Chatka dla żaka, czyli jak zamieszkać ładnie, wygodnie, blisko uczelni i tanio

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Fajne lokum, które nie zrujnuje kieszeni, to marzenie kilkuset tysięcy studentów w Polsce, którzy co roku wynajmują mieszkania lub stancje.
Fajne lokum, które nie zrujnuje kieszeni, to marzenie kilkuset tysięcy studentów w Polsce, którzy co roku wynajmują mieszkania lub stancje. 123RF
Dostanie się na upragnione studia to pestka w porównaniu ze znalezieniem odpowiedniego mieszkania studenckiego, które zaspokoi potrzeby bez zrujnowania budżetu.

Miała być "jedynka w przestronnym mieszkaniu w centrum, luksusowo urządzonym, z wyposażoną kuchnią i elegancką łazienką, w atrakcyjnej cenie". Na zdjęciu piękna kuchnia z wyspą, łazienka wykończona egzotycznym drewnem i gustowny pokoik w stylu skandynawskim. Koszt - z mediami - 1050 zł.

- To spora część mojej pensji, ale pomyślałam: niech dziecko ma. Zwłaszcza na pierwszym roku, bo potem pewnie będzie miała znajomych i poszuka z nimi wspólnego, tańszego, mieszkania - mówi mama Kasi, wychuchanej jedynaczki, która przed miesiącem została przyjęta na Uniwersytet Warszawski. Mieszkanie okazało się przestronne, owszem, ale całościowo. Rozpieszczona jedynaczka miała zamieszkać w kliteczce o wymiarach 2,2 na 3 m, wyposażonej w biurko (blat na cienkich nóżkach plus plastikowe krzesełko), połowę szafy i wąski regalik. Bez szansy na dostawienie czegokolwiek, choćby ministoliczka, ani nawet na schowanie walizki, z którą co jakiś czas będzie podróżować na trasie Opole-Warszawa.

Dopiero podczas wizji lokalnej okazało się, że takich klitek w mieszkaniu jest sześć. Największa - o wymiarach 2,6 m na 3,5 kosztowała sto złotych więcej. Pojęcie kury znoszącej złote jaja nabrało nowego znaczenia. Sześcioro studentów upchniętych w swych klatkach miało przynosić właścicielce co miesiąc ponad 6 tysięcy złotych.

Przytulnie pod Wawelem

Starsza pani wygląda jak z obrazu Grottgera. Gładkie włosy z przedziałkiem, ciemna suknia, pod szyją kamea. Irena P. - przedstawia się. Z tych P. - podkreśla rzeczywiście znamienite nazwisko. Dzieci rozpierzchły się po świecie, emerytura po świętej pamięci mężu marna, trzeba wynająć pokoik - tłumaczy. Ale "panna - koniecznie studentka pierwszego roku - musi być spokojna, czysta i bez nałogów". Żeby nie lała zbyt dużo wody, nie wracała późno do domu, nie hałasowała na schodach (sąsiedzi!). Żadnych imprez, czasem koleżanka może przyjść - pouczyć się. Ale żeby za długo nie siedziała. W ofercie "przytulny pokój z widokiem na Wawel". A czy panna chłopaka ma? - padło pytanie - bo ja tu na żadne randki pozwolić nie mogę.

Ola, skromna i nieśmiała (bez chłopaka), wcześniej zgodziła się z mamą, że nie będą szukać mieszkania studenckiego. Dziewczyna ceni spokój, do klubów nie chodzi, gości nie przyjmuje, a od października zamierza wsadzić nos w książki i zgłębiać możliwości umysłu na wymarzonej kognitywistyce na UJ. Co innego jednak być lokatorką u nobliwej starszej pani z nazwiskiem, a co innego mieć nad głową strażnika moralności i zużywanej wody. Nawet jeśli kosztuje to tylko 500 zł plus liczniki, a z okna widać Wawel. Przytulny pokój tonął w pluszach, poduszeczkach, dzierganych ręcznie serweteczkach, jakby czas się tam zatrzymał w XIX wieku.

Po przeczytaniu setek ogłoszeń widać, że to prawidłowość. "Przytulny" oznacza zazwyczaj: niemodny, ze starymi meblami, kolorami obić, zasłon i dywanów od Sasa do Lasa, sztucznymi kwiatkami, a nawet obrazem Anioła Stróża nad łóżkiem. I właścicielką (w anonsie reklamującą się oczywiście jako "sympatyczna") za ścianą.

Klimatyczny design nad Wartą

Strzeżone osiedle, szlabany, magnetyczne karty, kamery, bajery. Ogromny apartament, a w nim pięć pokoi. Każdy w innym stylu, wyobraźnia dekoratora budzi uznanie. "Black&White" wykorzystuje motyw zebry. "Blue Lagoon" przywodzi na myśl wieczne wakacje. "Wild Mechico" pobudza czerwienią i pomarańczem. Każde zdjęcie pokoju samo w sobie przypomina dzieło sztuki. Nowoczesne meble, lampy, dywany, obrazy i bibeloty. I w każdym pokoju ogromny telewizor. W jednym wisi nad marmurową atrapą kominka. - Zadzwoń tam, zadzwoń, zanim oferta zniknie - ponagla matkę świeżo upieczona studentka prawa europejskiego na UAM.

- Oglądam te zdjęcia po raz dziesiąty, czytam opis. Fantazja, marzenie. Nawet cena - 750-950 zł przy takim standardzie nie wydaje się wygórowana - przyznaje mama dziewczyny. - Ale coś mi w tych zdjęciach nie gra. Czegoś brakuje. I nagle olśnienie. W żadnym pokoju nie ma szafy. Owszem, są komody z szufladami, ale brak szafy z wieszakami. Wieszaki są na zewnątrz - niczym jeszcze jeden element dekoracji.

W pokoju "Golden Beige" eleganckie damskie ciuszki wyeksponowane są też w odpowiedniej tonacji. Biała bluzeczka, kremowa spódniczka, na podłodze złote baleriny. Piękny obrazek, ale czy da się w nim zamieszkać z ciuchami z sieciówki i słoikami z maminej kuchni? Pięć osób nie miało wątpliwości, bo ogłoszenie znika z portalu szybciej, niż rozżalona 19-latka z Opola rozchmurzy twarz.

Może jednak akademik

Nie państwowy jednak, lecz prywatny. W Poznaniu w 2010 roku powstały pierwsze w Polsce prywatne domy studenta. W istocie są to studenckie kamienice, podzielone na niezależne mieszkania. Cena wyższa niż w akademikach państwowych, ale nie trzeba dokumentować dochodu na głowę w rodzinie. Trzeba się za to spieszyć, bo chętnych na jedynki i dwójki w pieczołowicie odremontowanych kamienicach, blisko centrum i świetnie skomunikowanych, jest wielu. Kusi nowoczesne wyposażenie - gustowne, choć proste meble, ładne, dobrze wyposażone kuchnie, po dwie, trzy łazienki na mieszkanie. A do tego pralnia, siłownia lub sala fitness. W sumie Sofa Hostel oferuje ponad 600 miejsc w kilku obiektach.

Ceny za jedynkę - 600 zł, za dwójkę ok. 450 zł plus 120 zł zryczałtowanych opłat, rozliczanych co kwartał. W akademiku o podwyższonym standardzie jedynka kosztuje 700 zł plus opłaty. Jedną trzecią miejsc zajmują studenci zagraniczni. To z myślą głównie o nich powstały prywatne akademiki, ale szybko okazało się, że rodzima młodzież też chce mieszkać komfortowo.

W połowie lipca z tych droższych jest już wolny tylko jeden pokój jednoosobowy. Na parterze. Czekając na gospodarza obiektu, oglądamy kamienicę. Parter jest wysoki, dzielnica spokojna, ruch niewielki. Nikt w okna nie będzie zaglądać. Tymczasem gospodarz prowadzi do... sutereny. - To może być pokój córki, ostatni wolny - mówi otwierając drzwi do obszernego pomieszczenia. Ładnie, kolorowo, nowocześnie, dwie duże szafy, co dla dziewczyny ma znaczenie. Wszystko pięknie, ale przechodniów widać do kolan, za to rura wydechowa parkującego auta wycelowana jest wprost w szczelinę uchylonego okna. Jak na "podwyższony standard" to jednak za bardzo poniżej poziomu... gruntu.

Okazuje się, że jest jeszcze jedna jedynka w innym obiekcie o zwykłym standardzie. Na pierwszym piętrze. Upewniamy się, że piętro wystaje ponad chodnik i jedziemy oglądać. Kamienica niczego sobie, po sąsiedzku z Biedronką (w sam raz na studencką kieszeń i wymagania) i 50 metrów od tramwaju. Lokalizacja świetna. Gospodarz otwiera bramę, ale zamiast do głównej klatki schodowej prowadzi na podwórko. Tam w oficynie stoi pawilon. Zewnętrzne, przeciwpożarowe schody prowadzą na pierwsze piętro. Prosto z dworu wchodzi się do obszernej kuchnio-jadalni. Bez okna. Za nią dwie łazienki. Po przeciwnej stronie pomieszczenia ciąg drzwi do pięciu niewielkich pokoi. Ten "nasz" od kuchenki dzielą jakieś 3 metry. W podjęciu decyzji pomaga wyobraźnia - ktoś rano wstaje i na śniadanie smaży jajecznicę na cebulce. Witajcie wszystkie aromaty. We wszystkich pięciu pokojach.

Buszowanie w internecie przynosi odkrycie. Jest jeszcze jeden prywatny akademik. 850-900 zł za jedynkę, a w zamian prawdziwy luksus, greckie klimaty, łóżka z kutymi artystycznie ramami. Nim córkę znów zachwyci niebanalny wystrój, matka z ulgą stwierdza, że wszystkie pokoje już są zajęte.

Rynek mieszkań dla studentów jest ogromy. Podaż znacznie przewyższa popyt, co nie znaczy, że znalezienie dobrego lokum to prosta sprawa. Ideał to mieszkanie położone blisko uczelni, wygodne, ładne i tanie. Takie nie istnieje. Do ideału można się jednak przybliżyć. W dużych ośrodkach akademickich trudno liczyć na mieszkanko dwie przecznice od uczelni. Ale 15-20 minut tramwajem, który dojeżdża prawie pod jej bramy, to już blisko. W ofertach internetowych, zamieszczanych np. na olx.pl czy gumtree.pl, przeważają mieszkania studenckie, czyli bez mieszkającego w nich właściciela, z reguły wynajmowane nie jako całość, ale poszczególne, zamykane, pokoje. To najlepsza opcja, choć często nie wiadomo, na jakie towarzystwo się trafi.

Ważniejsza jest jednak liczba osób w jednym mieszkaniu. Szóstka obcych ludzi w niedużej kuchni i małej łazience, bez osobnej toalety, rano może się pozabijać. Lepszą ofertą są mieszkania 2-3 pokojowe, dla maksymalnie czterech lokatorów. Pokoje z reguły są umeblowane, choć zdarzają się w ofercie gołe cztery ściany. Jeśli właściciel pisze, że na życzenie znajdzie coś do spania i jakieś biurko do pracy, to pewne, że wnętrze nie będzie jak z katalogu meblarskiego.
To jednak detal wobec znacznie istotniejszej kwestii źródła ogrzewania wynajmowanego mieszkania.

- Nim podpiszemy umowę, podstawową sprawą jest ustalenie wysokości opłat licznikowych. W zimie z reguły są one wyższe, ale to ważne, czy różnica wynosi 20 zł, czy 120, bo mieszkanie zamiast ogrzewania miejskiego ma gazowe. To ostatnie zdecydowanie odradzam, bo zimowe opłaty mogą stanowić szokującą niespodziankę - mówi Krzysztof Krawczyk z agencji nieruchomości Home4U.

Mieszkania na wynajem są obecnie dziś jedną z najlepszych inwestycji. Można na nich zarobić znacznie lepiej, niż na lokatach bankowych. Dlatego coraz więcej jest ofert mieszkań kupowanych, a nawet budowanych (bo jak wytłumaczyć sześć jedynek w mieszkaniu) specjalnie z myślą o wynajmie i zarabianiu na studentach.

- Studenci z jednej strony są wymieniani w gronie najmniej pożądanych najemców, z drugiej zaś to oni w wielu lokalizacjach, zwłaszcza w tzw. miastach akademickich, są siłą napędową lokalnego rynku nieruchomości - mówi Marcin Jańczyk z Agencji Metrohouse.

Student dyktuje warunki

- Skończyły się czasy, gdy wynajmujący organizowali "castingi" na najemców i mogli przebierać wśród chętnych. Dziś sytuacja wygląda dokładnie odwrotnie. To żacy, mając do wyboru wiele ofert, nie muszą wcale śpieszyć się z podjęciem decyzji - podkreśla Katarzyna Pawłowska z Działu Analiz WGN.

Zmieniają się też standardy. - Jeżeli ktokolwiek łudzi się, że standard studencki oznacza meblościankę i przypadkowo dobrane meble z "wystawki", należy szybko wyprowadzić go z błędu - dodaje agent z Metrohouse. - Duża podaż mieszkań do wynajmu powoduje, że studenci coraz bardziej krytycznie patrzą na jakość lokali. Poszukują całkowicie wyposażonych mieszkań. Mile widziany jest podstawowy sprzęt RTV (telewizor) i AGD (lodówka, pralka). Zwykle pytania dotyczą też dostępu do internetu. Nawet jeżeli właściciel mieszkania go nie zapewnia, ważne, aby była możliwość podłączenia w budynku.

Wielu studentów oczekuje też możliwości bezpiecznego przechowania roweru. Dobrze więc, gdy do mieszkania należy piwnica czy komórka lokatorska, gdzie można przechować też niepotrzebne rzeczy. Atrakcyjności ofercie nadaje również miejsce garażowe. Niekoniecznie musi to być garaż podziemny - wystarczy zapewnić stałe miejsce do parkowania na osiedlu.

O ideał najtrudniej w kwestii ceny. Niestety tanio nie jest. Najdroższa jest oczywiście Warszawa. Za metr kwadratowy wynajmowanego mieszkania trzeba zapłacić przeciętnie około 50 zł. Np. za 30-metrową kawalerkę w samym centrum zapłacimy ok. 1800 zł miesięcznie (cena sprzed roku). Tyle samo w lipcu tego roku w Poznaniu kosztowało wynajęcie mieszkania dwupokojowego.

Dużo taniej jest w Krakowie i Wrocławiu, gdzie za metr kw trzeba zapłacić średnio 37-35 zł. Ale oczywiście o cenie decyduje lokalizacja. We Wrocławiu, dokąd na studia wyjeżdża największa grupa opolskiej młodzieży, najdrożej jest w rejonie Starego Miasta, Krzyków i Biskupina. W ścisłym centrum ceny wahają się od 40 do 50 zł za metr kw, a więc 60-metrowe mieszkanie to koszt nawet 3 tysięcy złotych - oczywiście do podziału między 3-4 lokatorów.

Z ubiegłorocznych danych WGN - agencji nieruchomości mającej kilkadziesiąt biur w całej Polsce - wynika, że najbardziej sprzyjające studenckiej kieszeni są Poznań i Łódź. W stolicy Wielkopolski przeciętny koszt wynajmu to 25 zł od metra, a atrakcyjne cenowo mieszkania można znaleźć nawet w ścisłym centrum - np. za wynajem 37-metrowej kawalerki trzeba było zapłacić 1000 zł miesięcznego czynszu. Najlepszy moment na szukanie studenckiego lokum to przełom sierpnia i września.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska