- Pracodawcy i związkowcy dogadali się wreszcie, jak wspólnie reagować na kryzys. No właśnie, jak?
- Uzgodniono liczącą 13 punktów listę wspólnych postanowień. Proponujemy między innymi, by zakłady, które mimo kłopotów nie zwolnią ludzi, mogły liczyć na pieniądze z budżetu państwa. Kiedy zamówienia firmy spadną o jedną trzecią, właściciel będzie mógł podpisać umowę z urzędem pracy. Zamiast grupowego zwolnienia przeniesie pracowników na pół etatu i zapłaci pół pensji. Urząd dopłaci im po 400 złotych. Zgodziliśmy się, że obok miejsc pracy trzeba też chronić pewien minimalny poziom życia ludzi. W tym celu potrzebne będą m.in. dopłaty dla osób pracujących z powodu przestojów tylko po 3-4 dni w tygodniu.
- Skąd rząd ma wziąć na to pieniądze?
- Liczymy na dodatkowe pieniądze z Funduszu Pracy, Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych i z rządowej rezerwy solidarności społecznej. One powinny trafić przede wszystkim do pracodawców, by nie musieli zwalniać ludzi. Przecież kryzys kiedyś się skończy i te załogi będą znów potrzebne. Zresztą pracownicy nie myślą egoistycznie. W wielu firmach ludzie godzą się na obniżenie pensji na czas kryzysu, jeśli tylko jest z czego obniżać. Tymczasem wezwaliśmy rząd do szybszego i lepszego wykorzystywania funduszy unijnych. Tymi pieniędzmi nie można płacić wynagrodzeń, ale one mogą rozruszać gospodarkę i zapewnić nowe miejsca pracy.
- Kiedy pracodawcy i pracownicy odczują pozytywne skutki tzw. porozumienia marcowego? - Ustalenia zawarte w piątek wieczorem muszą teraz przybrać kształt pakietu ustaw. Mam nadzieję, że - zgodnie z obietnicami ministra Michała Boniego - rząd przygotuje ich projekty dosłownie w ciągu kilku dni, by mogły już na początku kwietnia trafić do Sejmu. W tych ustawach mowa będzie nie tylko o rekompensatach dla pracodawców, ale także o uruchomieniu zakładowych funduszy szkoleniowych, by ludzi przekwalifikowywać, zamiast zwalniać, a także o uelastycznieniu czasu pracy na okres kryzysu. Mamy też nadzieję, że bony przydzielane w ramach pomocy socjalnej i związkowe zapomogi zostaną dzięki tym ustawom zwolnione z podatku.
- Jak wiele firm i pracowników na Opolszczyźnie skorzysta z nowego prawa?
- Niestety, wiele. Niektóre firmy - np. Huta Małapanew w Ozimku czy opolski ZNTK Tabor Szynowy - zapowiadają, że jeśli pakiet pomocy nie zostanie uruchomiony, będą u nich poważne grupowe zwolnienia. A przecież poziom bezrobocia na Śląsku Opolskim już osiągnął 12 procent. Pomoc potrzebna jest też bardzo małym i średnim firmom (potentaci jakoś sobie poradzą) oraz pracownikom, którym grożą zwolnienia indywidualne, czyli bez odpraw, z pensją za zaledwie jeden miesiąc. Wzywamy więc rząd i parlament do pośpiechu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?