Johann Hoy urodził się w 1878 roku wiosce Poboroszów w dzisiejszym powiecie kędzierzyńsko-kozielskim. Studiował budownictwo w Berlinie. Po studiach trafił do Głuchołaz, wtedy uroczego uzdrowiskowego miasteczka Ziegenhals na granicy Niemiec i Austro - Węgier.
- Wspólnie z kolegą ze studiów założyli w Głuchołazach firmę budowlaną - opowiada 85-letni Horst Filusz, mieszkaniec Głuchołaz, który jest spokrewniony z Janem Hoyem. Głuchołaski budowniczy był bratem jego dziadka. - Ożenił się z córką właściciela fabryki mebli, która funkcjonowała przy dzisiejszej ul. Kościuszki. Ludzie bardzo sobie chwalili jego fachowość. Panowała opinia, że jak Hoy coś zrobił, to nie trzeba poprawiać.
Jedną z pierwszych dużych prac, jakie wykonał Johann Hoy ze swoją firmą, była budowa kaplicy św. Anny zaprojektowanej w stylu neogotyckim na górze nad Głuchołazami. Prace zakończyły się w 1908 roku.
- W mieście zawiązał się komitet dla budowy kapliczki. Na czele stanął ówczesny burmistrz - mówi Horst Filusz. - Po latach jedna z gazet opublikowała dokładne sprawozdanie z budowy, z wykazem ile wykorzystano kamienia, ile piasku. Wodę dowozili ze źródła św. Jakuba. Jest tam nawet informacja ile żytniówki wypili robotnicy w czasie budowy.
Na zlecenie parafii w 1907 roku Johann Hoy przebudował wieże na kościele parafialnym św. Wawrzyńca. To on zbudował charakterystyczne hełmy kryte blachą, które do dziś zdobią budynek świątyni.
Początek XX wieku, to okres bujnego rozwoju Głuchołaz. W centrum miasta i w części zdrojowej powstaje wiele kamienic, nawet całe nowe dzielnice mieszkalne np. bloki dla urzędników w rejonie dzisiejszej ul. Mickiewicza. W latach 30-tych ubiegłego wieku Johann Hoy uczestniczył w budowie osiedla domów mieszkalnych w drodze na granicę (dzisiejsza Kolonia Jagiellońska). Na zlecenie zakonu sióstr Boromeuszek podjął się także budowy gmachu szpitala św. Józefa w Głuchołazach. Mecenasem budowy była rodzina jednej z zakonnic.
Wybrał Głuchołazy po raz drugi
Kiedy wybuchła II wojna Światowa Johann Hoy miał ponad 60 lat, ale nie został powołany do wojska. Całą wojnę spędził w Głuchołazach, łącznie z momentem kiedy w maju 1945 roku do miasta weszło radzieckie wojsko. Żadne walki jednak w Głuchołazach nie były prowadzone.
Po wojnie chciał pozostać w mieście, odmówił nawet zaproszenia do przeniesienia się do Niemiec, gdzie chciała go sprowadzić przybrana córka. Jako osoba urodzona na terenie plebiscytowym Jan Hoy skorzystał z prawa do wyboru polskiego obywatelstwa i został w Głuchołazach. Znał zresztą język polski, bo był on używany w Poboroszowie gdzie spędził dzieciństwo. Natomiast jego żona Elżbieta nigdy się polskiego nie nauczyła.
- Po polsku znała tylko jedno zdanie - wspomina Horst Filusz. - Oboje mieszkalni w kamienicy przy ul. Kościuszki. Mieszkanie miało przeszklony przedpokój z małym okienkiem. Kiedy ktoś dzwonił dzwonkiem do drzwi, Elżbieta Hoy otwierała to okienko i mówiła po polsku: Pana Hoy niema w domu. A potem zamykała okienko.
W 1945 roku Jan Hoy zaczął pracę w służbach komunalnych już polskich władz miasta. Jego firma została zamknięta. Nadzorował między innymi budowę drewnianego, tymczasowego mostu na rzece Białej, w miejscu wysadzonego przez niemieckie wojsko mostu Wiktorii.
Jego żona Elżbieta Hoy zmarła w 1951 roku. Po jej śmierci sprowadził do siebie rodzinę brata, która się nim opiekowała. Zajmował cały czas mieszkanie w kamienicy przy ul. Kościuszki, gdzie miał swoją pracownię. Żył na uboczu, nie szukał dla siebie nowych kontaktów.
Zmarł w sędziwym wieku w 1967 roku. Jest pochowany na cmentarzu komunalnym w Głuchołazach. Większość projektów, które wyszły spod jego ręki, przepadła.