Były policjant odpowiada za pedofilię. Szokujące ustalenia

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
W czwartek rusza proces Dariusza H. Dziewczynka, dla której był rodziną zastępczą zaszła z nim w ciążę. Dotarliśmy do akt sprawy.

51-letni dziś Dariusz H. dbał o pozory i pilnował, aby domownicy nie domyślili się jaki dramat rozgrywa się za drzwiami jego pokoju, gdzie zapraszał 13-latkę. Akt oskarżenia, do którego dotarliśmy, obfituje w szokujące szczegóły. Wynika z niego, że mężczyzna nie stosował wobec dziewczynki przemocy, nie szantażował jej ani nie groził. Miał nad nią przewagę psychiczną, a to wystarczyło, aby zmusić Anię (imię zmienione) do uległości. Dariusz H. przejął kontrolę nad dziewczynkę, dla której był rodzina zastępczą. Wyliczał nawet, kiedy ma dni płodne, aby móc współżyć z nią bez zabezpieczenia. Gdyby nie błąd w jego wyliczeniach i nieplanowana ciąża, gehenna dziecka mogła trwać nadal...

Ania nie miała beztroskiego dzieciństwa. Gdy była niemowlakiem sąd ograniczył jej rodzicom prawa rodzicielskie i dziewczynka razem z bratem trafiła do rodziny zastępczej tworzonej przez państwa H., mieszkających w podopolskiej miejscowości. Ania i jej brat wychowywali się z dwójką biologicznych dzieci swoich opiekunów. Byli szczęśliwi, ale sielanka trwała tylko do jesieni 2008 roku, kiedy to w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła żona Dariusza H. Nikt wtedy nie podejrzewał, że kilka lat później mężczyzna zgotuje Ani piekło. Ale sygnały pojawiły się już wcześniej.

Czerwona lampka zapaliła się w głowie przyjaciela rodziny H. już w 2009 roku, czyli krótko po tym, jak w tajemniczych okolicznościach zaginęła żona Dariusza. Mężczyzna miał powiedzieć, że Ania w przyszłości zostanie jego partnerką. Sprawą zajął się sąd, ale uznał, że zabranie dzieci byłoby dla nich krzywdą. Być może czujność wymiaru sprawiedliwości uśpił nieświadomie wspomniany przyjaciel rodziny, który zeznał, że bywa w tym domu i nie zauważył niepokojących zachowań mężczyzny wobec dziewczynki.

Dramat Ani trwał od lipca 2013 do września 2014 roku. Z akt sprawy wynika, że Dariusz H. "wielokrotnie doprowadził małoletnią poniżej lat 15 do obcowania płciowego w postaci stosunku".

Dziewczynka zeznała, że do kontaktów seksualnym zazwyczaj dochodziło wieczorem, gdy domownicy zajęci byli swoimi sprawami albo spędzali czas poza domem. To wtedy Dariusz H. zapraszał Anię do swojego pokoju, prosił aby zamknęła za sobą drzwi i rozebrała się. Później dotykał ją po całym ciele, m.in. w miejsca intymne. Czasami domagał się, aby dziewczynka odwzajemniała jego gesty.

Ania nie lubiła tych spotkań, opierała się przed każdym zbliżeniem, mówiła, że nie chce tego robić, ale Dariusz H. był nieustępliwy. Nie stosował przemocy ani gróźb. Wystarczyła przewaga psychiczna, wynikająca m.in. z dominującej postawy oskarżonego. Zanim mężczyzna zaczął wykorzystywać nastolatkę, Ania uważała go za dobrego i troskliwego opiekuna.

Sprawa wyszła na jaw pod koniec ubiegłego roku. Po zakończeniu roku szkolnego Ania i jej brat wrócili do biologicznych rodziców, ale w czasie wakacji odwiedzali Dariusza H. W listopadzie ginekolog stwierdził, że 14-letnia wówczas dziewczynka jest w ciąży. Dopiero wtedy nastolatka opowiedziała mamie, co działo się w domu opiekuna.

Dariuszowi H. postawiono zarzuty, ale mężczyzna początkowo nie przyznawał się do winy. Później zmienił zdanie i szczegółowo opisał jak "stopniowo i metodycznie namawiał pokrzywdzoną, aby ta poddała się jego woli". Mężczyzna przyznał, że aby nie zniechęcić do dalszych kontaktów, "powoli i spokojnie oswajał dziewczynkę z nowymi doświadczeniami seksualnymi", choć - jak sam stwierdził - nastolatka nigdy nie wyszła z inicjatywą zbliżenia.

Dariusz H. deklaruje, że chce się zająć Anią i dzieckiem. Biegli uznali, że jest poczytalny. Za pedofilię grozi mu do 12 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska