Byli zbyt brutalni. Zapadł wyrok w procesie opolskich policjantów

fot. Witold Chojnacki
Główny oskarżony Tomasz J. był uważany za skutecznego policjanta, niestety przesadzał z metodami przesłuchań.
Główny oskarżony Tomasz J. był uważany za skutecznego policjanta, niestety przesadzał z metodami przesłuchań. fot. Witold Chojnacki
Przed Sądem Okręgowym w Opolu zakończył się dziś proces policjantów oskarżonych o znęcanie się nad podejrzanymi i świadkami. Główny oskarżony Tomasz J. dostał dwa lata więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.

Z kilkunastu zarzutów, jakie prokuratura postawiła Tomaszowi J. utrzymało się sześć. Sąd uznał, że policjant w listopadzie 2004 roku w swoim służbowym pokoju doprowadził przesłuchiwaną przez siebie młodą kobietę do poddania się "innej czynności seksualnej" (m.in siadał jej na kolanach i całował).

Pozostałych przestępstw Tomasz J. dopuścił się wspólnie z innym funkcjonariuszem, Krzysztofem G. Obaj brutalnie wymuszali zeznania na podejrzanych i świadkach. M.in. zakładali przesłuchiwanym czapki kominiarki na głowy, kopali, bili, w wyrafinowany i bolesny sposób unieruchamiali na krześle.

Tomasz J. - który wcześniej miał opinię bardzo skutecznego policjanta - został skazany na dwa lata więzienia i zakaz wykonywania zawodu przez lat 5. Krzysztof G. (już na emeryturze) został skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu na lat 5 oraz 6-letni zakaz wykonywania zawodu.

Kiedy pod koniec 2006 roku ruszył proces przed Sądem Okręgowym w Opolu na ławie oskarżonych zasiadło sześciu policjantów z sekcji kryminalnej Komendy Miejskiej Policji w Opolu. Wyroku doczekało pięciu. Jeden z oskarżonych w trakcie procesu popełnił samobójstwo. Dziś zostałby uniewinniony, podobnie jak stało się to z jego koleżanką, którą o wymuszanie zeznań fałszywie pomówił bandyta, skazany za gwałt ze szczególnym okrucieństwem. Sąd uznał, że w stanowczych działaniach policjantów wobec tego przestępcy nie było nic nagannego.
Sąd uniewinnił lub umorzył warunkowo postępowanie wobec dwóch innych funkcjonariuszy. Byli oni oskarżeni głównie o to, że będąc świadkami brutalnych przesłuchań, nie reagowali i nie informowali o tym przełożonych. W przypadku Krzysztofa R., cieszącego się dotąd nieposzlakowaną opinią, sąd uznał jego winę, ale stwierdził, że najlepiej odkupi ją dalej służąc w policji.

W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił wyjątkowość tej sprawy. Oskarżonymi o kilkanaście przestępstw byli policjanci, a pokrzywdzonymi w większości osoby wielokrotnie już karane. Istotą procesu stało się ustalenie, w jaki sposób zdobywa się dowody w postępowaniu operacyjnym.

- W pracy operacyjnej nie ma miejsca na podręcznikowe biało-czarne sytuacje - mówił sędzia Piotr Kaczmarek. - Jedne metody, choć brutalne, są dozwolone, inne - nie. Jedne od drugich oddziela cienka linia. To postępowanie miało na celu udzielenie odpowiedzi na to pytanie, którędy ta linia przebiega.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska