BS Leśnica 4 Liga Opolska 2022/23. Raporty, podsumowanie [20. kolejka]

Paweł Sładek, Wiktor Gumiński
Prezentujemy komplet raportów z meczów 20. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej.
Prezentujemy komplet raportów z meczów 20. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej. Wiktor Gumiński
Prezentujemy komplet raportów z meczów 20. kolejki BS Leśnica 4 Ligi Opolskiej.

W ostatnim podsumowaniu rozpoczęliśmy od meczów drużyn z dołu tabeli i dziś też potraktujemy je priorytetowo. 20. kolejka była pod tym względem wyjątkowa, bo każdy z zespołów znajdujący się w strefie spadkowo-barażowej wygrał swój mecz. A rozpoczniemy od zespołu, który dzięki zwycięstwu 2:0 z Odrą II Opole opuścił ją na rzecz OKS-u Olesno. Mowa oczywiście o Unii Krapkowice, której bardzo przydał się 12. zawodnik, jakim byli licznie zgromadzeni kibice.

- W wielu sytuacjach brakowało nam pomysłu, co w połączeniu z dużą niedokładnością dało taki a nie inny wynik. Na mecz przyjechało też wielu kibiców Unii, głośno dopingujących swoją drużynę. Wielu z nas jeszcze nie grało przy takiej publiczności, a Unia była napędzona jej dopingiem. Efektem tego były nasze błędy oraz zwiększona pewność siebie naszych rywali – podsumowuje Kacper Dachnowski, zawodnik Odry.

Daniel Maibaum, zawodnik Unii: Wiedzieliśmy, że Odra lubi utrzymywać się przy piłce, rozgrywać i stwarzać sobie sytuacje, dlatego musieliśmy wejść w ten mecz agresywnie, żeby to uniemożliwić. Myślę, że to nasz najlepszy mecz w tym sezonie. Prawda też jest taka, że nie ma zbytnio z czego wybierać, ale trzeba się cieszyć z tej wygranej i ją docenić. Kibice licznie dziś przyjechali, dopingowali nas. Nie ma co się oszukiwać, że gramy właśnie dla nich. Po to się biega, walczy i strzela gole – dla kibiców.

Wracając do OKS-u – podopieczni Arkadiusza Świerca przegrali z Polonią Głubczyce 2:3, przez co zrównali się z nią punktami (po 17). Prawda jest jednak taka, że co kolejkę zespoły z dna tabeli mogą się zmieniać, bo różnice punktowe są minimalne.

- Tak się złożyło, że udało nam się wrócić na zwycięską ścieżkę po bardzo dobrym początku meczu. Gdyby Baryła wykorzystał okazję sam na sam, zamknąłby to spotkanie do przerwy. Niestety zamiast strzelenia gola, straciliśmy go. Wtedy w OKS-ie odżyły nadzieje – wspomina Jan Śnieżek, trener Polonii. - Mimo to po przerwie trafiliśmy w słupek, poprzeczkę. W ostatnich minutach było najwięcej emocji, bo straciliśmy gola w 90. minucie, a sędzia doliczył do podstawowego czasu gry siedem minut. Myślę, że początkowe 40 minut było bardzo dobre w naszym wykonaniu i tak musimy grać. Cieszymy się z tego zwycięstwa, a przed nami mecz z Ruchem Zdzieszowice. Musimy patrzeć w przyszłość z optymizmem.

Optymizm wkradł się z pewnością do zespołu STEGU Startu Jełowa. I nie ma co się dziwić, jeśli wygrywa się 1:0 ze Skalnikiem Gracze.

Tomasz Ciastko, trener Startu: Różnie mógł się potoczyć ten mecz. Stworzyliśmy sobie dwie stuprocentowe okazje, ale Skalnik również bardzo dobrze grał. Mieliśmy trochę szczęścia, bo jeden ze strzałów powędrował w naszą poprzeczkę, a do tego dochodziły inne okazje naszych rywali. Mecz mógł się potoczyć w obie strony.

- Widać było, że zespół z Jełowej był bardzo zdeterminowany, a nam tego brakowało momentami. Niemniej w pierwszej połowie powinniśmy ten mecz zamknąć, gdybyśmy wykorzystali „setki”. Po stracie gola otworzyliśmy się, przez co Jełowa mogła wygrać nawet 3:0, gdyby nie brak skuteczności. Poza tym, nie wiem jak się to stało, ale w końcówce mój zawodnik nie trafił na pustą bramkę – komentuje Damian Dziura, trener Skalnika.

Jedną z ekip, która może zostać wchłonięta do strefy spadkowej, jest PoRaWie Większyce. Drużyna Tomasza Hejduka przegrała w sobotę trzeci mecz z rzędu, tym razem z Fortuną Głogówek (0:1).

- Szybka strata gola zmusiła nas od początku do odrabiania strat, ale mieliśmy bardzo dużo okazji ku temu, by to uczynić. W paru wcześniejszych meczach nie stworzyliśmy sobie tylu dogodnych szans bramkowych co przeciwko Fortunie – wspomina Tomasz Hejduk, trener PoRaWia Większyce. - Mimo że potyczka była dość wyrównana, mieliśmy ich zdecydowanie więcej niż przeciwnik. Walczyliśmy o przynajmniej jedno trafienie do samego końca, ale tym razem skuteczność okazała się naszym dużym problemem. Teraz przed nami seria spotkań „o wszystko”, ponieważ zagraliśmy już praktycznie z całą górą tabeli. W kolejnych meczach musimy po prostu zacząć wygrywać.

- Szybko objęliśmy prowadzenie, ale wynik 1:0 nigdy nie jest bezpieczny. Tym bardziej, że Porawie stworzyło sobie sporo okazji bramkowych. My też jednak takie wykreowaliśmy i możemy się licytować, kto miał bardziej dogodne – żartobliwie mówi Maciej Lisicki, trener Fortuny Głogówek. - Na najbliższym treningu aż chyba zapytam niektórych chłopaków, jak w pewnych sytuacjach nie trafili do siatki. Sam mecz nie był natomiast szczególnie piękny dla oka. Jedna i druga drużyna miała z tyłu głowy, że w poprzednich spotkaniach nie wiodło jej się najlepiej i na dość trudnym boisku dominowała walka.

Sąsiadem PoRaWia jest PPO Piast Strzelce Opolskie. Strzelczanie już raz w tym sezonie sprawili wielką sensację, pokonując LZS Starowice Dolne 3:0. Tym razem wynik się jednak odwrócił o 180 stopni.

Jan Jędrychowski, drugi trener LZS-u: Zawsze gra się nam ciężko z Piastem, jest to w końcu jedyny zespół, który nas pokonał. W pierwszej połowie mieliśmy bardzo duże posiadanie piłki, ale nic z tego nie wynikało. Brakowało nam przyspieszenia i wynikających z niego sytuacji. Nasza gra była bezproduktywna. Po przerwie do posiadania dołożyliśmy sytuacje bramkowe i zdominowaliśmy rywala pod tym kątem. Spodziewaliśmy się, że jak już padnie pierwsza bramka, to będzie nam się grało łatwiej. Tak też się stało.

- Mieliśmy plan na ten mecz, który był skrzętnie realizowany w pierwszej połowie. Starowice nie miały zbytu wielu szans, a my po kontratakach stworzyliśmy sobie okazje do strzelenia gola. W pierwszej z nich napastnik niepotrzebnie przekładał piłkę na drugą nogę, a w drugiej strzał został posłany w bramkarza. Po przerwie nasz bramkarz popełnił błąd, straciliśmy gola, co było wodą na młyn dla naszych przeciwników. Pierwsza połowa była bardzo dobra, a w drugiej czegoś nam zabrakło – zakończył trener Piasta Maciej Kułak.

Wygrał lider, a skoro wiceliderowi wciąż zależy na końcowym triumfie, to również musiał zgarnąć trzy punkty. Ruch Zdzieszowice pokonał MKS Gogolin 2:0.

- Wiedzieliśmy, że MKS to dobrze zorganizowany zespół, dysponujący wysokimi zawodnikami, szczególnie w obronie. Dlatego też w przerwie uczulałem moich zawodników, że nie możemy grać kolejnych akcji górą, tylko musimy prowadzić je po ziemi. Zwycięstwo cieszy, lecz w tym meczu, tak jak i w poprzednim spotkaniu z LZS-em Walce, nie byliśmy do końca sobą. Na głowie mieliśmy ostatnio nie tylko sprawy czysto piłkarskie, ale myślę, że teraz już wrócimy na właściwe tory i z każdym kolejnym meczem będziemy prezentować się coraz lepiej – powiedział Sebastian Polak, trener Ruchu Zdzieszowice.

Tomasz Polaczek, drugi trener MKS-u Gogolin (zastępował pauzującego za żółte kartki Adriana Pajączkowskiego): Decydujące dla losów tego meczu były dwa momenty. Pierwszym z nich była zmarnowana przez nas szansa przed przerwą, kiedy to wychodziliśmy dwoma zawodnikami na bramkarza Ruchu. W drugiej odsłonie kluczową chwilą było wymuszone urazem zejście Mykoli Zhovtiuka, bardzo dobrze spisującego się lidera naszej defensywy. Myśląc o uzyskaniu korzystnego wyniku w Zdzieszowicach trzeba jednak generalnie strzelić gola. Nam się to nie udało, stąd też ostatecznie nasza porażka. Gratulujemy gospodarzom, a samemu nie załamujemy rąk i walczymy dalej.

Dystans powiększył się za to pomiędzy wiceliderem a trzecią ekipą ligi, jaką jest Małapanew Ozimek. Porażkę w Walcach można traktować jako niespodziankę, choć sekretną bronią LZS-u mogło być ich boisko, które nie jest w najlepszej dyspozycji. Niemniej warunki dla obi ekip były takie same. Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:1.

- Mecz był generalnie wyrównany i nie obfitował w dogodne sytuacje bramkowe. Przez większość czasu obie drużyny szachowały się w środku pola – wspomina Łukasz Kabaszyn, trener LZS-u Walce. - W pierwszej połowie delikatnie przeważała Małapanew i trzeba przyznać, że mogła na półmetku wygrywać wyżej niż 1:0. Po przerwie my mieliśmy nieznaczną przewagę i okazaliśmy się minimalnie skuteczniejsi, co dało nam zwycięstwo nad bardzo dobrym przeciwnikiem.

- Przede wszystkim bardzo szkoda, że na 4-ligowym poziomie zdarzają się mecze rozgrywane na tak złej, wręcz tragicznej nawierzchni, która uniemożliwia, by było dużo piłki w piłce. Przy naszym sposobie gry w ofensywie ma to kolosalne znaczenie. Przeciwnik też zainteresowany był przede wszystkim wytrącaniem nas z rytmu. Poza początkiem pierwszej połowy, kontrolowaliśmy w niej grę i zdobyliśmy gola. Potem nawet strzeliliśmy drugiego, ale do tej pory nie rozumiem, czemu nie został on uznany … Dwubramkowe prowadzenie znacznie ułatwiłoby nam zadanie. Po przerwie ogólnie obraz gry się nie zmienił, tyle że drużyna z Walec wykorzystała właściwie jedyne dwie okazje bramkowe, jakie sobie stworzyła. Z przebiegu meczu na pewno nie zasłużyliśmy na porażkę. Co więcej, nie bylibyśmy usatysfakcjonowani nawet remisem, ale piłka już ma to do siebie, że nie zawsze jest sprawiedliwa – opisuje Wojciech Scisło, trener Małejpanwi Ozimek.

A czy pojedynek drużyn ze środka tabeli, jakim było starcie LZS-u Piotrówka i PROTEC Victorii Chróścice, zakończyło się sprawiedliwym wynikiem? Z wypowiedzi trenerów wynika, że tak. A mowa o zwycięstwie LZS-u 2:0.

- Mieliśmy trochę więcej z gry i nasze zwycięstwo było zasłużone – nie ma wątpliwości Adam Jaremko, trener LZS-u Piotrówka. - Poza dwoma zdobytymi golami, mieliśmy jeszcze trzy bardzo dobre okazji bramkowe, ale Victoria też parę razy nam zagroziła. Ogólnie jednak nasza defensywa spisała się bez zarzutu i cieszy mnie, że za nami kolejny mecz, w którym było widać wyraźną poprawą naszych poczynań właśnie w tej formacji.

- Przegraliśmy to spotkanie, bo rywale byli po prostu bardziej efektywni. Nam z kolei kompletnie zabrakło skuteczności przy wykańczaniu akcji, bo naliczyłem bodaj 10 okazji, w których mogliśmy zdobyć gola. Nie mogłem mojej drużynie odmówić ambicji, ale tradycyjnie już zbyt łatwo daliśmy sobie wbić dwa gole. Jesteśmy rozczarowani, lecz staramy się patrzeć do przodu. Przed kolejnymi meczami musimy jednak poprawić w naszej grze kilka ważnych elementów – kończy Dariusz Kaniuka, trener Victorii Chróścice.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska