Bunt w radzie miasta w Kędzierzynie-Koźlu

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Część radnych straciła cierpliwość i nie chce już współpracować z prezydentem Tomaszem Wantułą.
Część radnych straciła cierpliwość i nie chce już współpracować z prezydentem Tomaszem Wantułą.
Atmosfera w samorządzie jest napięta, jak nigdy dotąd. Radni torpedują plany prezydenta, a ten w alarmującym tonie wzywa ich do pojednania.

Przez dwa lata Tomasz Wantuła miał sielankę. Przedstawiał swoje rozmaite pomysły i projekty radzie miasta, a ta je przyklepywała. Tyle, że coraz mniej radnych chce pełnić rolę maszynki do głosowania - mówi Adam Sadłowski z Prawa i Sprawiedliwości.

Sadłowski krytykuje prezydenta m.in. za zbyt małą ilość pieniędzy inwestowanych w miejski sport. Innym radnym nie podobają się ostatnie pomysły Wantuły związane z powołaniem Centrum Integracji Społecznej, czy też poszerzeniem zakresu działalności Usług Komunalnych. - Centrum ma być nowym zakładem budżetowym, to poważne przedsięwzięcie. Prezydent nie wyjaśnił nam jednak szczegółów, nie mogliśmy z nim porozmawiać na ten temat - mówi radny Andrzej Kopeć z Platformy Obywatelskiej.

Mało tego, na dwóch ostatnich komisjach problemowych rady miasta radni negatywnie zaopiniowali projekt budżetu, który ma być głosowany na czwartkowej sesji. A to oznacza wielką bitwą o uchwalenie tego najważniejszego dla miasta dokumentu, w którym muszą zostać zapisane wszystkie przyszłoroczne wydatki.

Wśród radnych wrze. Jeden z samorządowców, anonimowo: - Połowa z nas jest za prezydentem, połowa przeciwko. Jest jeszcze dwóch takich "ślizgaczy", którzy wyczekują na to, po której stronie się opowiedzieć. Ale coraz więcej wskazuje, że dotychczasowa opozycja będzie miała więcej głosów.
Taka sytuacja to koszmar każdego prezydenta, burmistrza, czy wójta. Skonfliktowana z nim rada może w praktyce storpedować każdy wniosek włodarza i ograniczyć jego władzę do minimum.

- Prawdopodobnie dojdzie też do zmiany przewodniczącego rady, który teraz stoi po stronie prezydenta - zdradza jeden z radnych.

Od pracowników magistratu wiemy, że prezydent zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Zareagował na nią rozsyłając list otwarty do radnych. Pisze w nim, że przysłowiowa dziura w drodze nie ma wymiaru politycznego. "Odpowiedzialność za Mieszkańców Miasta i Powiatu, którą ponosimy, powinna być podstawą naszego działania - dlatego apeluję do Państwa o podjęcie współpracy i zaprzestanie działań, które burzą zasady samorządności" - podkreślił Wantuła i dodał, że jest otwarty na dyskusję, wszelkie uwagi i propozycje. Zaprasza też radnych na spotkanie, które ma się odbyć 8 stycznia w urzędzie miasta.

- Gdy przez wiele miesięcy miał stabilną większość, to nie prowadził dialogu. A teraz, kiedy jest pod ścianą, to prosi o rozmowy - kąśliwie komentuje list radny Adam Sadłowski.

Kryzys w samorządzie to jednak nie tylko sprawa politycznych gierek rządzących nami ludzi. Większy problem w tym, że miastu grozi paraliż, jaki pamiętamy z czasów drugiej kadencji lewicowego prezydenta Wiesława Fąfary. W kadencji 2006-2010 prawicowa rada prowadziła z nim nieustanną wojnę. Fąfara chciał np. budować bloki komunalne, ale zgody na to nie wyrażali radni. Ci drudzy zobowiązywali prezydenta do budowy hospicjum, ale ten nie realizował ich wniosków. Efekt jest taki, że do dziś nie ma ani bloków, ani hospicjum.

- Polityka to sztuka kompromisu, dlatego musimy spróbować go osiągnąć. W innym wypadku faktycznie będzie problem - mówi radny Grzegorz Chudomięt, który jest jedną z niewielu już osób stojących w radzie po stronie prezydenta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska