Cena to nie wszystko

Kiedy odwiedzamy właścicieli nowo zasiedlonych domów, prawie każdy z nich narzeka na jakość wykonanych prac, na nieterminowość fachowców, zawyżanie cen. Niemal normą są utyskiwania na źle położone dachy. A przecież wydawałoby się, że przy tak małej ilości zleceń właśnie teraz rzemieślnicy powinni dbać o dobre imię swej firmy.

Andrzej Zawadzki, szef opolskiego "Budo-Inwestu", radzi, by poszukiwania wykonawcy domu zacząć od sprawdzenia, czy firma rzemieślnicza jest zarejestrowana (posiada wpis do ewidencji działalności gospodarczej). - Ważne też - mówi - by ustalić, czy jej szef jest "garniturowcem", który na placu budowy zjawiać się będzie z rzadka, czy fachowcem, który pracuje wraz ze swoimi ludźmi i na bieżąco dogląda ich prac, potrafi z marszu coś podpowiedzieć, doradzić.

Trzeba też koniecznie sprawdzić, czy firma, którą chcemy zatrudnić, jest na rynku nowa, czy też ma na swym koncie jakieś wykonane roboty. Jeśli ma, to warto te inwestycje obejrzeć, zebrać uwagi właścicieli, popytać, czy byli zadowoleni, czy prace przebiegały terminowo. Nieraz ważnym sygnałem, z kim mamy do czynienia, jest otoczenie budowy - bałagan, rozrzucone materiały i narzędzia nie najlepiej świadczą o wykonawcach.
- Nim powierzymy wykonanie prac jakiejś firmie, dobrze, by jej szef pokazał, jaki ma park maszynowy. Jeśli zamierza kafelkować łazienkę, a jedynym narzędziem jest młotek, to lepiej z takiego zlecenia się wycofać - podpowiada Artur Żurakowski, właściciel firmy budowlanej "Merkury".
Andrzej Zawadzki uważa, że na budowie niezbędny jest inspektor nadzoru lub kierownik budowy - m.in. po to, by mógł wycenić, ile warta jest godzina pracy ekipy budowlanej. - Możemy oczywiście zawrzeć umowę o dzieło, ale efekt będzie taki, że firma najpierw zaproponuje atrakcyjną cenę, a potem będzie udowadniać, że tego w projekcie nie było, tę robotę wykonano dodatkowo i oczywiście dodatkowo trzeba zapłacić. Jeśli wykonawcy trudno się będzie zmieścić w umówionej cenie, to wprowadzi tańsze materiały, jakąś robotę - wbrew technologii - skróci, w efekcie ucierpi na tym jakość - wylicza.

Nie warto wybierać jednej ekipy do wszystkich prac. Najlepiej inwestycję podzielić na etapy - pierwszy to stan surowy otwarty (bez dachu), drugi - roboty dekarsko-ciesielskie. Trzeci: wykończeniowe.
Andrzej Zawadzki, zapytany, skąd kiepska jakość wykonanych dachów, odpowiada, że przyczyn jest kilka. - Utarło się używać szerokich krokwi i niskich - mówi. - Tymczasem najlepiej sprawdzają się krokwie wysokie, za to wąskie. Są one bardziej wytrzymałe, sprawiają, że dach jest bardziej sztywny, ma pewniejszą konstrukcję. Inną przyczyną złej jakości są wysokie ceny akcesoriów dachowych - inwestor stara się zaoszczędzić, niestety, odbija się to na jakości dachu. I wreszcie: do dobrego dachu potrzebny jest dobry rzemieślnik.

- Na wszystkie zlecone prace koniecznie trzeba zawierać pisemne umowy - radzi Artur Żurakowski. - Ich brak pozbawia nas gwarancji, trudniej dochodzić jakichkolwiek roszczeń.
Jego zdaniem warto przy większym zakresie prac rozpisać na prywatny użytek miniprzetarg, choćby po to, by zorientować się, jakie ceny oferują firmy. - Najniższa nie zawsze oznacza najlepszy wybór. Poza tym trzeba zastrzec, że ten, kto przetarg wygra, wykona co najmniej 60 proc. robót, a nie będzie zlecał ich podwykonawcom - zauważa.