Budowa technogigantów była pasją. Teraz - sposobem na życie

Redakcja
Wszystko, co się znajdzie na złomowisku,  może się przydać. Na przykład robot po prawej ma wmontowane zielone narciarskie zapięcia.
Wszystko, co się znajdzie na złomowisku, może się przydać. Na przykład robot po prawej ma wmontowane zielone narciarskie zapięcia. Ewa Bilicka
Na Opolszczyźnie powstała Fabryka Robotów. Budowane są tu stalowe kolosy, a ich pierwowzorem są roboty ze słynnych filmów science-fiction. O tym miejscu jest coraz głośniej, a niektóre z nich zamawiane są przez fanów fantastyki w Dunaju, Rumunii oraz w Ameryce. Do kolekcji Transformersów, Predatorów i Minionków dołączy wkrótce sześciometrowy batmobil.

Jeden z Predatorów trzyma miecz. Sebastian Kucharski (lat 42) zrobił Predatora jakieś 4 lata temu, ale jego broń o wiele wcześniej, gdy miał 12 lat. Już jako dziecko chodził bowiem na złomowiska i szukał “skarbów”. Wówczas skarbem okazał się kawał grubej wąsko przyciętej blachy. Chłopak wziął go do domu, wykombinował dużo papieru ściernego i przez pół roku szlifował tym papierem blachę, aż otrzymał ogromny miecz Wtedy był to miecz samuraja. Teraz - gigantycznego robo-samuraja.

- Gdy byłem dzieckiem, nie wiedziałem, że są szlifierki, zresztą raczej bym nie dał rady jej użyć. Więc zdarłem skórę szlifując miecz papierem ściernym - wspomina.

Miecz musiał mieć odpowiednio wyglądającą rękojeść, więc aby uzyskać właściwy efekt Sebastian dyskretnie wymontował ozdobne i dość pokaźne kółko jednego z kwietników przy wejściu do domu.

- Mama do tej pory nie wie, gdzie się podział element jej kwietnika - zapewnia mężczyzna - No chyba, że teraz dowie się z Nowej Trybuny Opolskiej…

Zresztą, może i nawet mama zauważyła, z czego jest miecz, ale nic nie mówiła.

- Myślę, że w głębi duszy podobało jej się, że mam jakąś konkretną pasję, że się nie nudzę - mówi twórca robotów.

Metal zawsze go pasjonował (podobnie jak filmy science fiction). Jest nawet z wykształcenia specjalistką od obróbki metalu. Nigdy jednak nie pracował w tym fachu, założył firmę budowlaną i całe tygodnie lub miesiące jeździł do pracy - albo za granicę, albo w Polsce.

Stara miłość do metalu nie rdzewiała. Wciąż dawała o sobie znać i Opolanin ciągle - jak sam mówi - dłubał w złomie. Wykonał fikuśny płot, a to jakiś stolik...

Fascynacja filmami science-fiction, poczynając od Obcego, przez Star Wars, po Terminatory i inne - sprawiła, że Sebastian znał na pamięć wygląd wszelkich bojowych maszyn oraz humanoidalnych potworów.

A na złomowiskach wciąż znajdował elementy, które idealnie składały się w kształt robotów.

W grudniu 2011 roku pan Sebastian zaczął w garażu budować swego pierwszego Predatora. W połowie kolejnego roku ‘predi” był już gotowy i dostał do ręki ów samurajski miecz z czasów dzieciństwa.

Garażowy Terminator i spółka

Łącznik to miejscowość między Prószkowem a Prudnikiem, widać z niej już Góry Opawskie. Wśród tabliczek wskazujących jak dojechać do pobliskich wsi oraz nazwy ulic, znajduję i taką z dziwnie brzmiącym napisem: Fabryka Robotów.

Fabryka to miejsce na skraju wsi. W przebudowanych pomieszczeniach gospodarczych właściciel prezentuje kilkanaście zrobionych przez siebie robotów i robo- gadżetów. Czego tu nie ma?! Droidy, myśliwce TIE z Gwiezdnych Wojen, Predator, Terminator, Ksenomorf.

W tym towarzystwie są też… Minionki - tyle, że nie żółte jak w filmie. Ich ciała nabrały tu metalicznego koloru. A tak poza tym - jak żywe. Podobnie zresztą jak inne, roboty. Wielkie - na 2-3 metry. Niczym wyciągnięte z planu filmowego.

Bumblebee (Predator) był dla potrzeb filmowych wykonany z chevroleta. Ten z garażu Sebastiana ma w sobie podzespoły z układu sterowania autkiem dla dzieci, ale i wahacze i siłowniki znalezione na złomowisku, między innymi z bmw i naszego swojskiego maluszka, czyli fiata 126 p. W sumie chyba ze sto części z około dziesięciu samochodów.

Jego kolega - równie wielki - świeci się na czerwono, rusza głową i rękami, gdy podłączy się go do akumulatorka (także z odzysku). Uwagę zwracają dwa zielone elementy - to zapięcia od nart, również wygrzebane na złomowisku.

Podobnie drugie życie zyskały zaciski hamulca, obecnie sprawdzają się jako predatorska dłoń.

- Wykorzystuję także inne złomowe materiały - wyjaśnia pan Sebastian. - Błotniki, korbowody, łożyska, felgi, pręty zbrojeniowe, butle gazowe...

Element fotela sprawdził się np. jako naramienna broń.

Sebastian nawet nie zauważył jak szybko pasja zdominowała jego życie. Często w garażu, przy pracy nad kolejnym monstrualnym metalowym ciałem, nie zauważał kiedy nastawała noc, potem świt. Na wybudowanie kroczącej maszyny szturmowej (znanej ze Star Wars-ów) poświęcił ponad 100 godzin. Na wybudowanie myśliwców (z tej samej serii filmowej) - niemal 100 godzin. Na Predatory po 140-160 godzin. Spawanie, szlifowanie, wycinanie blachy... Praca ciężka i misterna jednocześnie. Często wykonywana “na wysokości” czyli na drabinie, bo przecież roboty mają nawet po trzy metry.

- W końcu przebudowałem pomieszczenia gospodarcze, by urządzić tu wystawę. Mam plan, że ekspozycja będzie jeszcze większa - mówi.

Kto sądzi, że pasja pana Sebastiana to jedynie zabawa dużego chłopca, który zamiast figur z klocków lego chce mieć większe robo-potwory - ten się myli.

Działalność nazywa się sculptures in scrap lub scrap sculptures - tworzenie rzeźb ze złomu. I jest coraz bardziej popularną na świecie dziedziną sztuki .

Jadą do Dubaju

Gdy mieszkaniec Łącznika zaczął wrzucać zdjęcia swych gigantycznych dzieł do sieci - został zauważony przez miłośników gatunku, którzy kontaktowali się z nim przez internet. Posypały się gratulacje, “lajki” i - ... zamówienia.

- Na przykład dla firm, szczególnie z branży motoryzacyjnej czy metalurgicznej, wytwarzane przeze mnie przedmioty i rzeźby okazały się bardzo interesujące jako forma reklamy - mówi. - Na targi warto pojechać z taką kilkumetrową figurą, bo ona zawsze przyciąga uwagę zwiedzających. Przed siedzibą firmy też można postawić taką figurę. Niedawno dostałem zdjęcie jednego z moich potworów, które stoją na... Krupówkach- mówi.

Sztuka i internet nie znają granic. Posypały się więc też zamówienia spoza kraju, a nawet spoza Europy. Do Dubaju najczęściej zamawiane są repliki kosmicznych myśliwców. Rumuni zamawiają R2-D2, czyli słynnego ze Star Wars robota naprawczego, droida o bardzo „człowieczych” cechach charakteru, takich jak wszędobylskość, ciekawość, roztrzepanie, na dodatek przywiązanego do ludzkich a także droidalnych przyjaciół.

Ceny za roboty są rożne - w zależności od wielkości, zużytego materiału, poświęconego na ich wybudowanie czasu i - ewentualnie - spełnionych życzeń specjalnych. Niektóre kosztują kilkaset złotych, inne wyceniane są na kilka a nawet kilkanaście tysięcy.

- Moja najnowsza życiowa decyzja to rezygnacja z firmy budowlanej. Próbuję utrzymać siebie i rodzinę ze swej pasji - mówi Sebastian. - Uruchomiłem wystawę - na razie skromną, ale są plany rozwoju.

Poza ogromnymi robotami w garażu powstają też mniejsze przedmioty - motocyklowe i samochodowe figury, koń mechaniczny i kilka innych drobiazgów, takich jak pendrajwy, podstawki do książek.

- Zacząłem też malować w metalu. Przy okazji prac nad robotami, zauważyłem, że na metalach - po cięciu ich- powstają różnokolorowe smugi oraz faktury. Postanowiłem to wykorzystać. To dopiero moje początki. - mówi pan Sebastian.

Jest już projekt batmobila

Najnowszy projekt twórcy Fabryki Robotów to auto Batmana. Projekt już jest odpowiednio zeskalowany. Jest też wstępny kosztorys (na minimum 100 tys. zł) oraz spi s potrzebnych materiałów. Większość - jak zwykle - będzie trzeba wygrzebać na złomowisku. Potrzebne są też pewne wyjątkowe elementy, które trzeba po prostu kupić: - Na przykład opony, każda kosztuje 8 tysięcy, a ma być ich sześć: dwie sportowe a cztery terenowe.

- Auto, które wybuduję będzie miało długość około 6 metrów i będzie jeździło! Chociaż - po wąskich ulicach - raczej z trudem - zapowiada twórca monumentalnych robotów.

Warto wiedzieć, że jeden z oryginalnych batmobili, którym jeździł Adam West wcielający się w rolę Człowieka Nietoperza, w serialu telewizyjnym z lat 60-tych, został sprzedany za 4.2 mln dolarów.

Pasje

Fabryka Robotów jest też polecana jako opolska atrakcja turystyczna. Na stronie www.visitopolskie.pl czytamy: Powstała z pasji tworzenia niesamowitych rzeczy z początkiem 2012 roku. Na początku hobbistycznie. Z czasem jednak zebrała w okół siebie sporą rzeszę fanów (...). W 2016 roku została udostępniona zwiedzającym jako nietuzinkowa atrakcja turystyczna. Możecie tu znaleźć sporo ciekawych postaci z filmów oraz bajek wykonanych ze stali. Głównym materiałem z jakiego powstają figury jest złom samochodowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska