Ceremonia SPA zamiast wakacji

fot. Andrzej Nowak
W orientalnych ceremoniach SPA można brać udział także parami.
W orientalnych ceremoniach SPA można brać udział także parami. fot. Andrzej Nowak
Nie stać cię na wypad w ciepłe kraje? W gabinetach kosmetycznych oferowane są wielogodzinne zabiegi, które mają cię przenieść na wyspy marzeń.

o pierwsze: relaksują. Po drugie: odżywiają twoją skórę, usuwają zmęczenie z ciała i mięśni. I wreszcie - pozostawiają piękną zdrową opaleniznę, oszczędzając jednocześnie zmartwień związanych z wolnymi rodnikami.

Osobom, które ponad wszystko przedkładają ładną, a na dodatek zdrową opaleniznę, podoba się "Dotyk słońca":

- Cieszył się on szczególnym powodzeniem tuż przed rozpoczęciem wakacji. Teraz, u schyłku okresu letniego znów wiele pań korzysta z "Dotyku słońca" - mówi Magdalena Świeczka z Ambasady Urody w Opolu. - Warto przecież zakończyć wakacje z piękną opalenizną, nawet jeśli się nigdzie nie wyjeżdżało albo pogoda podczas urlopu nam nie sprzyjała.

"Dotyk" jest alternatywą dla zabiegów typu "słoneczny pistolet" (nazywany też air brush), który zapewnia piękną opaleniznę bez udziału słońca. Pistolet natryskuje na ciało samoopalcz w formie mgiełki, klientka najczęściej stoi, co ma zapewnić, że preparat samoopalający równo zabarwi ciało.

Taki air brush zapewnia szybką opaleniznę, która będzie się utrzymywała przynajmniej 5 dni. Oczywiście pod warunkiem, że skóra została do zabiegu air brush dobrze przygotowana - wykonano na ciele peeling, a po samym zabiegu przez dziesięć godzin przestrzegano zakazów takich jak: nie wkładać obcisłych ani białych ciuchów, nie kąpać się, nie wycierać. W ciągu następnych dni skórę trzeba smarować wyłącznie balsamem z samoopalaczem. Air brush jest bardzo popularny na Zachodzie i jest tam bardzo często wybierany zamiast solariów.
"Dotyk słońca" tym różni się od air brush, że trwa dłużej i zapewnia jednocześnie relaks oraz odżywienie skóry całego ciała.

To ceremonia: ciało jest namaszczane olejkiem, następnie kosmetyczka dokonuje owocowego peelingu ciała, po którym skóra łatwo wchłania substancje odżywcze i nawilżające z nałożonej na ciało maski.

- Panie mogą też spędzić czas w kapsule z sauną na podczerwień, aby maska jeszcze lepiej się wchłonęła - zaznacza Magdalena Świeczka.
Po zmyciu maseczki następuje nałożenie przeciwzmarszczkowego kremu samoopalającego na ciało.

Zabiegowi poddawana jest też twarz - cera również jest oczyszczona, odżywiona i potraktowana kremami antyzmarszczkowymi oraz samoopalającymi.
Efekt kalifornijskiej opalenizny powinien się utrzymać przez co najmniej tydzień, warto raz w tygodniu posmarować ciało wskazanym przez kosmetyczkę balsamem.
UWAGA: Przeciwwskazaniem do tego zabiegu są problemy krążeniowe. Wtedy należy zrezygnować z nagrzewania ciała w saunie.
Już nie dla miłośników mocnej opalenizny, ale dla wielbicieli egzotycznych i orientalnych klimatów stworzono ceremonie: polinezyjską czy też Sen Amazonii (choć i polinezyjski zabieg kończy się nałożeniem na ciało delikatnie opalizującego preparatu z drobinami złota). Ceremonie te przebiegają wedle różnych wariantów, dostosowanych do czasu oraz finansów, jakie chcemy im poświęcić.

- To podróż w luksus, egzotykę, świat rajskich zapachów oraz dotyku. Efekt: głęboki relaks - mówi Magdalena Świeczka.

Zwykle odbywają się przy przyćmionym świetle świec, używane są do nich kosmetyki wykonane z owoców i nasion pochodzących z Polinezji czy Amazonii, towarzyszy im odpowiednio dobrana muzyka.

- W ceremonii polinezyjskiej peeling wykonywany jest m.in. miąższem kokosowym - mówi Magdalena Świeczka. - Następnie ciało pokrywane jest woskową maską, a jej odżywcze składniki łatwiej wchłaniają się w skórę, gdy jest ona opatulona elektrycznym rozgrzewającym kocem. Atrakcją ceremonii jest też masaż wykonany z użyciem technik masażu polinezyjskiego, czyli przedramieniem. Finałem jest aplikacja na ciało opalizującego złotego kremu.

Konkurencję ceremonii polinezyjskiej robi wielogodzinny odprężajaco-odżywczy zabieg Sen Amazonii. To nowość. Tu znów wykorzystuje się olejki, peelingi i kremy powstałe na bazie wyciągów z surowców pochodzących z daleka. W produkcji kosmetyków wykorzystano m.in. nasiona drzewa andiroba, owoce buriti czy orzechy z drzewa para.

- Wyciąg z orzechów para czy buriti chroni naskórek przed wysuszeniem i intensywnie nawilża. Do peelingu używa się pokruszonych orzeszków makadamia o czekoladowo-orzechowym zapachu, zaś ciepłe masełko do ciała stworzone z masła shea, masła kokosowego ochrania i odżywia naskórek - wymienia Magdalena Świeczka. - Do masażu używa się masażerów z drzewa śliwkowego.

Słowniczek

Makadamia to orzeszki z drzewa o tej samej nazwie, wyglądem i rozmiarem przypominają orzechy laskowe. Makadamia rośnie w Australii oraz Indonezji. Olej makadamia posiada wyjątkowe właściwości regeneracyjne. Jest doskonale wchłaniany i tolerowany przez skórę. Olej chroni komórki skóry przed zniszczeniem (działaniem wolnych rodników, czyli utlenianiem). Makadamia nadaje się do pielęgnacji skóry starzejącej się, znajduje również zastosowanie w zwalczaniu cellulitis. Ponadto doskonale zmiękcza i wygładza naskórek.

Orzechy para są znane głównie jako dodatek do świątecznych wypieków, są one niezwykle bogate w selen.

Buriti to amazońska palma, z której dla potrzeb przemysłu kosmetycznego pozyskuje się m.in. olejek posiadający dużo beta-karotenu. Buriti jest też nazywane drzewem szczęścia.

Olejek andiroba otrzymywany jest poprzez tłoczenie lub wyciskanie nasion pochodzących z Brazylii. Olej andiroba uważa się za doskonały środek przeciwzapalny, przeciwbólowy i zabliźniający.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska