Bzdura w opolskiej przychodni. Kazali podpisać się trzylatce!

Redakcja
Anielka pisać jeszcze nie umie, nie wie też, co znaczy słowo "upoważniam”.
Anielka pisać jeszcze nie umie, nie wie też, co znaczy słowo "upoważniam”. Paweł Stauffer
Anielka musiała upoważnić mamę, by ta mogła odbierać jej wyniki. Jako że nie umie jeszcze pisać, przychodnia "ZWM-Malinka" nakazała matce... podpisać się za córkę.

A to sprytne!

A to sprytne!

Bzdurny przepis ocenia Krzysztof Piasecki, znany satyryk.
- Ale to bardzo dobry pomysł! Zwłaszcza że ostatnio nasiliły się procesy przeciwko placówkom służby zdrowia. Jak teraz lekarz kokluszu dziecku nie wyleczy, bo się pomyli, to rodzic do sądu nie pójdzie. Sfałszował przecież podpis, więc przychodnia ma na niego haka. Sprytne, prawda? Ale ja bym to rozwinął. Kolejne oświadczenie powinno dotyczyć tego, że upoważniamy siebie do odebrania wyników swoich badań. Szkoda, że Sławomir Mrożek o tym nie wie, bo powstałby z tego dramat.

Anielka nie rozumie, co znaczy słowo "upoważniam", pisać też jeszcze nie umie. Zamiast podejmować ważne decyzje, woli się bawić lalkami. Nie dla wszystkich jest to jasne. Przychodnia NZOZ "ZWM-Malinka" w Opolu zażyczyła sobie, by trzylatka wystawiła zgodę na to, by wyniki badań oraz informacje o stanie zdrowia mogła odbierać jej mama.

- Najpierw pielęgniarka zapytała, ile mam dzieci, bo od tego zależy liczba składanych oświadczeń - relacjonuje pani Beata, mama dziewczynki. - Następnie musiałam napisać, choć od początku zakrawało to na jakiś absurd, że: "Aniela B. upoważnia Beatę B. - czyli mnie - do uzyskiwania informacji o swoim stanie zdrowia i udzielanych świadczeniach".

Następnie mama Anieli musiała się podpisać, niby jako córka, a poniżej dodać, że oświadczenie złożyła w jej imieniu. - Umieściłam znów ten sam podpis. Zatem pierwszy - de facto - sfałszowałam - mówi pani Beata. - Kolejnym życzeniem przychodni było podanie telefonu kontaktowego, czyli numeru do... samej siebie.

Mama Anielki przyznaje: wypełniła to przedziwne oświadczenie, bo nie chce zadzierać z przychodnią. Ale ma wątpliwości.

- Po co ta niepotrzebna biurokracja i kto mądry to wymyślił, skoro do 18. roku życia rodzice i tak prawnie odpowiadają za swoje dziecko i podejmują wszelkie decyzje co do jego leczenia? - dziwi się pani Beata. - Gdyby to nie działo się naprawdę, tobym pomyślała, że oglądam sceny z filmów Barei.

- To jakieś bzdury, widzę, że dyrektorzy przychodni nie znają przepisów! - twierdzi Tomasz Uher, zastępca dyrektora opolskiego NFZ.

Według rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia w przychodniach musimy składać oświadczenia upoważniające bliskich do informacji o naszym stanie zdrowia.

- W rozporządzeniu nie jest podane, że oświadczenia dotyczą tylko dorosłych, ale pacjentów w ogóle - tłumaczy Jarosław Bochyński, dyrektor NZOZ "ZWM-Malinka" w Opolu. - Wcale nam nie chodzi o upoważnianie rodziców. Osobą bliską może być przecież babcia, dziadek, sąsiad. Chyba zaszła tu jakaś pomyłka.

- Dyrektorzy przychodni nie czytali albo nie rozumieją rozporządzenia - mówi Tomasz Uher, zastępca dyrektora opolskiego NFZ. - Póki dziecko nie skończy 18 lat, rodzic ma prawo wglądu do jego kartoteki. A podpisywanie się w jego imieniu grozi prokuratorem!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska