BS Leśnica 4 Liga Opolska 2021/22. Raporty, podsumowanie [34. KOLEJKA]

Paweł Sładek, Wiktor Gumiński
Za nami już wszystkie spotkania 34. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Prezentujemy tym samym raporty z poszczególnych meczów oraz ich podsumowanie.
Za nami już wszystkie spotkania 34. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Prezentujemy tym samym raporty z poszczególnych meczów oraz ich podsumowanie. Wiktor Gumiński
Za nami już wszystkie spotkania 34. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Prezentujemy tym samym raporty z poszczególnych meczów oraz ich podsumowanie.

Za nami 34. kolejka, co oznacza, że wszystkie ekipy rozegrały już 31 meczów. To z kolei wskazuje, że do zakończenia rozgrywek BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej, a więc do 36. kolejki, pozostały trzy spotkania. Jeżeli brzmi to skomplikowanie, wyjaśniamy - różnica w rozegranych spotkaniach i kolejkach wynika z zaległej serii meczów, datowanej na 8 czerwca, a także z wycofania się z rozgrywek Agroplonu Głuszyna. Sprawa awansu i drugiego miejsca jest już rozstrzygnięta, w związku z czym podsumowanie rozpoczniemy od dołu tabeli, gdzie toczyły się najciekawsze boje. TOR Dobrzeń Wielki na własnym boisku pokonał OKS Olesno, zmniejszając dystans do „bezpiecznej strefy” do zaledwie trzech oczek, i znacznie poprawiając swoje szanse na utrzymanie.
Tyle samo „oczek” co OKS, ma Skalnik Gracze (30). Podopieczni Andrzeja Polaka stoją nad przepaścią, co jednak nie oznacza, że spadną. Problemy kadrowe, z którymi zmaga się zespół na pewno są uciążliwe, choć nie na tyle, żeby to powstrzymało ich od zwycięstwa. Zespół z Graczy pokonał LZS Piotrówkę 1:2.

- Od czterech spotkań dysponujemy bardzo wąską kadrą. Teraz również dokonaliśmy tylko jednej zmiany, wpuszczając bramkarza do gry w polu, a jednego z goli zdobył dla nas zawodnik, który jeszcze niedawno grał w B klasie. Mamy duże problemy kadrowe, ale jest nadzieja, ze w ostatnich meczach nasza sytuacja pod tym względem nieco się poprawi. Walczymy na tyle, na ile możemy i zobaczymy co będzie dalej – deklaruje Andrzej Polak, trener Skalnika.

- Jesteśmy jak Robin Hood – zabieramy punkty „bogatym”, a oddajemy „biednym” – mówi Artur Kukuczka, drugi trener LZS-u Piotrówka. - Piłkarsko byliśmy zdecydowanie lepsi, ale wielokrotnie brakowało nam szczęścia. Rywale natomiast skrzętnie wykorzystali to, że nie byliśmy odpowiednio skoncentrowani na początku obu połów. Po zdobyciu gola już w 3. minucie głęboko się cofnęli i nastawili na kontrataki. Niestety dla nich, jeden z nich zakończył się powodzeniem i dwubramkowej strony już nie udało nam się odrobić.

A jak wyglądało spotkanie „biednych”? Starcie LZS-u Skorogoszcz z Chemikiem Kędzierzyn-Koźle było ciekawe, bo padło w nim aż sześć bramek, jednak żaden z zespołów nie zakończył tego pojedynku zwycięsko.

- Po pierwszej połowie trzeba było trochę wstrząsnąć zespołem, bo nie tak miała ona wyglądać – wspomina Marcin Feć, trener LZS-u Skorogoszcz. - Chociaż w niej dominowaliśmy, to rywale strzelili trzy gole po naszych bardzo prostych błędach. Po przerwie poprawiliśmy postawę w defensywie i tak naprawdę zasłużyliśmy na zwycięstwo. Jeszcze przy stanie 3:3 mieliśmy trzy stuprocentowe okazje bramkowe. Byliśmy lepsi, ale niestety na własne życzenie przez większość spotkania to my musieliśmy gonić wynik.

- Wyszedł po naszej stronie brak doświadczenia – oznajmia Mirosław Biniecki, kierownik Chemika. - W pewnym momencie nasza młodzież się pogubiła, ale wpływ na końcowy wynik miały też trzy kontuzje po naszej stronie. Uważamy, że było to konsekwencją tego, że sędzia dopuścił do zbyt ostrej gry. Szkoda utraty trzech punktów oraz naszych piłkarzy, bo dla niektórych to już koniec sezonu.

Tyle samo punktów co wcześniej wspomniany Skalnik Gracze i OKS Olesno ma Victoria Chróścice, która w zeszłym tygodniu mierzyła się z Polonią Nysa. Mimo zapewnionego awansu nysianie zdołali postawić na swoim i wygrać 2:1, komplikujący sytuację Victorii.

Łukasz Czajka, trener Polonii: Przeciwnicy byli dobrze zorganizowani w defensywie i wyprowadzali groźne kontry, po jednej z nich zdobywając gola. Byli też niebezpieczni po stałych fragmentach gry. Generalnie jednak to my w całym meczu stworzyliśmy sobie zdecydowanie więcej okazji bramkowych. Dobrze, że jeszcze przed przerwą wyrównaliśmy, a zaraz po niej po pięknym golu wyszliśmy na prowadzenie, ale nieco szkoda, że nie udało nam się strzelić bramki na 3:1 i tym samym szybciej „zamknąć” spotkania.

- Mogę pochwalić moją drużynę za ambicję i konsekwencję w grze, ale niestety znów straciliśmy gole w banalny sposób i tym samym zostaliśmy bez punktów. To boli, mimo że generalnie zagraliśmy niezłe spotkanie pod względem taktycznymi i momentami również jakościowym – kończy Dariusz Kaniuka, trener Victorii.

Spokojnie mogą spać natomiast działacze, sympatycy i zawodnicy PPO Piasta Strzelce Opolskie. Porażka z LZS-em Starowice Dolne nie ma żadnego wpływu na dalszy ligowy byt. W tym meczu padło aż osiem goli, z czego goście zdobyli aż pięć.

- Rozegraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę, realizując w niej wszystko, co sobie zaplanowaliśmy – optymistycznie wspomina Maciej Kułak, trener Piasta. - Druga też zaczęła się dla nas wybornie i … chyba aż za bardzo. Odkąd rywale szybko odpowiedzieli na naszego trzeciego gola, tak potem się rozkręcili i wykorzystali bezwzględnie wszystkie nasze katastrofalne błędy, których od tego momentu popełniliśmy zdecydowanie zbyt dużo.

- Przed przerwą Piast był lepszy i nie ma co z tym dyskutować – pewnie oświadcza Jan Jędrychowski, drugi trener LZS-u Starowice Dolne. - W przerwie powiedzieliśmy sobie jednak, że jak szybko zdobędziemy kontaktową bramkę, to wygramy. Tymczasem to my najpierw straciliśmy gola na 0:3, ale za późniejszą reakcję należą się drużynie duże słowa uznania. Zawodnicy ani na moment nie zwiesili głów, dzięki czemu byli w stanie się tak efektownie podnieść. W końcowej fazie sezonu nie patrzymy zbytnio na styl. Liczą się odpowiednie wyniki i taki też zanotowaliśmy koniec końców w Strzelcach Opolskich.

Niezakłóconą końcówkę sezonu ma również MKS Gogolin, czyli drużyna, która wyszła z dużego kryzysu, kończąc rozgrywki w środku tabeli. W sobotnim starciu okazali się lepsi od Małejpanwi Ozimek, wygrywając 4:2.

Adrian Pajączkowski, trener MKS-u: Na początku chcieliśmy podejść wyżej i tym samym nieco zaskoczyć przeciwnika, ale pierwsze 20 minut błyskawicznie nas pod tym względem zweryfikowało. Zupełnie nie radziliśmy sobie w obronie, więc musieliśmy więc szybko wdrożyć plan B i stanąć zdecydowanie niżej. Ogólnie w takim graniu czujemy się bardzo dobrze i było to widać również tym razem, co potwierdziliśmy czterema zdobytymi golami. Byliśmy dobrze poukładani w meczu z drużyną, która ma znacznie lepszych zawodników i tym razem dało nam to trzy punkty. Małapanew jednak również zagrała bardzo dobrze i mogła spokojnie strzelić więcej niż dwie bramki.

- Wiedzieliśmy, że MKS jest groźny przy stałych fragmentach gry i w kontrataku, ale nie zawsze umieliśmy właściwie na to zareagować. Nie obyło się jednak też niestety bez kontrowersji sędziowskich. Nie zwalam na to oczywiście całkowitej winy za nasze niepowodzenie, ale było dużo spornych sytuacji, które miały wpływ na przebieg meczu. Choćby ta z podyktowaniem rzutu karnego, po którym MKS trafił na 1:1. Nasz zawodnik dostał wtedy najpierw w ciało, a dopiero potem przypadkowo w rękę, z którą w dodatku uciekał. Sami natomiast też możemy mieć do siebie pretensje. Powinniśmy byli wykorzystać więcej sytuacji w ofensywie, a niektóre gole straciliśmy w zbyt łatwy sposób – podsumowuje Wojciech Scisło, trener Małejpanwi.

Tymczasem przenosimy się w rejony górnej części tabeli, a dokładnie do spotkania Unii Krapkowice z Odrą II Opole. Unici byli lepsi o zaledwie jedną bramkę, rozstrzygając spotkanie po 22 minutach rywalizacji.

Łukasz Wicher, trener Unii: Dobrze zagraliśmy w pierwszej połowie, natomiast po przerwie Odra nas zdominowała. Trzeba jednak przyznać, że zostawiliśmy kawał serca na murawie, nie zabrakło nam zaangażowania. Na stadionie nie ustawał doping, za co jesteśmy niesamowicie wdzięczni sympatykom naszego klubu. Przy tak zmotywowanej drużynie i kibicach, którzy nas wspierają, czerpiemy naprawdę dużą radość z grania. Ich wsparcie podnosi na duchu w bardzo trudnej sytuacji związanej z brakiem prezesa.

- Unia nas nie zaskoczyła. Spodziewaliśmy się, że mimo problemów w tym zespole jest bardzo dużo jakości piłkarskiej.
Wiedzieliśmy, że będą dla nas przynajmniej równorzędnym rywalem. Patrząc na całe spotkanie trzeba przyznać, że nasza gra w wielu momentach była bardzo dobra. Wydarzyły się rzeczy, będące dla mnie sporym zaskoczeniem. Mowa o straconych bramkach. Najpierw po strzale z bardzo dużej odległości, następnie po wyrzucie z autu. Naszą odpowiedzią były nieustanne ataki. Po zdobyciu bramki kontaktowej wciąż przeważaliśmy, stworzyliśmy sobie sporo okazji, ale nic z tego nie wyszło. Kilka sytuacji było naprawdę wybornych, stuprocentowych. W tym miejscu należy się pochwała bramkarzowi rywali, bardzo dobrze spisał się. Nie będę ukrywał, że porażka jest dla mnie rozczarowaniem zważając na to, jak wiele okazji sobie stworzyliśmy – kończy Adam Berbelicki, trener Odry.

Jedna bramka zdecydowała również o zwycięstwie Polonii Głubczyce nad Fortuną Głogówek. Podopieczni Jana Śnieżka strzelili trzy bramki, tracąc jedynie dwie.

Jan Śnieżek, trener Polonii: Już na półmetku powinniśmy mieć dwa, trzy zdobyte gole, ale byliśmy nieskuteczni, a rywale wykorzystali jedyną okazję, jaką mieli w pierwszej połowie. Po przerwie zostaliśmy w szatni i szybko dostaliśmy drugi cios. Muszę jednak pochwalić zawodników za późniejszą reakcję. Nie poddali się ani przez moment, walczyli do końca i dostali za to nagrodę w postaci trzech punktów. W ostatnich dwóch meczach to my traciliśmy gole w ostatnich minutach, teraz szczęście uśmiechnęło się na nas. Zwycięstwo jest tym ważniejsze, że ostatnio byliśmy wyraźnie w dołku.

- Futbol jest okrutny i w ostatnim czasie sprawia nam spory ból – nie ma wątpliwości Maciej Lisicki, trener Fortuny. - W Głubczycach prowadziliśmy po bardzo wyrównanej pierwszej połowie, a po strzeleniu drugiego gola zaraz na początku drugiej odsłony już na dobre przejęliśmy inicjatywę i rządziliśmy na boisku. Mogliśmy podwyższyć na 3:0, a nawet 4:0. Kiedy wydawało się, że mamy pełną kontrolę nad przebiegiem zdarzeń, daliśmy jednak rywalom zdobyć gola kontaktowego i wszystko się u nas posypało. W ostatnich 10 minutach oblicze meczu zmieniło się o 180 stopni, więc po ostatnim gwizdku byliśmy załamani. W żadnym meczu się jednak nie poddamy, mimo towarzyszących nam dużych problemów kadrowych.

Ostatnim meczem w dzisiejszym zestawieniu jest starcie Ruchu Zdzieszowice i PoRaWia Większyce. Podopieczni Tomasza Hejduka wygrali pięć ostatnich spotkań, jednak tym razem musieli uznać wyższość rywala. Ruch wygrał 1:0.

- Był to dość wyrównany mecz dwóch zespołów z górnej części tabeli – zaznacza trener PoRaWia, Tomasz Hejduk. – Ruch częściej był przy piłce, co skutkowało większą liczbą dośrodkowań i prób zagrożenia bramce mojego zespołu. Niemniej większość z tych sytuacji nie była klarowna, a w całym spotkaniu brakowało okazji stuprocentowych. My również nie potrafiliśmy realnie zagrozić Ruchowi. Przełamanie nastąpiło po niezłej akcji rywali. Była to w zasadzie jedyna okazja bramkowa w tym meczu, którą przeciwnicy skrzętnie wykorzystali.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska