Chcą zamknąć konto chorego Bartusia z Jełowej

Redakcja
Dwuletni Bartuś między innymi dzięki pomocy czytelników nto  na początku roku dostał swoje pierwsze protezy.
Dwuletni Bartuś między innymi dzięki pomocy czytelników nto na początku roku dostał swoje pierwsze protezy. Sławomir Mielnik
Mama chłopca twierdzi, że powodem ma być zazdrość ze strony rodziców innych dzieci.

Pieniądze, które mają pomóc w rehabilitacji dwulatka i pokryć koszt zakupu protez dla niego, na razie trafiają na konto Opolskiego Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom z Zespołem Downa, pod opieką którego jest Bartuś. Wkrótce ma się to jednak zmienić.

- Dostałam informację, że 5 grudnia konto zostanie zamknięte. Podobno z powodu protestu rodziców innych dzieci, oburzonych, że stowarzyszenie osobno dla Bartka zbiera pieniądze - mówi Jolanta Kurhofer, mama chłopca. - Najbardziej mi szkoda 1% z podatku, bo po nowym roku ludzie będą rozliczali się ze skarbówką i z przyzwyczajenia wielu pewnie wskaże to samo konto co przed rokiem. A pieniądze już nie trafią do Bartusia (stowarzyszenie zapewnia, że tak się nie stanie - przyp. red.).

Historia chłopczyka z Jełowej poruszyła serca ludzi w całej Polsce. Chory na zespół Downa, dziś dwuletni maluch, przed rokiem cudem przeżył sepsę, ale lekarze musieli amputować mu rączki i nóżki.

Kiedy zagrożenie życia minęło, rodzice chłopca stoczyli walkę, by mógł on żyć w miarę normalnie. A to mogły mu umożliwić protezy rąk i nóg, na które nie było ich stać.

Zestaw kosztuje 25 tys. zł, ale zanim dziecko skończy trzy latka, trzeba je co pół roku wymieniać. Żeby pomóc w zebraniu tej sumy, stowarzyszenie uruchomiło subkonto.

Dziś jest na nim ponad 300 tysięcy. - To duża suma, ale wiem, że za kilka lat będzie trzeba kupić synkowi "dorosłe" protezy, które kosztują krocie - tłumaczy Jolanta Kurhofer. Zastrzega, że przecież nie chce tych pieniędzy dla siebie. Zresztą zanim dostanie jakąkolwiek sumę, musi przedstawić stowarzyszeniu rachunki.

Pani Jolanta podejrzewa, że organizacja obraziła się na nią, bo: - Dowiedziałam się, że stowarzyszenie część pieniędzy syna bez mojej zgody wpłaciło na lokatę. Poprosiłam, żeby mi to wyjaśnili, a krótko po tym dostałam informację, że zamykają konto.

Doktor Joanna Łaba, prezes Opolskiego Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom z Zespołem Downa, odpiera te zarzuty, choć przyznaje też, że odbierała sygnały od rodziców innych podopiecznych, niezadowolonych z osobnego konta dla Bartka.

- Nie obraziliśmy się na nikogo - mówi dr Łaba i dodaje: - Stowarzyszenie zbyt pochopnie podjęło decyzję o uruchomieniu subkonta. Jego obsługa przerosła nasze możliwości. Jest na nim w tej chwili tyle pieniędzy, ile wynosi nasz cały roczny budżet, dlatego potrzebowalibyśmy dodatkowej osoby do jego obsługi. Nie stać nas na to - argumentuje.

Dr Łaba potwierdza, że część pieniędzy (dokładnie 100 tys. zł) z konta Bartka została wpłacona na lokatę. Aby załagodzić sytuację, mama chłopca zaproponowała, by stowarzyszenie nadal zarabiało w ten sposób na swoje potrzeby (bo Bartek nie ma z tego tytułu mniej), ale zgody nie było i nie wycofano się z decyzji o zamknięciu subkonta. - Pieniądze z lokaty by nam się przydały, ale poradzimy sobie w inny sposób - kończy dr Łaba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska