BS Leśnica 4 Liga Opolska 2021/22. Raporty, podsumowanie, zdjęcia [21. KOLEJKA]

Wiktor Gumiński, Paweł Sładek
Za nami już wszystkie spotkania 21. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Prezentujemy tym samym raporty z poszczególnych meczów, ich podsumowanie oraz galerię zdjęć z potyczki TOR Dobrzeń Wielki - Skalnik Gracze (3:2).
Za nami już wszystkie spotkania 21. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Prezentujemy tym samym raporty z poszczególnych meczów, ich podsumowanie oraz galerię zdjęć z potyczki TOR Dobrzeń Wielki - Skalnik Gracze (3:2). Wiktor Gumiński
Za nami już wszystkie spotkania 21. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Prezentujemy tym samym raporty z poszczególnych meczów, ich podsumowanie oraz galerię zdjęć z potyczki TOR Dobrzeń Wielki - Skalnik Gracze (3:2).

21 kolejka BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej za nami. Zdecydowanie nie była to najbardziej porywająca seria meczów w historii ligi, choć sobota niewątpliwie była dobrym dniem dla TOR-u Dobrzeń Wielki. Zawodnicy Dariusza Surmińskiego znacznie poprawili sobie sytuację w tabeli, wygrywając ze Skalnikiem Gracze. Był to kluczowy mecz dla dolnej części zestawienia, który komplikuje sytuację Chemika i LZS-u Skorogoszcz (granica „bezpiecznej strefy” się oddaliła). Nie jest to również dobra wiadomość dla Skalnika (oba zespoły dzieli zaledwie punkt), a także Victorii, OKS-u Olesno i Piasta, które dotychczas nie wypracowały sobie bezpiecznej przewagi nad strefą spadkową (maks. cztery punkty). Swoją drogą, dopiero MKS Gogolin, będący na 11. w tabeli ma stosunkowy duży margines błędu (25 p.), a pozostałych siedem drużyn będzie walczyć o ligowy byt.

- Najważniejsze, że zdobyliśmy bezcenne trzy punkty, ale od momentu prowadzenia 3:1 nasza gra nie wyglądała za dobrze – zauważa Denis Luptak, kapitan TOR-u. - Kiedy Skalnik grał w „dziesiątkę”, zamiast kontrolować grę zaczęliśmy się gubić i oddawać piłkę rywalom. Po tym, jak zdobyli gola na 2:3 zrobiło się jeszcze bardziej nerwowo i musieliśmy do samego końca bardzo zaciekle bronić wygranej.

- Optycznie nie byliśmy gorszym zespołem od TOR-u, takie twierdzenie byłoby dla nas krzywdzące. – oświadcza Andrzej Polak, trener Skalnika. - Graliśmy falami, ale przez większość czasu to my przeważaliśmy. Przeciwnicy jednak skrupulatnie wykorzystali nasze błędy. Na 1:1 zdobyli gola po ładnej akcji, ale potem podarowaliśmy im dwa rzuty karne. Najbardziej sprawiedliwym wynikiem byłby remis, ale taka jest piłka, że kto popełnia więcej błędów, ten przegrywa.

Jedna jaskółka wiosny nie czyni i tak samo jest z TOR-em, który marzenia o utrzymaniu musi udowadniać za pośrednictwem zdobytych punktów. O te, przynajmniej w teorii, najłatwiej jest z drużynami będącymi w podobnej sytuacji. W następnej kolejce zmierzy się z Victorią Chróścice, która w tym roku wygrała jeden mecz, właśnie z drużyną z Dobrzenia Wielkiego. Wracając jednak do 21. kolejki - jej sobotnia rywalizacja z MKS-em Gogolin zakończyła się porażką, a ekipie Adriana Pajączkowskiego ewidentnie sprzyja klimat środkowej części tabeli, choć trener studzi zapędy.

- Jeszcze nie jesteśmy w gazie – zwraca uwagę Adrian Pajączkowski, trener MKS-u. - Trzeba zwrócić uwagę na to, że wypadł Kipka i Wacław, do tego Szampera doznał kontuzji i miało to wpływ na przebieg meczu. Pierwsza połowa wyglądała fajnie, nie pozwoliliśmy na wiele gościom. Druga natomiast należała do nich i stworzyli sobie kilka sytuacji. Jestem bardzo zadowolony z tego zwycięstwa, bo mecz mógł się różnie potoczyć. Trzeba też uczciwie przyznać, że mieliśmy sporo szczęścia.

Pokłosiem wygranej TOR-u jest pogorszenie sytuacji Chemika Kędzierzyn-Koźle i LZS-u Skorogoszcz, który w wiosenne rozgrywki wszedł z przytupem. Dwa remisy z rzędu była najlepszą serią w tym sezonie, a o trzeci mecz ze zdobytym „oczkiem” LZS walczył z Polonią Nysa. Lider zdobył gola po rzucie karnym w 90. minucie, co musiało być dużym ciosem dla wszystkich sympatyków zespołu z gminy Lewin Brzeski.

- Pojechaliśmy na mecz z trzecim bramkarzem, własnymi autami i dostaliśmy bramkę w 90. minucie z karnego, jeszcze był to tzw. miękki rzut karny. Ręce opadają - nie ukrywa Marcin Feć, trener LZS-u. - Szacunek dla moich chłopaków za wykonaną robotę. Zamurowaliśmy się, kontrowaliśmy i brakowało nam centymetra, żeby strzelić gola. Nysa też oczywiście miała swoje sytuacje, ale wolałbym przegrać 0:8 niż tak jak to miało miejsce dzisiaj [w sobotę – przyp. red.] - żartuje. - Jeśli chodzi o rzut karny - uważam, że sędzia mógł go zagwizdać sześć minut wcześniej, moim zdaniem wtedy bardziej się należał Polonii. Szkoda, szkoda i jeszcze raz szkoda. Chłopaki harowali jak woły. Jestem pewny że to się odwróci i poprawimy swoją sytuację.

- W tym meczu posiadanie było po naszej stronie, stworzyliśmy dużo okazji. Przeciwnik grał z dużym poświęceniem, zaangażowaniem. Miał też bardzo dobrą okazję do zdobycia gola, ale nasz bramkarz się popisał. U nas wyróżniał się brak skuteczności, u przeciwników zaangażowanie – podsumowuje Łukasz Czajka, trener Polonii.

Nieciekawie jest również w Kędzierzynie-Koźlu. Chemik notuje najmniej strzelonych goli w lidze, natomiast w dwóch poprzednich spotkania to podopieczni Mateusza Sadyka otwierali wynik. Cóż jednak z tego, jeśli mecz kończy się bez dorobku punktowego. Polonia Głubczyce wygrała i wciąż okupuje trzecie miejsce.

- Czerwona kartka zaważyła, szkoda tej sytuacji – twierdzi Mirosław Biniecki, kierownik zespołu Chemika. – Rzeczywiście nasz zawodnik trafił rywala, ale było więcej krzyku niż szkody. Gramy dobrze tylko do pewnego momentu. Mogliśmy jeszcze strzelić bramkę, ale się nie udało. Mimo, że tyle czasu graliśmy w 10, to chłopcy próbowali. Będziemy grać do końca. Wiele okoliczności nam nie sprzyja.

- Mecz był zacięty do 25 minuty gdy przeciwnicy strzelili z rzutu karnego – zaznacza Marek Curyło, prezes Polonii. - Udało się dogonić wynik, strzelić trzy gole. Chemik dobrze się bronił mimo jednego gracza mniej na boisku. Nie było widać naszej przewagi aż tak, choć mieliśmy kilka stuprocentowych sytuacji.

Bezpośredni sąsiad Polonii w czwartoligowym zestawieniu, Ruch Zdzieszowice, pewnie wygrał z młodą drużyną LZS-u Piotrówka. Tempo zdobywania bramek było iście futsalowe. Nie minęło 10 minut meczu, a na tablicy wyników widniał wynik 1:2.

- Pierwsza połowa była szybka i dynamiczna, padło dużo bramek i zadecydowała o losach całego meczu. Później daliśmy szanse ławce rezerwowej. Oni walczą o to, żeby wchodzić na kolejne mecze i wbić się do wyjściowej „jedenastki” - kończy Andrzej Moskal, trener Ruchu.

- Szkoda gadać. W pierwszej połowie popełniliśmy trzy karygodne błędy – nie może uwierzyć Adam Jaremko, trener LZS-u. - Mieliśmy dwie setki, które nie znalazły drogi do bramki. Dopiero od drugiej połowy prowadziliśmy grę – zaznacza. - Czegoś takiego jeszcze nie widziałem, a tyle lat trenuje. Można było ten mecz spokojnie zremisować 3:3, wynik absolutnie nie oddaje tego co się działo na boisku. Zagraliśmy bardzo fajnie w ofensywie, popełniając kardynalne błędy w obronie. Ponownie sprawdza się to, że bramki strzelamy sobie sami. Tak było przy trzech golach w tym meczu.

W poprzednim starciu tych ekip LZS Piotrówka podzieliła się z Ruchem punktami, nie dziwi więc zawód związany z dużą ilością błędów i wysoką porażką podopiecznych Adama Jaremko. Podobna, choć odwrócona sytuacja miała miejsce pomiędzy LZS-em Starowice Dolne a Odrą II Opole. W pierwszym spotkaniu LZS pokonał Odrę 3:1, a w miniony weekend obie ekipy wspólnie uszanowały wypracowany remis.

- Zespół Odry jak zwykle zagrał na swoim poziomie, czyli bardzo wysokim – chwali Jan Jędrychowski, trener LZS-u. - Grali piłką, nie bronili się. Brawa dla nich. Co do naszej gry - cieszymy się z tego remisu. Mamy swoje problemy kadrowe. Liczne wykluczenia, kartki, kontuzje. Stworzyliśmy sobie okazje, żeby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale i tak jesteśmy zadowoleni patrząc na okoliczności meczu.

- W przekroju całego meczu remis wydaje się być sprawiedliwy, jednak oczekuję większej jakości gry swoich zawodników – mówi Adam Berbelicki, trener Odry. Strzeliliśmy ładną bramkę, ale to Starowice przejęły inicjatywę i wyrównały. Nie powinniśmy stracić tej bramki. Mecz toczył się w środkowej strefie, ale gospodarze stworzyli więcej zagrożeń. Brakowało nam klarownych sytuacji. Druga połowa również była wyrównana, ale ponownie to przeciwnicy byli bliżsi wyjścia na prowadzenie. We wszelkich atakach, które mogły się dla nas dobrze zakończyć, zostały podjęte błędne decyzje. LZS miał okazję sam na sam, rzut wolny z 16. metra. Bardzo szanujemy zdobyty punkt, który wywalczyliśmy. Cieszę się z tego.

W innym meczu w górnej części tabeli zmierzyły się ze sobą Unia Krapkowice i Fortuna Głogówek. Goście wyszli zwycięsko z tej konfrontacji, dzięki czemu awansowali na czwarte miejsce w lidze. Unia jest na ósmej pozycji, jednak do ich sobotniego rywala traci zaledwie cztery „oczka”.

- Rywale nie grali fajerwerków, ale swoją ofiarnością na pewno zasłużyli na zdobycz punktową – oświadcza Łukasz Wicher, trener Unii. - Mecz od początku źle się dla nas ułożył, gole straciliśmy po prostych błędach. Staraliśmy się ogólnie częściej operować piłką, ale sforsowanie muru obronnego Fortuny przychodziło nam z trudem. Zdobyliśmy jednego gola, ale ogólnie nie mieliśmy pomysłu, jak zaskoczyć defensywę przeciwnika. Z naszej optycznej przewagi nic wielkiego nie wynikało.

- Nasz plan A zakładał, żeby ustawić się niżej, pozwolić Unii rozgrywać piłkę i po przechwycie spróbować ją zaskoczyć szybkimi atakami – wspomina Maciej Lisicki, trener Fortuny. - Błyskawicznie zdobyty gol ułatwił nam znacząco jego późniejszą realizację. Byliśmy konkretniejsi od rywala i moim zdaniem zasłużyliśmy na zwycięstwo. Zrealizowaliśmy praktycznie 100 procent tego, o czym rozmawialiśmy przed pierwszym gwizdkiem.

Punkt więcej niż Unia Krapkowice ma na swoim koncie zespół PoRaWia Większyce. Pięć zwycięstw w ostatnich sześciu spotkaniach sprzyja „wspinaniu się” w tabeli, a o dawnych problemach drużyny Tomasza Hejduka z początku sezonu już mało kto pamięta. Piast, który jeszcze w grudniu wywiózł z Reńskiej Wsi trzy punkty, tym razem musiał uznać wyższość rywala.

- Spotkanie generalnie toczyło się na remis. Piast był nieco lepszy w pierwszej połowie, my w drugiej. Zaprezentowaliśmy się jednak ogólnie sporo naszych możliwości. Dlatego cieszy, że nawet mimo to potrafiliśmy zwyciężyć na trudnym terenie z tak dobrą drużyną – twierdzi Tomasz Hejduk, trener PoRaWia.

Nie tak daleko od ww. PoRaWia i Unii jest Małapanew Ozimek, która również jest drużyną aspirującą do czołówki zmagań. OKS Olesno natomiast walczy o spokojne utrzymanie. Na kilka kolejek przed zakończeniem rundy jesiennej OKS oddalił się od strefy spadkowej, która jednak nieuchronnie się zbliża.

- Wyższość Małejpanwi nie podlegała dyskusji – oświadcza Adam Kutynia, kierownik OKS-u. - Przed przerwą gola dla nas mógł zdobyć Klaudiusz Lasik, ale w drugiej połowie zagraliśmy już bardzo słabo i nie stworzyliśmy sobie żadnej bramkowej okazji. Od jeszcze wyższej porażki uchronił nas bramkarz Dawid Sładek.

- Nastawialiśmy się na trudny mecz, bo OKS ma specyficzny, niewygodny styl gry. Nasza przewaga wzrastała jednak z każdą kolejną minutą i udało się to potwierdzić pierwszym golem zaraz po przerwie. Wcześniej brakowało skutecznej finalizacji, ale na szczęście przyszła ona z czasem. Cieszy, że potrafimy tworzyć spore zagrożenie w ofensywie i zarazem nie dopuszczamy rywali do zbyt dużej liczby okazji bramkowych – kończy Wojciech Scisło, trener Małejpanwi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska