Branice. Tu kiedyś mocno tętniło życie

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Tak przed drugą wojną światową wyglądała główna ulica Branic z budynkiem poczty, czyli dzisiejsza ul. Żymierskiego.
Tak przed drugą wojną światową wyglądała główna ulica Branic z budynkiem poczty, czyli dzisiejsza ul. Żymierskiego.
Oprócz instytucji państwowych, w przedwojennych Branicach rozwijała się przedsiębiorczość. Ale tak jak i dziś, największym pracodawcą był wówczas szpital dla chorych psychicznie.

Branice były największą wsią w powiecie głubczyckim, a tak naprawdę wyglądały jak miasteczko. W 1939 roku zajmowały obszar 1640 hektarów. Według ostatniego przedwojennego spisu ludności mieszkało tam 5214 mieszkańców, w tym 1590 pacjentów szpitala.

To właśnie szpital dla psychicznie i nerwowo chorych był największym pracodawcą. Zatrudniał 360 osób, w tym 10 lekarzy.

W przedwojennych Branicach były też dwie szkoły podstawowe: sześcioklasowa katolicka oraz jednoklasowa ewangelicka. Mieszkańcy wsi mieli też do dyspozycji dwa banki. Jeden z nich to filia Powiatowej Kasy z Głubczyc, drugi to Kasa Oszczędnościowa. Co ciekawe już przed wojną w Branicach był gaz, mieściła się tu również placówka gazownicza oraz poczta.

Obok lecznicy prężnie rozwijała się działalność gospodarcza. Największymi przedsiębiorcami byli bracia Maks i Bruno Groetschel, właściciele cegielni, tartaku i wytwórni dykty. Kolejna cegielnia znajdowała się w Branicach Zamku i należała do Georga Otzipka. We wsi znajdowały się też liczne warsztaty rzemieślnicze i sklepy. Budownictwem zajmowali się: Franz Behr, Anton Stosch oraz bracia Kramny. Natomiast firmy malarskie prowadzili: Erhard Borsutzki oraz Berner i Robert Wawrzik. Liczną grupę stanowili stolarze.

- Największym i najbardziej zmechanizowanym zakładem był ten należący do Paula Jagera - mówi Benedykt Pospiszyl.
Wieś była wręcz usłana zakładami usługowymi. Byli tam ślusarze, kowale a nawet mechanicy naprawiający motory, rowery, maszyny do szycia i wirówki do mleka. Natomiast naprawą sprzętu elektrycznego oraz instalacji elektrycznych (wieś była zelektryfikowana) zajmowali się Georg Wangenberg i Johan Behr.

Po ciężkiej pracy mieszkańcy przedwojennych Branic mieli gdzie się rozerwać. Było tu kilka lokali gastronomicznych. W Branicach Zamku przed mostem znajdowała się restauracja Opattal. Prowadzili ją Theresa Heiduk i jej brat Gustaw. W centrum wsi - w miejscu dzisiejszego pawilonu GS - stała duża restauracja Reichssadler, której właścicielem był Wilhelm Pollak.

- Było to ulubione miejsce spotkań młodych mieszkańców Branic - mówi Benedykt Pospiszyl. - W jednej z sal znajdował się stół bilardowy.

Przy głównej ulicy Branic wznosił się potężny budynek restauracji Gasthaus Kraus. Ten lokal był z kolei ulubionym miejscem spotkań starszych mieszkańców wsi. Odbywał się w niej huczne wiejskie zabawy i bale sylwestrowe.

Na początku XX wieku na rogu dzisiejszych ulic Pocztowej i Żymierskiego stał hotel prowadzony przez rodzinę Kssol. - A na jego zapleczu znajdowała się fabryka cygar - wyjaśnia Benedykt Pospiszyl. - Natomiast na przodzie budynku prowadzono sprzedaż sprzętu radiowego, a obok mieścił się sklep obuwniczy Bata.

Branice mocne były też w sferze kultury. Kino mieściło się na placu pomiędzy dzisiejszą stacją benzynową a bankiem, w pobliżu był też teatr letni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska