Chcą więcej pieniędzy

Joanna Forysiak
Pracownicy wytrzymają jeszcze do końca miesiąca, później rozpoczną strajk.
Pracownicy wytrzymają jeszcze do końca miesiąca, później rozpoczną strajk.
Związek Zawodowy "Solidarność" Miejskiego Zakładu Komunikacji w Nysie wszedł wczoraj w spór zbiorowy z dyrekcją.

Związkowcy domagają się wypłaty zaległych premii regulaminowych za cztery miesiące oraz pieniędzy z funduszu socjalnego. Dodatkowo żądają przestrzegania terminów wypłat i uregulowania sprawy diet należnych kierowcom za podróże poza teren gminy.
- Otworzyliśmy sobie drogę do legalnego podjęcia strajku - powiedział "NTO" Dariusz Ogiełło, szef "Solidarności" w MZK. - Uważamy, że premie słusznie nam się należą, nie możemy sobie dalej pozwolić na takie traktowanie.

Pracownicy twierdzą, że podczas ostatniej sesji rady miejskiej spółce przyznano pieniądze z gminnego budżetu, ale załoga nawet ich nie zobaczyła. Prezesowi dali czas do końca miesiąca na rozwiązanie spornych kwestii.
- Jeśli nic się nie zmieni, przeprowadzimy referendum w sprawie odwołania prezesa i podjęcia akcji protestacyjnej - zapowiadają.
Związek Zawodowy "Solidarność" skupia 62 osoby, czyli ponad połowę załogi zakładu, prawie 90 procent związkowców to kierowcy. Oprócz "Solidarności" w nyskim MZK działa jeszcze Związek Zawodowy Pracowników Komunikacji Miejskiej, którego władze nie podjęły jeszcze decyzji, czy przyłączają się do protestu swoich kolegów.

Krzysztof Głowacki, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacji, uważa, że roszczenia pracowników są bezzasadne i mogą doprowadzić do upadłości przedsiębiorstwa.
- To nie jest tak, że mam pieniądze, ale nie chcę ich dać - tłumaczy. - Z przyznanej przez radnych dotacji na nasze konto nie wpłynęła jeszcze ani złotówka. Premie za kwiecień, czerwiec, lipiec i sierpień nie zostały wypłacone, gdyż nie wykonano planu sprzedaży. Jeśli, zamiast przeznaczyć pieniądze na paliwo, przekażę je na płace, stracimy automatycznie płynność finansową.
Prezes Głowacki wyjaśnia, że plan sprzedaży za wymienione miesiące wahał się w granicach 80 procent, gdy premie wypłaca się dopiero od 90 procent. Zapewnia także, iż gdy tylko wpłynie 125 tysięcy złotych z urzędu, zostaną przekazane na fundusz socjalny, w którym obecnie brakuje 52 tysięcy złotych i załoga na pewno otrzyma bony na święta Bożego Narodzenia.

Komisja rewizyjna zarzucała już władzom MZK, że ponad 75 procent kosztów zakładu to płace. Wyniki finansowe z ostatnich dziewięciu miesięcy wskazują, że zyski spółki wyniosły 2.576 tysięcy złotych, zaś na wynagrodzenia osobowe bez dodatków wydano 2.260 tysięcy. Wynika z tego, iż przedsiębiorstwo zarabia praktycznie tylko na wypłaty dla załogi. Krzysztof Głowacki twierdzi równocześnie, że kierowcy nie mają podstaw, by narzekać na swoje zarobki.
- W firmie pracuje 52 kierowców, których średnia płaca wynosi ponad 2 tysiące złotych, co na nyskie warunki nie jest kwotą małą - mówi prezes. - Dodatkowe pieniądze, o które walczą, są śmieszne, rzędu 60 złotych netto.

Ryszard Rogowski, burmistrz Nysy, utrzymuje, że MZK nie ma co liczyć na dotacje z gminnego budżetu, gdyż spółka prawa handlowego musi sobie radzić sama.
- To, co mieli dostać w tym roku, już dostali - powiedział burmistrz Rogowski. - Dyrekcja zakładu powinna wyciągać wnioski z ogólnej sytuacji gospodarczej. Coraz mniej ludzi jeździ autobusami, a czarno widzę przyszłość spółki, która bazuje jedynie na przewozach ulgowych dzieci i młodzieży. Nysa może się obyć bez MZK. Co prawda zapewnienie dojazdu jest zadaniem gminy, ale usługi takie mogą świadczyć także inne firmy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska