęcia około 70 dzieciom. W "Przedszkółce" można zapisywać dzieci dopiero na rok szkolny 2011/2012. W przedszkolach publicznych nie ma kolejek, bo wnioski o przyjęcie można składać tylko na bieżąco, a nie z wyprzedzeniem.

Co robią władze? Burmistrz Gogolina (w powiecie krapkowickim jest tylko jeden żłobek) nie wyklucza, że prywatna firma poprowadzi żłobek w odremontowanym budynku po przedszkolu w Górażdżach.

W Opolu też postanowiono szukać pomocy u prywatnego inwestora.
- Najpóźniej za dwa miesiące ogłosimy konkurs na poprowadzenie niepublicznego zakładu opieki dla dzieci w wieku do lat trzech - mówi Aleksandra Mazur, kierownik referatu spraw społecznych w Urzędzie Miasta w Opolu. - Liczymy, że zgłoszą się chętni z profesjonalną ofertą. Choć to trudne zadanie, placówka będzie musiała spełnić wyśrubowane warunki sanitarne, zapewnić wykwalifikowaną i liczną kadrę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska